Kominówka kominówką, ale w ZA Puławy hierarchia władz i pensji musi być. Kadr i tak nie brakuje. Gorzej ma zarząd PGNiG.
Nie wszędzie ustawa kominowa wypycha prezesów spółek kontrolowanych przez skarb państwa na dalekie miejsca na liście płac. Tak się dzieje w Grupie Lotos, PKO BP czy PZU. W Zakładach Azotowych Puławy, którymi kieruje Paweł Jarczewski, porządek musi być. Hierarchia nie tylko we władzach, ale także w wynagrodzeniach.
Mimo że ustawa ogranicza pensję prezesa do Puław do sześciokrotności średniej pensji krajowej, to właśnie jego wynagrodzenie jest na szczycie listy płac w spółce.
— Dalej plasują się wynagrodzenia dyrektorów i kierowników — mówi Grzegorz Kulik, rzecznik prasowy ZA Puławy.
Mimo że średnie pensje na Lubelszczyźnie są niższe niż np. w Warszawie, Puławy nie odczuwają deficytu wysokiej klasy specjalistów.
— Azoty leżą w pobliżu dużego ośrodka naukowego w Lublinie. Napływ wykształconej kadry jest więc duży. Postrzegani jesteśmy przez nią jako pożądany pracodawca — podkreśla Grzegorz Kulik.
Przykładem firmy o odwróconej piramidzie płac zarządu jest Polskie Górnictwo Naftowe i Gazownictwo (PGNiG). Tutaj dyrektorzy zarabiają więcej niż zarząd kierowany przez Michała Szubskiego. Sam prezes znajduje się na 47. miejscu listy płac. Pozostali członkowie zarządu zajmują 55., 63., 64. i 65. lokaty. I to nawet mimo 20-procentowych cięć płac, jakie dotknęły kadrę dyrektorską PGNiG wiosną 2008 r. w efekcie reorganizacji. Kadra dyrektorska PGNiG otrzymuje jeszcze premie kwartalne, o czym zarząd może pomarzyć.