Prezesi wybraliby karierę sportowca

Karol Wieczorek
opublikowano: 1999-12-24 00:00

Prezesi wybraliby karierę sportowca

SPOSÓB NA NUDĘ: Przemysław Szmyt, prezes Wizji TV, mówi, że w jego przypadku zmiana pracy polegałaby na powrocie do tego, co robił poprzednio. Zostałby więc doradcą w którymś z banków inwestycyjnych. Dla niego główną zaletą tego typu pracy jest to, że wciąż ociera się o różne branże, dzięki czemu zajęcie nie staje się monotonne. fot. GK

Menedżerowie wyższego szczebla zarzekają się, że pełniona przez nich funkcja w pełni ich zadowala. Gdyby mogli zmienić zawód i zrealizować swoje wcześniejsze plany, najchętniej wybraliby karierę sportowca.

Zarządzający firmami w naszym kraju mają duży sentyment do rzeczy, z którymi już mieli do czynienia. Jedni tłumaczą to skłonnością do profesjonalizmu, inni chęcią realizacji marzeń.

— Jeśli byłbym zmuszony do zmiany pracy, to na pewno pracowałbym w branży, na której się znam, czyli w sprzedaży dóbr inwestycyjnych. Za żadne skarby nie podjąłbym się sprzedaży dóbr konsumpcyjnych — zapewnia Zygmunt Chyla, zastępca dyrektora generalnego firmy Globe Trade Centre.

Awans i rodzina

— Gdybym mógł, zostałbym zawodowym żeglarzem. Kiedyś dużo pływałem, ale wtedy nie było sprzyjających warunków dla zawodowego żeglarstwa. Łódź, dla której poświęciłbym spokojny żywot na lądzie, musiałaby być jachtem regatowym z prawdziwego zdarzenia. Najchętniej zamieszkałbym z rodziną w którymś z malowniczych portów nad Morzem Śródziemnym lub Atlantykiem, tak aby po treningach przyjeżdżać na obiad do domu — twierdzi Szymon Kamiński, certification manager w firmie DNV.

Nieco inaczej swoje ambicje sportowe tłumaczy Jan Mikołuszko, wieloletni prezes firmy budowlanej Unibud.

— W młodości bardzo chciałem zostać sportowcem. Najbardziej interesowała mnie kariera kolarza. Moim idolem w tamtych czasach był Bogusław Fornalczyk, który dzięki sukcesom w kolarstwie zmienił się z prostego, wiejskiego chłopaka w lokalną gwiazdę. Myślałem, że i mnie uda się taki wyczyn — mówi Jan Mikołuszko.

— Jeśli nie trafiłbym do biznesu, to zostałbym wojskowym. Zawsze miałem zamiłowanie do armii. Zadowalałaby mnie ranga generalska, ponieważ wtedy mógłbym realizować swoje zamiłowanie do strategii i planowania. Na szczęście moje zainteresowania znajdują zastosowanie na biznesowym polu bitwy. Nie znoszę monotonii i braku możliwości podejmowania strategicznych decyzji, dlatego jestem kiepskim materiałem na korporacyjnego biurokratę — informuje Przemysław Szmyt, prezes Wizji TV.

Również Jan Mikołuszko twierdzi, że znakomicie realizuje się w swojej pracy.

— Wybrałem branżę budowlaną dlatego, że lubię tworzyć. Moimi ulubionymi słowami są „twórca” i „budowniczy”. Nawet funkcji prezesa Unibudu nie traktuję przez pryzmat zarządzania, lecz tworzenia. Niestety, muszę przyznać, że nasza firma nie zawsze budowała rzeczy piękne. Pocieszam się, że potrafię jeszcze nazywać rzeczy po imieniu — opowiada Jan Mikołuszko.

Dodaje, że gdyby przyszło mu zmienić zawód, to z pewnością wybrałby taki, w którym słowa „twórca” i „budowniczy” miałyby duże znaczenie.

W czepku urodzony

— Uważam się za człowieka obdarowanego przez los, bo mogę w życiu robić to, co lubię. Nie boję się też nowych wyzwań. Gdybym w przyszłości zamierzał robić coś innego, to byłaby to z pewnością działalność związana z Internetem. Globalna sieć daje ogromne możliwości robienia biznesu i zarabiania dużych pieniędzy bez ponoszenia większych nakładów — uważa Piotr Gaweł, dyrektor generalny Grupy Ammirati Puris Lintas.