Próba rządowej wytrzymałości

Jacek ZalewskiJacek Zalewski
opublikowano: 2013-09-11 00:00

Dialog uliczny

Rozpoczynające się dzisiaj w stolicy Ogólnopolskie Dni Protestu mają być manifestacjami nowego typu. Zjednoczenie się NSZZ Solidarność, Ogólnopolskiego Porozumienia Związków Zawodowych oraz Forum Związków Zawodowych ma dać efekt synergii. Poza tym pierwsze dni mają mieć charakter niemal… debaty intelektualnej. Standardowo, z petardami, kamieniami i wyciem syren przebiegnie dopiero sobotni pochód, którego „ciężaru rząd nie udźwignie”.

Wśród postulatów na pierwszym planie znajdują się pracownicze. Chodzi m.in. o cofnięcie ustaw o podwyższeniu wieku emerytalnego oraz uelastycznieniu czasu pracy. Ale dorzucono absurdalne żądanie, aby po zebraniu 500 tys. podpisów referendum ogólnokrajowe stawało się obligatoryjne. Przecież w referendalnej praktyce w Polsce najsłabszym punktem jest… samo pytanie. Pichci je wąska grupka, która potem namawia do podpisywania się tysiące ludzi, niemających na treść pytania żadnego wpływu.

Kryterium uliczne potwierdza upadek w Polsce instytucjonalnego dialogu społecznego. Trójstronna Komisja ds. Społeczno-Gospodarczych od lat jest fasadą, dlatego to może… lepiej, że od czerwca związkowcy się z niej wycofali. Dla władzy komisja jest kukułczym jajem. W poprzedniej kadencji podrzucono je wicepremierowi Waldemarowi Pawlakowi, który na początku obecnej zdezerterował. W związku z tym Donald Tusk obdarował cuchnącym prezentem ministra Władysława Kosiniaka-Kamysza, który dawał twarz, i dzisiaj związkowcy żądają jego głowy.

Z musu w najbardziej zapalnych posiedzeniach uczestniczył sam premier. Tymczasem komisja miałaby jakikolwiek sens, choćby teoretyczny, gdyby rząd reprezentował minister finansów Jacek Rostowski. Rozpadłaby się może szybciej, ale przynajmniej twarzą w twarz ze związkowcami stawałby prawdziwy decydent.