Do dwóch razy sztuka. Rywalizacja o umożliwiające rozwój sieci LTE częstotliwości — na których budżet ma zarobić co najmniej 1,8 mld zł — zaczyna się od nowa. W poniedziałek 17 lutego na stronach Urzędu Komunikacji Elektronicznej (UKE) pojawił się komunikat o rozpoczęciu — po raz drugi — procesu konsultacji dokumentacji aukcyjnej. Dokumentacji, w której w porównaniu z poprzednią aukcją parę rzeczy się zmieniło.
Głos rynku
— To zasadniczo ta sama dokumentacja, ale wnikliwie wsłuchaliśmy się w głos rynku — wpłynęło do nas kilkaset pytań od operatorów — i na bazie tego uszczegółowiliśmy i doprecyzowaliśmy część zapisów, żeby uniknąć dwuznaczności. Przedsiębiorcy prześwietlają w takich przypadkach każdy wyraz i zdanie, nie chcemy więc dać im pretekstu do protestów — mówi Magdalena Gaj, prezes UKE.
Najważniejszą zmianę wprowadzono w szczegółowych zasadach aukcji. Początkowo UKE — by uniknąć losu Finlandii, gdzie aukcja trwała ponad rok i w końcu musiała zostać odwołana — chciał zabronić uczestnikom powrotu do licytacji bloków, z walki o które wcześniej się wycofali.
— Przedsiębiorcy uważali, że to zbyt duże ograniczenie, i postanowiliśmy zrezygnować z tego warunku — pozostanie natomiast kryterium, na mocy którego uczestnik aukcji nie może wycofać się z tzw. najwyżej oferowanej kwoty z oferty w poszczególnych blokach. Od wtorku 18 lutego mamy 30 dni na konsultacje i czekamy na uwagi i wnioski — mówi Magdalena Gaj.
Poprzednia aukcja — w ramach której oferty miały zacząć wpływać do UKE od 13 lutego — została odwołana niemal w ostatniej chwili, bo urząd nie dotrzymał przepisowych terminów odpowiedzi na pytania operatorów do dokumentacji. Wszystko miało być gotowe na czas, ale „błąd ludzki” sprawił, że załączników z odpowiedziami przez kilka godzin nie dało się otworzyć. Magdalena Gaj najpierw przesunęła termin składania ofert o jeden dzień, ale potem uznała, że dałaby w ten sposób pretekst do odwołań przegranym w aukcji operatorom (przepisy nie mówiąo tym, czy ma do tego prawo) i postanowiła rozpocząć procedurę od nowa. Za błąd stanowiskiem zapłacił Jacek Strzałkowski, rzecznik urzędu — zastąpił go od początku tego tygodnia Dawid Piekarz, wieloletni rzecznik Orlenu.
Pole do współpracy
Decyzję o odwołaniu aukcji chwalili eksperci i wszyscy operatorzy — tak P4 i Polkomtel, którzy do warunków aukcji mieli wiele uwag, jak i ich oponenci z T-Mobile i Orange, którzy uwagi Polkomtela nazywali „pijarową hucpą”. Rozdający dziś karty na rynku LTE Zygmunt Solorz-Żak (kontrolowane przez niego spółki mają największą sieć tego typu w kraju, a Sferia, której jest udziałowcem, na mocy ugody z resortem cyfryzacji dostała już jeden blok częstotliwości z pasma 800 MHz) coraz głośniej sugeruje zmiany reguł gry w aukcji i stworzenie jednej, wspólnej dla wszystkich sieci lub ewentualnie dwóch sieci po 15 MHz. Jego Polkomtel, w związku z częstotliwościami przyznanymi Sferii, może starać się tylko o jeden blok w paśmie 800 MHz, tymczasem konkurenci mogą walczyć o dwa — a Orange i T-Mobile już współdzielą swoje częstotliwości w innych pasmach.
— Nie ukrywałam, że jestem zwolenniczką współpracy operatorów na paśmie 800 MHz, ale do tego potrzebna jest wola graczy rynkowych, a nie tylko decyzja czy presja regulatora. Dałam zresztą temu wyraz już w grudniu minionego roku, publikując „stanowisko prezesa UKE” w tej sprawie. Trzeba też pamiętać o tym, że standard LTE pozwala na budowanie jednej sieci na paśmie maksymalnie 20 MHz, a do przydziału mamy więcej — możliwe byłoby więc stworzenie dwóch wspólnych sieci, nie jednej. Inwestycje telekomunikacyjne wymagają olbrzymich nakładów finansowych, więc współpraca jest ekonomicznie uzasadniona — mówi Magdalena Gaj. Prezes UKE podkreśla, że obecne warunki pozwalają operatorom na współpracę przy rozwoju sieci LTE.
— Do każdej rezerwacji częstotliwości przypisane są konkretne inwestycje — zgodnie z naszymi warunkami zwycięski w aukcji przedsiębiorca nie musi wykonywać tych zobowiązań samodzielnie, ale może współpracować z innymi podmiotami. Takie potencjalne oszczędności to wystarczający — i najlepszy — impuls do współpracy operatorów. To, czy się na nią zdecydują, to jednak ich wybór — mówi Magdalena Gaj.