Prokuratorska kompromitacja za kompromitacją

Dawid Tokarz
opublikowano: 2006-01-18 00:00

Losy Grzegorza Wieczerzaka i Władysława Jamrożego są bliźniaczo podobne. Najpierw wielka władza i jeszcze większe wpływy, potem narastające podejrzenia, następujące po nich spektakularne zatrzymania i prokuratorskie zarzuty, wreszcie — akty oskarżenia. Nic dziwnego, że większości Polaków zbitka słów: „afera gospodarcza” i „przestępca” kojarzy się albo z byłym prezesem PZU Życie (Wieczerzakiem), albo byłym szefem PZU i Totalizatora Sportowego (Jamrożym), ewentualnie z oboma. Tyle że oni przestępcami nie są — kartoteki karne słynnego duetu „lekarzy bez granic” są czyste jak łza.

Prokuratura nie potrafi doprowadzić nie tylko do ich skazania, ale nawet do osądzenia. Ponad półtora roku temu sąd zwrócił śledczym do poprawienia sprawę nadużyć w PZU Życie, wczoraj to samo spotkało akta postępowania dotyczącego nieprawidłowości w Totalizatorze, a dobrze poinformowane wiewiórki donoszą, że i w przypadku procesu w sprawie PZU akt oskarżenia może upaść. Jednym słowem — prokuratorska kompromitacja za kompromitacją.

I nic dziwnego — co rusz docierają do nas skargi przedsiębiorców, narzekających na poziom merytoryczny prokuratorów. Zapewne pracy nie ułatwia im mizeria finansowa polskich organów ścigania, brakiem pieniędzy nie można jednak wszystkiego wytłumaczyć. Tajemnicą poliszynela jest choćby fakt, że szkolenie śledczych to w dużym stopniu farsa. Co roku w grudniu szefowie prokuratur wysyłają masowo swoich podwładnych na „szkolenia”, niemal niezależnie od ich tematu. Po prostu za późno przypominają sobie o planie budżetowym! A później dochodzi do tego, że prokuratorom trzeba przez wiele godzin tłumaczyć tak „skomplikowane” terminy, jak „obligacje” czy „faktoring”. I wcale bez pewności, że zrobiliśmy to skutecznie…