Promar, producent dodatków do produkcji żywności, maszyn dla przemysłu mięsnego i organizator corocznego turnieju tenisowego dla branży, rusza z nowym zakładem i apetytem na kolejne białoruskie kontrakty. Pierwszy to kompleksowe wyposażenie Grodzieńskiego Zakładu Mięsnego właśnie realizuje.
— Nasza technologiczna część to inwestycja o wartości 50 mln zł, kredytuje ją BGK, a ubezpiecza KUKE. Dla nas to pierwszy tak skomplikowany projekt. Nie odpowiadamy w nim tylko za dostarczenie konkretnego typu maszyn, ale za zaprojektowanie całego wyposażenia od początku do końca — mówi Andrzej Marchewka, prezes Promaru. BGK przyznaje, że zainteresowanie Białorusią jest spore.
— Przez ostatnie pięć lat uczestniczyliśmy w finansowaniu ponad 300 transakcji eksportowych o wartości przekraczającej 870 mln zł, których celem była Białoruś. Stanowi to 65 proc. wszystkich finansowanych przez nas projektów. Dzieje się tak, bo Białoruś jest naszym najbliższym sąsiadem o bardzo dużym potencjale rozwoju. Ponadto współpraca z białoruskimi bankami układa się bardzo dobrze, wszelkie formalności załatwiane są szybko, co sprawia, że Białoruś staje się atrakcyjnym rynkiem. Nie bez znaczenia jest również bliskość kulturowa, która ułatwia porozumienie — tłumaczy Anna Gorczyca, zastępca dyrektora departamentu wspierania eksportu BGK.
Grodzieńskie zakłady będą produkować kiełbasę typu salami.
— Nowo zdobyte kompetencje otwierają nam drogę do kolejnych kontraktów. Białoruś to dla nas bardzo ciekawy kierunek. Typ mięsnej produkcji, smaki i cała kultura są podobne do naszej, więc stosunkowo łatwo nam się tam poruszać — twierdzi Andrzej Marchewka. Jego zdaniem, firma ma jeszcze sporo do ugrania w kraju.
— Wraz ze wzrostem polskich producentów żywności rośniemy także my, choć to ich sukcesy eksportowe zdecydowanie bardziej widać. Sprzyja nam m.in. intensywnie inwestująca branża drobiarska, ale też rozwijająca się produkcja tzw. convenience food — uważa szef Promaru. Z właśnie wykańczanego trzeciego zakładu firmy w Zawierciu wyjadą we wrześniu pierwsze aromaty i dodatki do żywności.
— Dzięki tej inwestycji zwiększymy dwukrotnie moce tej części biznesu i znacznie unowocześniamy produkcję. Standardowy dopisek na większości produktów — może zawierać śladowe ilości substancji takich i takich, bo na terenie zakładu są one używane — u nas nie będzie występował — mówi Andrzej Marchewka. Kolejne inwestycje będą dotyczyć trzeciej nogi biznesu — serwisu maszyn.