Propozycja regulacji podzieliła branżę

Marta Markiewicz
opublikowano: 2009-10-27 00:00

Producenci preparatów generycznych i aptekarze są przeciw patologii rabatów. Hurtownicy mają swoje zdanie.

Wraca temat sztywnych cen i marż na leki z list refundacyjnych

Producenci preparatów generycznych i aptekarze są przeciw patologii rabatów. Hurtownicy mają swoje zdanie.

Według Bernarda Wilkosza, prezesa spółki Synteza i szefa Polskiej Izby Przemysłu Farmaceutycznego i Wyrobów Medycznych Polfarmed, prawo jest korzystniejsze dla importerów.

— Limity cenowe prowadzą do strat wytwórców. Importerzy zgłaszają ceny w dolarach, więc mogą nimi manipulować zależnie od kursu. Zazwyczaj robią to "in plus" — twierdzi Bernard Wilkosz.

Także farmaceuci mówią, że "wolnoamerykanka" nie sprzyja pacjentowi, płatnikowi — Narodowemu Funduszowi Zdrowia (NFZ) i aptekom. Grzegorz Kucharewicz, prezes Naczelnej Rady Aptekarskiej, uważa, że przepisy nie są przejrzyste i faworyzują wybrane apteki, zwane przez farmaceutów drenażowymi.

— System rabatowania rodzi patologie: tzw. turystykę lekową, sprzedaż za grosz lub złotówkę, dopłaty za realizację recept. Skąd się biorą na to pieniądze? Z budżetu NFZ, czyli de facto z naszych kieszeni — mówi szef aptekarskiego samorządu.

Według farmaceutów zachęty placówek sieciowych powodują nadmierny popyt. Gdy lekarz zmienia terapię, to podatnicy pokrywają koszty "magazynu leków" w lodówce pacjenta.

Ceny są zawyżone?

Firmy analityczne Pharmaexpert i IMS Health przygotowały symulację usztywnienia cen i marż na leki refundowane. Z obu wynika, że nie pomoże to pacjentowi.

— Na liście refundacyjnej jest ponad 3000 produktów, w tym około 900 sprzedawanych poniżej limitów. Ich rzeczywiste ceny detaliczne są niższe od maksymalnych, obowiązujących w wykazach, o 6-7 proc. Wartościowo ta grupa to prawie 50 proc. leków sprzedawanych w aptece — wyjaśnia Piotr Kula, prezes Pharmaexpert.

Dodaje, że efektem będą podwyżki dla pacjenta, dla NFZ i dalsze pogorszenie sytuacji słabszych aptek. Podobnie mówią eksperci z IMS Health: zamrożenie cen i marż spowoduje wzrost wartości rynku detalicznego o około 6,6 proc., czyli o 812 mln zł.

— Przyjęliśmy m.in. że ceny pozostaną na poziomie cen maksymalnych, obowiązujących na listach refundacyjnych, struktura spożycia się nie zmieni, a marża hurtowa zatrzyma się na 8,68 proc. Okazuje się, że pacjenci zapłaciliby o 740 mln zł, czyli o 17,5 proc. więcej, a NFZ dopłaciłby kolejne 0,9 proc., czyli prawie 73 mln zł — wskazuje Tomasz Zarzycki, dyrektor generalny IMS Health.

Aptekarze są przeciw podwyżkom.

— Skoro ceny leków refundowanych są negocjowane przez Ministerstwo Zdrowia, a następnego dnia opusty na 10 opakowań dochodzą do 50 proc., to chyba jest rezerwa do obniżenia i urealnienia cen preparatów — zauważa Grzegorz Kucharewicz.

Dodaje, że rabaty sięgają 40 proc. dla leków generycznych i nawet do 70 proc. dla preparatów innowacyjnych.

— Pokrywa je pacjent, bo cena jest ustawiana tak, by można ją było obniżać. W efekcie jest zdecydowanie wyższa od limitu refundacji, który ustanawia Ministerstwo Zdrowia — tłumaczy Bernard Wilkosz.

Ale z danych PharmaExpert wynika, że ceny leków są dziś u nas najniższe w Europie. Trudno się więc spodziewać, że producenci zechcą je jeszcze obniżać.

Weto dla stałych cen

Producenci leków innowacyjnych i hurtownicy uważają uregulowanie cen i marż na leki refundowane za nie najszczęśliwszy pomysł.

— Pacjent płaci za lek refundowany do 40 proc. ceny. To najwyższy wskaźnik w Europie. Powinno się utrzymać grę rynkową między aptekami, producentami i hurtowniami — uważa Paweł Sztwiertnia, dyrektor generalny Związku Pracodawców Innowacyjnych Firm Farmaceutycznych Infarma.

System ustalania cen dostatecznie reguluje rynek, a dzięki konkurencji pacjenci zyskują dostęp do tańszych preparatów — twierdzi związek.

Wyeliminowania rabatów i wprowadzenia sztywnych marż boją się hurtownicy.

— Zablokowanie możliwości podziału marży procentowej spowoduje upadek wielu hurtowni, zapaść na rynku i zwolnienia. Ministerstwo Zdrowia, zgodnie z uchwałą Rady Ministrów, musi przedstawić konkretne wyliczenia, dowodzące słuszności zmian. Jeśli nie jest w stanie tego zrobić, to nie powinno ich wprowadzać — zauważa Andrzej Tarasiewicz ze Związku Pracodawców Hurtowni Farmaceutycznych, do którego należą m.in. giełdowi Prosper, Polska Grupa Farmaceutyczna i Torfarm.

Irena Rej, szefowa Izby Gospodarczej Farmacja Polska, podkreśla, że najważniejszy jest pacjent.

— Dopóki strony nie przedstawią rzetelnych analiz wpływu regulacji na pacjenta, dopóty nie można decydować o zmianach systemu prawnego — mówi Irena Rej.

18,7

mld zł Taką wartość, według cen producenta netto, osiągnie w 2009 r. rynek leków w Polsce.