Przebiec maraton to więcej niż marzenie

Marta Prus
opublikowano: 2024-10-25 13:30

Robert Podleś, prezes produkującej zabawki firmy Cobi, przebiegł kilkadziesiąt ultramaratonów, zdobył też koronę maratonów świata. Choć musiał zwolnić po kontuzji, wciąż szuka nowych sportowych wyzwań.

Posłuchaj
Speaker icon
Zostań subskrybentem
i słuchaj tego oraz wielu innych artykułów w pb.pl
Subskrypcja

Wszedł do biznesu w latach 80. XX w. Jako agent Stołecznej Estrady sprowadzał, remontował i ustawiał w lokalach flippery – maszyny do gier zręcznościowych. Kupował też gry elektroniczne typu Pac-Man. Pod koniec dekady sprzedał te maszyny i zainwestował w prasy do produkcji puzzli. Po transformacji gospodarczej zaczął też wydawać gry planszowe – w 1990 r. jego „Komandosi” zostali grą roku w rankingu czasopism „Świat Młodych” i „Razem” – oraz importować zabawki. Produkcją klocków konstrukcyjnych dla dzieci zajął się przypadkiem…

– Znajomy, który prowadził małą narzędziownię, zapytał mnie, czy nie chciałbym przejąć kilku form wtryskowych do produkcji klocków, które klient zamówił, ale nie odebrał. W rezultacie w 1990 r. wspólnie założyliśmy spółkę Cobi i zaczęliśmy produkować klocki – wspomina Robert Podleś, prezes grupy Cobi, producenta klocków konstrukcyjnych oraz importera i dystrybutora zabawek.

Zakład z przyjacielem

Także bieganie pojawiło się w jego życiu przypadkiem, kilkanaście lat temu, w rezultacie… przegranego zakładu.

– Grałem w tenisa przez ponad 20 lat. W końcu zaczęliśmy się zakładać z przyjacielem o wynik meczów – przegrany musiał przebiec 10 km, a wygrany pięć. Ponieważ częściej przegrywałem, w pewnym momencie stwierdziłem, że bieganie bardziej mnie cieszy niż gra w tenisa – mówi maratończyk.

Na imprezie ogrodowej u przyjaciela poznał Bogusława Mamińskiego, olimpijczyka, wicemistrza świata i Europy w biegach na 3 km z przeszkodami, organizatora corocznego biegu Biegnij Warszawo na dystansie 10 km, oraz Romana Krupanka, doświadczonego trenera lekkiej atletyki. Zasugerowali mu, że jeśli jest w stanie przebiec 5–10 km, bez problemu może się w pół roku przygotować do maratonu.

– Stwierdziłem, że to raczej niemożliwe. Maraton wydawał mi się niedoścignionym marzeniem – mówi Robert Podleś.

Dwa tygodnie po tej rozmowie wziął udział w półmaratonie Land Rover Marathon na Malcie. Po tym sukcesie z jeszcze większym zaangażowaniem przystąpił do treningów. Zaledwie półtora miesiąca później doścignął marzenie i w marcu 2011 r. przebiegł swój pierwszy maraton w Rzymie.

Po górach na przełaj

Bieganie stało się częścią jego życia. Uczestniczył w 26 maratonach, zdobywając koronę maratonów świata. Ten cykl obejmuje sześć największych i najbardziej prestiżowych biegów maratońskich na świecie rozgrywanych w Berlinie, Nowym Jorku, Tokio, Chicago, Londynie i Bostonie. Jego największą pasją stały się jednak ultramaratony – biegi przełajowe górskie na dystansach powyżej 50 km.

– Bieganie w ekstremalnych warunkach, takich jak Marathon de Sables (Maraton Piasków po pustyni południowego Maroka) czy Ultra-Trail Mount Fuji, czyli 170 km dookoła masywu Fuji w Japonii, kiedy przez cały bieg lał deszcz i było błoto, to chwile, które zostają w pamięci na zawsze – twierdzi ultramaratończyk.

Najlepiej wspomina maraton w Rotterdamie, gdzie osiągnął najlepszy wynik – 3 h i 6 min. Podobny czas zdobył także w maratonach w Berlinie, Bostonie i Monachium. Kilka razy uczestniczył też w warszawskim maratonie.

Podczas wspólnych treningów z innymi biegaczami poznał wiele osób, z którymi potem brał udział w maratonach. Często łączył ich nie tylko sport, lecz także relacje biznesowe. Większość treningów wolał jednak odbywać indywidualnie.

– Jestem zorientowany na wynik, dlatego choć mieliśmy dwa grupowe treningi w tygodniu, pozostałe odbywałem sam. Nigdy nie byłem zwolennikiem treningów po pracy. Poranne ćwiczenia zawsze bardziej odpowiadały mojemu rytmowi – wyjaśnia Robert Podleś.

Początkowo wystarczała mu godzina intensywnego biegu, by osiągnąć zamierzone zmęczenie. Wraz z przejściem do regularnych, pięcio- czy sześciodniowych treningów tygodniowo pojawiły się trudności.

– Problemy z przeciążeniem mięśni, bóle w przyczepach… Było to dla mnie frustrujące, bo nie lubię, gdy coś mi nie wychodzi – przyznaje biegacz.

Te nadwyrężenia powodowały przerwy w treningach. Trenerzy, mając świadomość ryzyka, szybko zareagowali, wprowadzając zmiany w programie ćwiczeń. Zmniejszyli intensywność, wprowadzili fizjoterapię i po roku udało się opanować sytuację. Przez wiele lat treningi przebiegały bez większych problemów, aż do 2022 r., kiedy zakażenie koronawirusem wpłynęło na wyniki Roberta Podlesia. Podczas biegu na dystansie 120 km w Dolomitach po przebiegnięciu 70 km musiał się wycofać.

– Zegarek pokazywał, że jestem w pełni wydolny, ale moja prędkość spadła o 30–40 proc. Okazało się, że biegłem z covidem, co początkowo zignorowałem, choć przed startem miałem dreszcze. Sądziłem jednak, że przejdą – przyznaje biznesmen.

Golf zamiast maratonów

W 2023 r. po raz drugi musiał zrezygnować z tego biegu, tym razem z powodu kontuzji stopy. Okazała się tak poważna, że wymagała operacji. Na pierwszy trening wybrał się pół roku po zabiegu, 1 stycznia 2024 r., jednak już po kilku minutach… doszło do zerwania ścięgna Achillesa, co zakończyło się kolejną operacją.

– Jeszcze nie wiem, czy wrócę do biegania. Do końca roku mam zakaz aktywności fizycznej, więc uczę się grać w golfa – mówi Robert Podleś.

Bieganie nauczyło go cierpliwości, której wcześniej mu brakowało.

– Byłem niecierpliwy przez większość życia, ale dzięki biegom nauczyłem się czekać na wyniki. W bieganiu, podobnie jak w biznesie, masz jasno określoną metę i nie odpuszczasz, dopóki jej nie osiągniesz – wyjaśnia przedsiębiorca.

Chociaż bieganie nie miało bezpośredniego wpływu na jego działalność biznesową, regularne treningi stwarzały mu idealne warunki do refleksji.

– Bieganie jest doskonałą okazją do przemyślenia różnych spraw – nie tylko związanych z pracą, lecz także z życiem osobistym. Czasem po treningu wracałem z nowym spojrzeniem na problemy w pracy – mówi Robert Podleś.

Nowe wyzwania

Chociaż nie jest pewien, czy wróci do biegów ultramaratońskich, nie wyklucza, że kiedyś jeszcze weźmie udział w maratonie.

– Jeśli zdrowie pozwoli, chciałbym znów wystartować. Na razie jednak skupiam się na golfie, który dostarcza mi nowych wyzwań i satysfakcji – mówi prezes Cobi.

Czas wolny Roberta Podlesia jest mocno ograniczony – jego większość pochłania sport.

– Gram w golfa od kwietnia, wcześniej nie zdawałem sobie sprawy, ile czasu zajmuje ta aktywność. Każdy weekend spędzam na polu golfowym, poświęcając sześć do ośmiu godzin na trening i grę. Po takim dniu okazuje się, że weekend minął niepostrzeżenie – przyznaje biznesmen.

Przez zaangażowanie w sport nie zostaje mu wiele czasu na inne rozrywki, np. oglądanie telewizji. Zresztą woli od niej książki – preferuje inspirujące historie ludzi sukcesu, np. biografię Elona Muska czy książkę o Philu Knightcie, założycielu Nike. Czasem zdarza mu się sięgnąć po literaturę fantastyczną.

– Bieganie i golf pozwalają mi się rozwijać i dążyć do doskonałości zarówno w sporcie, jak i w biznesie – podsumowuje Robert Podleś.