Przedsiębiorcy liczą na targi i misje

Sylwia WedziukSylwia Wedziuk
opublikowano: 2016-03-06 22:00

Najlepszym wsparciem byłoby dofinansowanie wyjazdów na targi czy misje, nie tylko dla wybranych branż. I lepsze warunki do funkcjonowania w kraju

Zapytaliśmy eksporterów, którzy z niecierpliwością czekają na konkrety w ramach planowanego wsparcia rządu, w jaki sposób najlepiej mógłby się on przyczynić do zdobywania przez nich zagranicznych rynków.

Programy branżowe

Większość eksporterów przede wszystkim liczy na pomoc w postaci promowania wizerunku Polski za granicą oraz ułatwiania kontaktów z kontrahentami. Ten drugi cel można osiągnąć dzięki ułatwieniu, za pomocą dofinansowania, dostępu do branżowych targów czy misji. Ten rodzaj pomocy za najbardziej wartościowy uważa m.in. Paweł Ossowski, business development manager w Zarys International Group.

— Takie wsparcie pozwala firmom działać bardziej precyzyjnie i szybciej trafiać do potencjalnie zainteresowanych kontrahentów. Przynosi to lepsze skutki niż ogólne działania — mówi Paweł Ossowski. Podczas kadencji poprzedniego rządu Zarys korzystał z programu branżowego Polska Medical. Polegał on właśnie na dofinansowaniu wyjazdów handlowych na misje i targi branżowe oraz przygotowania materiałów promocyjnych.

— Udział w tym programie przełożył się realnie na wzrost obrotów naszej firmy. Gdybyśmy z niego nie skorzystali, nie pojechalibyśmy choćby do Dubaju, ponieważ w ogóle nie planowaliśmy ekspansji w tym kierunku. Dziś natomiast mamy kontrakty niemal we wszystkich krajach Zatoki Perskiej — twierdzi Paweł Ossowski. Podobną pomoc ceni sobie Jan Malek, prezes firmy Radiolex, produkującej obudowy i rozdzielnice elektryczne przeznaczone dla przemysłu, budownictwa, energetyki i teleinformatyki.

— Tylko raz podczas 28 lat działania skorzystaliśmy z pomocy. Był to bardzo prosty w swojej konstrukcji program Paszport do eksportu — polegał na zwracaniu części kosztów związanych z udziałem w misjach i targach. Dzięki takim wyjazdom udało nam się zdobyć masę kontaktów, z których część przełożyła się na realne zamówienia, m.in. z Chin, USA czy Chile — mówi Jan Malek.

Niedostrzeżone potencjały

Włodzimierz Lewin, współwłaściciel JJW, firmy produkującej skarpetki, jest zdania, że pomoc należy rozszerzyć również o wyroby, które nie mieszczą się na liście wspieranych branż i krajów, oczywiście po wykazaniu przez producenta ich eksportowego potencjału. Tego samego zdania jest Monika Kowal, właścicielka Soti Natural, producenta butelkowanej zielonej herbaty premium bez dodatku chemii i słodzików, która zwraca uwagę, że wsparcie nie powinno dotyczyć tylko wybranych branż.

— Jeżeli firma ma produkt oraz zainteresowanych kontrahentów za granicą, to niezależnie od branży czy miejsca pozyskiwania składników do produkcji powinna mieć możliwość ubiegania się o wszystkie formy wsparcia, szczególnie w postaci wystawiania się na targach zagranicznych. To najlepsze źródło pozyskiwania kontraktów, ale wiąże się dużymi kosztami, na które nie zawsze stać przedsiębiorców — tłumaczy Monika Kowal. Zgodnie z kryteriami programów wspierania eksportu jej firma często nie jest traktowana jako polska, mimo że podatki płaci w Polsce, zatrudnia tylko Polaków i w Polsce inwestuje, np. w centralny magazyn, ponieważ... napój jest produkowany na Tajwanie.

Chcą iść dalej

Eksporterzy liczą też, że rząd im pomoże wychylić głowę poza Unię Europejską. — Pomoc w zdobywaniu nowych rynków, nawet najbardziej odległych, jest szczególnie cenna, głównie ze względu na załamanie rynku wschodniego. Mocno je odczuliśmy i trudno nam wypełnić tę lukę — tłumaczy Mariusz Hanczka, prezes produkującej bieliznę firmy Corin. Zdaniem Henryka Hałajki, właściciela firmy ZC Polesie z Radzynia Podlaskiego, handlującej produktami spożywczymi, najlepszą formą wsparcia byłoby stworzenie polskich przyczółków w krajach, do których wysyłka towaru jest szczególnie niebezpieczna, a polskie instytucje czy konsulaty działają tam w ograniczonym zakresie. — Chodzi o coś w rodzaju polskich punktów dystrybucyjnych, gdzie można by wysyłać produkty z Polski, skąd trafiałyby w głąb kraju, do lokalnych kontrahentów — mówi Henryk Hałajko. Jego zdaniem, takie punkty rozwiązałyby istotny problem polskich przedsiębiorców, którzy często rezygnują z obiecujących kontraktów, np. w Afryce, ponieważ

mają obawy o bezpieczeństwo przesyłki czy brak zapłaty. — Żadna instytucja w Polsce nie chce ubezpieczyć takiej wysyłki. Gdyby natomiast produkty trafiały do polskiej firmy znajdującej się na miejscu, obawy byłyby mniejsze. Tym bardziej że nie ma problemu z dystrybucją przywiezionych z Polski produktów, bo w Afryce sprzeda się dzisiaj wszystko. Problem polega tylko na tym, jak to bezpiecznie dostarczyć — twierdzi Henryk Hałajko. Przedsiębiorcy zwracali też uwagę, że wsparcie rządu jest potrzebne także w przypadku ograniczeń stawianych im przez różne kraje w celu ochrony swojego rynku.

— Przykładem takiego ograniczenia było wprowadzenie minimalnej stawki dla firm transportowych obsługujących niemiecki rynek — mówi Mariusz Pawlak, partner w Lorek Pawlak Family Office.

Nie przeszkadzać

Eksporterzy podkreślają ponadto, że jedną z kluczowych form wsparcia eksportu jest także… stworzenie im odpowiednich warunków do rozwoju działalności w Polsce.

— Wystarczyłoby na przykład zdjąć z przedsiębiorców niektóre obciążenia i mieć do nich trochę więcej zaufania. Zdarzyło nam się kiedyś, że mieliśmy dużą sprzedaż, a w efekcie trzeba było zapłacić wysoki VAT. Ponieważ płatność od kontrahentów dostaliśmy w późniejszym terminie, spóźniliśmy się nieco z zapłatą VAT, co spowodowało natychmiastową reakcję — groźbę egzekucji i komornikiem. Ze względu na specyficzne okoliczności trzeba mieć w takiej sytuacji więcej wyrozumiałości. Większa sprzedaż przyniosła nam więcej kłopotów niż korzyści — opowiada Jan Malek. Jego zdaniem, eksporterzy poradzą sobie ze znalezieniem partnerów, o ile warunki w kraju będą im sprzyjać.

— Działamy na rynku 28 lat i współpracujemy z kontrahentami w 18 krajach, a tylko raz skorzystaliśmy ze wsparcia rządu — mówi Jan Malek. O tym, że firmy poradzą sobie za granicą również bez wsparcia rządu, przekonany jest także Paweł Ossowski.

— Jednak dzięki pomocy droga do sukcesu będzie znacznie krótsza. Przyczyni się także do poprawy naszej konkurencyjności na arenie międzynarodowej, bo trzeba pamiętać, że w wielu krajach podobna pomoc jest na dużo bardziej rozwiniętym poziomie, co już na początku daje działającym tam firmom przewagę konkurencyjną — tłumaczy Paweł Ossowski.

JUŻ PISALIŚMY: „PB” z 2.03.2016 r. W ubiegłym tygodniu na naszych łamach eksporterzy oceniali plany wsparcia ekspansji polskich firm zaprezentowane w planie rozwoju przez wicepremiera Mateusza Morawieckiego.