Eksperci Centrum Analiz Ekonomicznych (CenEA) po raz kolejny pochylili się nad programami wyborczymi. Tym razem wzięli pod lupę pełne kampanijne menu od prawej do lewej strony sceny politycznej i skrupulatnie policzyli, jaki rachunek przyjdzie zapłacić Kowalskiemu i budżetowi państwa.

— Wyborcy zostali postawieni przed dość trudną decyzją. Mogą wybrać jeden spośród wielu kosztownych dla budżetu państwa programów albo niejasny i niemożliwy do zweryfikowania nowy system podatkowy proponowany przez PO — mówi Michał Myck, dyrektor CenEA.
Najwyższy rachunek
Najhojniejsi są — zdaniem analityków CenEA — politycy spod szyldu Zjednoczona Lewica. Koszt ich obietnic dla finansów publicznych to, bagatela, prawie 80 mld zł rocznie, i to bez uwzględnienia specjalnej premii obywatelskiej, którą partia obiecuje wypłacić Kowalskiemu, gdy PKB będzie solidnie rósł (eksperci szacują jej koszt na 18,1 mld zł).
— Mimo planowanego wprowadzenia 40-procentowej stawki PIT podniesienie kwoty wolnej od podatku do 21 tys. zł oznaczałoby koszt dla budżetu w wysokości 57,8 mld zł — wylicza Mateusz Najsztub, ekspert CenEA.
Do tego trzeba dodać planowaną obniżkę stawek VAT, znaczący wzrost zasiłków rodzinnych i z pomocy społecznej oraz podwyżkę emerytur. Na realizacji pomysłów partii najwięcej skorzystaliby najbiedniejsi.
— Dochód 10 proc. najuboższych wzrósłby niemal o 30 proc., chociaż skorzystaliby też najbogatsi, których gospodarstwa domowe zyskałyby około 2 proc. — zwraca uwagę ekspert CenEA. Bardzo szczodre są też polityczne obietnice Pawła Kukiza, który jest gotów dosypać obywatelom ponad 67 mld zł — najwięcej… najzamożniejszym. Najważniejszym punktem polityki podatkowej jest ograniczenie obciążeń w PIT poprzez podwyżkę kwoty wolnej od podatku do 10 tys. zł i zmianę sposobu jej stosowania, a docelowo — likwidacja PIT. — Na podniesieniu kwoty wolnej zyskują przede wszystkim zamożne gospodarstwa — przypomina Mateusz Najsztub.
Dzięki Kukiz ’15, najbogatszej jednej dziesiątej Polaków przybędzie w portfelu ponad 1,3 tys. zł miesięcznie, a najbiedniejszym — zaledwie 64 zł. Pierwszą trójkę najhojniejszych zamyka PiS. Eksperci CenEA podliczyli wyborcze plany partii na prawie 45 mld zł. To rachunek głównie za podwyżkę kwoty wolnej do 8 tys. zł, 500 zł na dziecko oraz zero VAT na ubranka dziecięce. Kto zyska? Niemal wszyscy, bo wejście w życie trzech pomysłów jednocześnie da najbiedniejszym prawie 280 zł co miesiąc, a najbogatszym niewiele mniej — 244 zł. Więcej zyskają samotni rodzice i małżeństwa z dziećmi.
Prezenty dla wybranych
Reszta partii nie jest już tak rozrzutna. Partia Razem ma program wart prawie 16 mld zł, jego główne punkty to czterokrotny wzrost kwoty wolnej i aż 5 stawek PIT. Jeśli uwzględnić zmiany w socjalu, najwięcej zyskają najmniej zarabiający. Podatnicy o najwyższych dochodach stracą natomiast 5 proc. Nowoczesna Ryszarda Petru to koszt dla budżetu na poziomie 6 mld zł rocznie i korzyść głównie dla najbogatszych, których dochód wzrośnie o 3,3 proc. To efekt wprowadzenia liniowego 16-procentowego PIT i VAT oraz likwidacja ulgi na dzieci. Zdaniem ekspertów, najmniej publiczną kasę zamierza obciążyć PSL.
Plany podatkowo-składkowe partii są skierowane głównie do najbiedniejszych emerytów i rencistów i mają kosztować 3,7 mld zł. Eksperci nie byli w stanie zweryfikować planów wyborczych PO i partii KORWiN. Janusz Korwin-Mikke obiecuje tak wiele zmian w gospodarce, że trudno policzyć ich konsekwencje dla portfeli. PO natomiast odkryła za mało kart, żeby ekonomiści byli w stanie zweryfikować koszt proponowanej przez tę partię rewolucji podatkowej, który politycy szacują na 10 mld zł.
— Ze względu na koszty wprowadzenie większości programów wyborczych jest bardzo mało prawdopodobne albo wręcz niemożliwe w obecnej sytuacji gospodarczej — podkreśla dyrektor CenEA. © Ⓟ