Gdy milicjant poszedł do bankomatu, aby sprawdzić stan konta, zobaczył sumę z wieloma zerami. Trudno było mu uwierzyć własnym oczom, dlatego dla pewności wyjął tysiąc rubli, czyli ok. 100 zł i zobaczył, że jego stan konta niemal się nie zmienił.
Stróż prawa przyznał, że do głowy zaczęły przychodzić różne myśli.
Najpierw zadzwonił do kolegów po poradę. Ci natychmiast poprosili, aby pożyczył im na kupno mieszkania, auta, a najlepiej całego salonu samochodowego.
Potem zaczął się zastanawiać, czy nie wyjąć całej sumy i nie zabawić się solidnie. Jednak - jak napisała jedna z rosyjskich gazet - u mężczyzny zwyciężył syndrom milicyjnego obowiązku i fakt zgłosił do banku - gdzie za swoje porządne zachowanie usłyszał skromne „dziękujemy”.
Na pamiątkę milicjantowi został wyciąg z konta z saldem, którym przez
chwilę dysponował.