Ci, którzy oszczędzają na przyszłą emeryturę w trzecim filarze, czyli w programach takich, jak PPK, IKE i IKZE, nie mają w tym roku powodów do zadowolenia. Przy bessie na warszawskiej giełdzie fundusze zarządzające pieniędzmi odkładanymi na starość mają negatywną stopę zwrotu.
Czy w takiej sytuacji nie byłoby sensowniejsze po prostu wydanie pieniędzy tu i teraz? Na takie pytanie mieli odpowiedzieć uczestnicy Forum Ekonomicznego w Karpaczu podczas debaty „Hedonizm czy ascetyzm. W niespokojnych czasach wydawać czy oszczędzać?" zorganizowanej przez Polski Fundusz Rozwoju (PFR).
– Każdy obywatel musi sam podejmować racjonalne decyzje finansowe, państwo jest od tego, by dać mu narzędzia. Polacy mają z roku na rok coraz więcej pieniędzy do dyspozycji. Jeszcze 15 lat temu wydawaliśmy przeciętnie ponad 90 proc. dochodów, teraz według danych GUS możemy oszczędzać blisko 40 proc. Problemem wciąż jest jednak to, że trzymamy pieniądze w niespecjalnie przynoszących zyski miejscach – nie tyle oszczędzamy, co tracimy realnie, bo mamy gotówkę albo pieniądze na rachunkach bieżących. Od dwóch lat mamy jednak do czynienia z rewolucją związaną z PPK. To jest młody program, sprawił jednak, że w tej chwili 2,5 mln Polaków realnie i dodatkowo oszczędza na emeryturę – mówił Bartosz Marczuk, wiceprezes PFR.
Budowanie majątku
Scenariusz debat panelowych rzadko przypomina scenariusze kryminałów, więc zakończenie, wnioski i konkluzje łatwo przewidzieć. Uczestnicy dyskusji co do zasady zgadzali się, że lepiej oszczędzać, niż wydawać. Zalecali cierpliwość i pozytywistyczną pracę u podstaw.
– Potrzebujemy w Polsce nie finansowego hedonizmu czy ascezy, tylko długoterminowego bezpieczeństwa finansowego. To wymaga czasu – jako naród stopniowo się bogacimy, ale aktywa osobiste i rodzinne majątki zwyczajnie potrzebują czasu, by się zbudować – mówił Artur Soboń, wiceminister finansów.
W Polsce często mówi się o „doganianiu Zachodu”, ale aktualnie w kwestii bogacenia się naśladowanie bardziej rozwiniętych krajów może nie być najlepszym pomysłem.
– Wciąż akumulujemy mało kapitału, a jednocześnie grozi nam to, że zbyt wcześnie poczujemy się bogaci. W statystykach dochodu rozporządzalnego wyglądamy coraz lepiej, przynajmniej jeśli chodzi o procentowy wzrost, ale w liczbach rzeczywistych nie jest już różowo. Trzeba więcej oszczędzać i inwestować, bo ze społeczeństwa zamożnego łatwo stać się biedniejszym. To się dzieje w Europie Zachodniej. Już dziś przerażająca większość ludzi wchodzących tam na rynek pracy nie wierzy, że realnie będzie miała takie dochody, jak ich rodzice – przestrzegał Marek Dietl, prezes GPW.

Emerytalne ciułanie
Na razie polscy emeryci najczęściej nie mają specjalnego majątku i po latach opłacania składek żyją z tego, co wypłaca im Zakład Ubezpieczeń Społecznych (ZUS).
– Z analizy budżetów gospodarstw domowych emerytów w Polsce wynika, że pieniądze, którymi rozporządzają, pochodzą w 85 proc. ze świadczeń publicznych. W innych krajach Unii Europejskiej to jest 60, 50 albo 40 proc. To efekt kilkudziesięciu lat pracy wykonanej w Europie Zachodniej po drugiej wojnie światowej. U nas tę pracę trzeba jeszcze wykonać i edukować społeczeństwo, że należy systematycznie oszczędzać i być indywidualnie przezornym – mówiła Gertruda Uścińska, prezes ZUS.
Systematyczne oszczędzanie na emeryturę na masową skalę ma ułatwiać przede wszystkim program PPK.
– Okres wdrożenia PPK nie był łatwy – najpierw wybuchła pandemia, teraz przyszła wojna i wysoka inflacja. Rzeczywistość więc nam nie sprzyja, a Polacy nie mają zbyt dużego doświadczenia oszczędnościowego. To jest obciążenie historyczne – majątki w Polsce trudno było przekazywać z pokolenia na pokolenie, bo albo przychodziły zabory, albo wojna, albo PRL. Od trzech dekad natomiast nadrabialiśmy zaległości konsumpcyjne, edukacyjne i infrastrukturalne i na to, a nie na oszczędzanie, szły pieniądze – tłumaczył Bartosz Marczuk.
W PPK jest obecnie ok. 2,5 mln uczestników, czyli znacznie więcej, niż odkłada pieniądze na IKE i IKZE.
- Ci, którzy pozostali w programie, w znakomitej większości zrobili to świadomie i są miło zaskoczeni wysokością oszczędności zgromadzonych na rachunkach, gdy się w końcu na nie zalogują. Jest oczywiście grono osób, które wypłacają te pieniądze, ale tę możliwość dopuściliśmy całkowicie świadomie – po doświadczeniu z OFE, niezbyt dobrze wytłumaczonym społeczeństwu, nie mogły dziwić obawy i trzeba sporego wysiłku, by zbudować zaufanie do nowego programu. Liczba oszczędzających rośnie i perspektywy są pozytywne – mówił Robert Zapotoczny, prezes PFR Portal PPK.
Giełdowy kłopot
Zbigniew Jagiełło, były prezes PKO BP i członek rady programowej Forum Ekonomicznego, określił się jako „umiarkowany pesymista” w kwestii tego, czy Polacy tłumnie zadbają o swoje finansowe bezpieczeństwo w długim terminie.
– Chyba zbyt wiele oczekujemy od dwudziesto- czy trzydziestoparolatków, naprawdę trudno wymagać, by masowo myśleli o wysokości przyszłych świadczeń emerytalnych. Bogactwo narodów bierze się z pracy i podstawą jest to, by mieszkańcy osiągali regularny dochód, dzięki czemu w końcu będą mogli systematycznie odkładać pieniądze. Oczywiście przydałaby się też zmiana postrzegania giełdy – dziś myśli się o niej powszechnie w kategorii gry giełdowej, a w grze można wygrać lub przegrać. A giełda może być też systematyczną pracą, obliczoną na generowanie zysków w długim terminie – mówił Zbigniew Jagiełło.
Szef warszawskiej giełdy podkreślał, że do inwestowania na parkiecie trzeba przede wszystkim mieć odpowiednie predyspozycje psychiczne, więc to nie dla każdego.
– Trzeba akceptować przejściowe straty i być systematycznym. Trzeba też rozumieć korelacje i ich konsekwencje – szczególnie dziś widać wyraźnie, że można mieć pozornie zdywersyfikowany portfel z wieloma spółkami, ale wszystkie spadają, bo są wrażliwe na te same czynniki – mówił Marek Dietl.
Szefowa ZUS z kolei zachowuje umiarkowany optymizm i spodziewa się, że czas zbuduje świadomość.
– Nie można patrzeć pesymistycznie i dramatycznie pytać, czy będą, czy nie będą emerytury. Będą. Nowy system emerytalny w pełni dotyczy tych, którzy rozpoczną pobieranie świadczeń po 2040 r. To jeszcze sporo czasu, by informować i uświadamiać obywateli, że trzeba pracować legalnie, płacić składki i gromadzić dochody na starość nie tylko w systemie publicznym. Trzeba też pamiętać o tym, że im dłuższa aktywność zawodowa, tym emerytura będzie wyższa. Gdy osiągnie się odpowiedni wiek, każdy dodatkowy rok pracy podwyższa świadczenie o średnio 10-15 proc. – podsumowywała Gertruda Uścińska.