Ministerstwo Zdrowia pracuje nad projektem nowelizacji ustawy o wychowaniu w trzeźwości i przeciwdziałaniu alkoholizmowi. Poszerza on katalog miejsc objętych zakazem sprzedaży i spożywania alkoholu o teren kąpielisk, pływalni i przedsiębiorstw podmiotów leczniczych. Wprowadza też zakaz sprzedaży wódki, wina czy piwa w handlu obnośnym i obwoźnym. Proponowane przepisy nakładają na sprzedawców alkoholu obowiązek żądania okazania dokumentu potwierdzającego wiek nabywcy. Obecnie prawo daje im możliwość wylegitymowania klientów, którzy mogą mieć mniej niż 18 lat. Przedsiębiorcy, którym zostanie udowodniona sprzedaż nieletnim napojów wyskokowych, automatycznie otrzymają zakaz prowadzenia obrotu alkoholem.
Nic o nas bez nas
— Proponowane rozwiązania same w sobie nie są może tak dotkliwe, bo np. obowiązek legitymowania proponowaliśmy sami. Natomiast jest kwestią dyskusyjną, czy pracownicy sklepów mają jakiekolwiek uprawnienia do przeglądania dokumentów klienta. Dlatego praca nad tymi zapisami powinna być szczegółowo konsultowana z naszym środowiskiem — tłumaczy w rozmowie z „PB” Waldemar Nowakowski, prezes Polskiej Izby Handlu, zrzeszającej kilkadziesiąt tysięcy podmiotów zajmujących się handlem detalicznym i dystrybucją.
Zwraca jednak uwagę, że wiele podejmowanych przez resort decyzji, które w konsekwencji będą wpływały na zasady obrotu alkoholem, nie jest konsultowanych z przedsiębiorcami. Przykładem może być przyjęty przez resort „Europejski plan działań WHO w sprawie ograniczenia szkodliwego spożycia alkoholu na lata 2012-20 r.”.
— Wprawdzie jego zapisy są bardzo ogólne, ale stwarzają możliwość wprowadzenia konkretnych restrykcji związanychnp. z zaleceniami WHO dotyczącymi poważnych ograniczeń w sprzedaży alkoholu, co mocno uderzyłoby w branżę — mówi prezes izby. WHO zaleca m.in., by wyłączność na handel alkoholem miała administracja państwowa, a sklepy z napojami wyskokowymi znajdowały się tylko na obrzeżach miast i były otwarte do ośmiu godzin dziennie.
Akcyzowa pokusa
Wprowadzenie w Polsce tak poważnych ograniczeń wydajesię mało prawdopodobne. Ministerstwo Zdrowia chce jednak uderzyć kupujących i sprzedających alkohol po kieszeni, doprowadzając do podniesienia akcyzy na alkohol.
— Przeprowadzone w ostatnich dziesięcioleciach badania potwierdzają, że wzrost cen alkoholi stanowi najskuteczniejszą ze znanych strategii zmniejszania poziomu spożycia napojów alkoholowych oraz redukcji szkód zdrowotnych i społecznych spowodowanych przez alkohol. Wzrost cen napojów alkoholowych zmniejsza poziom spożycia wśród młodych ludzi w stopniu większym niż u osób starszych, a także ma większy wpływ na osoby pijące częściej i ryzykownie. Rzutuje to na liczbę epizodów upicia alkoholowego — tłumaczy „PB” Agnieszka Gołąbek, rzecznik prasowy resortu zdrowia.
Podkreśla jednak, że szczegółowy charakter ewentualnej podwyżki akcyzy powinien zostać ustalony we współpracy z Ministerstwem Finansów. Od 2008 r. akcyza na wódkę wynosi 4960 zł za 1000 litrów, a na piwo 7,79 zł za hektolitr piwa (jeden stopień plato — określający zawartość ekstraktu). Na razie — przynajmniej oficjalnie — resort finansów nie planuje podwyższenia akcyzy na alkohol. Przekonywał o tym pod koniec 2011 r. wiceminister Jacek Kapica. Jednak Waldemara Nowakowskiego stanowisko Ministerstwa Zdrowia bardzo niepokoi.
— Samo ogłoszenie, że podwyżka cen jest jedyną i najskuteczniejszą strategią przeciwdziałania problemom alkoholowym, obnaża nieskuteczność wszelkich programów profilaktycznych resortu — mówi prezes izby.