Rewolucja w konopiach

Michalina SzczepańskaMichalina Szczepańska
opublikowano: 2019-05-28 22:00

Gdzie szukać polskiego „jednorożca”? Być może w konopiach. Rolnicy zakładają kolejne uprawy, a nasza odmiana konopi może odmienić światowy rynek

Przeczytaj artykuł i dowiedz się:

  • dlaczego polskie konopie cieszą się tak dużym zainteresowaniem na świecie
  • dlaczego globalne okoliczności sprzyjają inwestycjom w ten sektor rolnictwa
  • czy warto zainwestować w plancje konopi przemysłowych

Największe emocje inwestorów i innowatorów budzą obecnie wyceny start-upów i fintechów. Tymczasem amerykańskie i kanadyjskie fundusze przeczesują m.in. Polskę w poszukiwaniu spółek konopnych. Świeżo zliberalizowany rynek łaknie tych roślin, a polskie know-how kupuje za miliony dolarów.

WIOSNĘ CZYNI:
WIOSNĘ CZYNI:
Jedną z „jaskółek” zainteresowania branżą i inwestowania w nią milionów było zeszłoroczne przejęcie spółki HemPoland założonej przez Macieja Kowalskiego, działacza ruchu Wolne Konopie. Kupił ją kanadyjski gigant branży konopnej za co najmniej kilkanaście milionów złotych
Bartosz Bańka - Agencja Gazeta

Ekstatycznie

Mowa o konopiach przemysłowych różniących się od najbardziej znanych, czyli indyjskich, zawartością substancji psychoaktywnych (przede wszystkim THC — tetrahydrokannabinolu). Dzięki ich minimalnemu poziomowi konopie są legalne. O Olimax New Technologies z Bilczy pod Kielcami prawdopodobnie nikt spoza branży konopi nie słyszał. Niedawno, na początku maja, za ok. 90 mln zł tego producenta konopi przemysłowych kupiła kanadyjska StillCanna. Wczoraj ogłosiła plan rozbudowy polskiej fabryki i doinwestowanie jej ok. 30 mln zł, zaś do tego, co będzie tu wytwarzać i jak mocno się rozwinie, podchodzi „ekstatycznie” — jak sama określa w komunikacie. Chodzi o technologie ekstrakcji CBD (kannabidiolu), czyli pozyskanie jego koncentratu z konopi — na dużą skalę i jak najbardziej efektywnie kosztowo.

To niejedyny przykład akwizycji i inwestycji — w sierpniu zeszłego roku branżowy kanadyjski gigant The Green Organic Dutchman nabył HemPoland, elbląskiego producenta oleju konopnego.

— Dziś popyt w tej branży zdecydowanie przewyższa podaż, a amerykańskie i kanadyjskie koncerny są w stanie skupić na pniu podmioty z tej branży, płacąc kwoty znacznie przewyższające standardowe wyceny takich spółek. W kręgu ich zainteresowań jest również Polska. Ostatnie transakcje to dopiero początek wielkiego ruchu na tym rynku. U siebie fundusze widzą zainteresowanie przetworzonymi konopiami jako dodatkiem do produktów spożywczych, budowlanych, farmaceutycznych czy procesorów, więc zapewnienie sobie dostępu do surowca, pól uprawnych i laboratoriów z technologiami przetwórczymi ma dla nich kluczowe znaczenie — przekonuje Tomasz Kurpisz, partner w kancelarii Kurpisz i Ziobrowski i przedstawiciel grupy Hoban Law, kancelarii specjalizującej się w obsłudze biznesu związanego z konopiami włóknistymi.

Przekonuje, że dla polskiego rolnictwa to idealny moment, by wstrzelić się w to zapotrzebowanie i zdywersyfikować produkcję roślinną.

— Ich zaletą jest co najmniej dwukrotny cykl produkcyjny w ciągu roku i możliwość wykorzystania i sprzedania każdego elementu rośliny. Łodygi wykorzystywane są w budownictwie jako element bardziej ekologicznego „betonu”, w energetyce jako biomasa i w IT jako składnik procesorów. Kwiatostan przerabia się na olejki, woski itp. Trafiają później do kosmetyków czy żywności — dodaje Tomasz Kurpisz.

Raczkujące rynki

Kluczowy jest dostęp do dobrych nasion, a tu Polska ma się czym szczycić. W zeszłym roku ruszył Program Konopny. Instytut Włókien Naturalnych i Roślin Zielarskich rekrutuje rolników, którzy uprawiają konopie przemysłowe na cele nasienne (uzyskują nasiona, które zostają potem sprzedane zainteresowanym uprawą konopi na olej, włókno, biomasę itd.) Witold Czeszak, który odpowiada w instytucie za ten program, informuje, że liczba plantatorów z roku na rok dynamicznie rośnie, ale nie chce podać dokładnej ich liczby.

— Zapotrzebowanie na nasiona na świecie przewyższa podaż, więc przekonujemy rolników, że to ciekawa opcja dywersyfikacji produkcji. Klienci zamawiają u nas nasiona z kilkumiesięcznym wyprzedzeniem. W 2017 r. podpisaliśmy pierwszy kontrakt z USA na poziomie kilku milionów dolarów właśnie na nasiona opracowanych przez nas odmian. W zeszłym roku wynegocjowaliśmy i zawarliśmy kolejną atrakcyjną umowę z amerykańskim odbiorcą — mówi Witold Czeszak.

Po wielu latach prohibicji rynek amerykański zaczął otwierać się na konopie przemysłowe w 2014 r., a lawina ruszyła wraz z podpisaniem przez Donalda Trumpa w styczniu tego roku prawa całkiem liberalizującego ten biznes.

— Amerykanie nie mają wieloletniego doświadczenia i potencjału z zakresu konopi, bo to branża, która oficjalnie nie mogła funkcjonować. To wielka szansa dla nas i chcemy ją wykorzystać. Opracowaliśmy bardzo efektywną odmianę Henola i wierzymy, że zrewolucjonizuje ona globalny rynek. Ma bardzo wysoki plon. W tym roku intensywnie ją rozmnażamy, w przyszłym będzie już szeroko wysiewana — zapowiada Witold Czeszak.

Nasiona to jeden z elementów łańcucha produkcji w branży. Na końcu jest produkt przetworzony. Tu także, jak przekonują przedstawiciele branży, mamy sporo do ugrania.

— Jeszcze nie jest za późno — produkcja i przetwórstwo w UE w tym zakresie wciąż raczkuje, u nas konopie uprawiano historycznie. Obecnie uprawiane są m.in. w okolicach Rzeszowa i to stamtąd wywodzą się dzisiejsi rynkowi gracze. W UE rynek produktów zawierających konopie (w wielu branżach) dopiero zaczyna się rodzić. W USA i Kanadzie jest już mocno rozwinięty. Patrząc na kolejne przepisy i deklaracje dotyczące chociażby emisji CO 2 czy troski o środowisko, to konopie mają szansę na wielką karierę — pochłaniają dwutlenek węgla, przerobienie ich na materiał budowlany generuje mniejszą emisję niż w przypadku produkcji betonu, ich właściwości zdrowotne są wychwalane przez naukowców itd. — wymienia Tomasz Kurpisz.

OKIEM ROLNIKA

Ostrożnie z nowinkami

MARIAN SIKORA, przewodniczący Federacji Branżowych Związków Producentów Rolnych

Temat konopi dopiero zaczyna pojawiać się na spotkaniach z rolnikami, ale to absolutne początki. Na pewno jest sporo ziemi, którą moglibyśmy w ten sposób wykorzystać i której przydałby się płodozmian. Dziś większość z nas stawia na rzepak i pszenicę, widać też początki zainteresowania soją. Kluczowe w rozpropagowaniu nowej uprawy jest jednak zapewnienie odbioru, tzn. zorganizowanie kontraktacji. Przedsiębiorstwo, które się tego podejmie, będzie w stanie przekonać rolników do dywersyfikacji upraw. Wielu pamięta inne nowinki, do których nas przekonywano i które miały być bardzo perspektywiczne — jak np. uprawa wikliny. Dlatego powtarzam naszym rolnikom, którzy wspominają o konopiach — rozwijaj, ale miej pewność, że będzie na to klient.