Robimy naczynia, które mają charakter

Patrycja Pustkowiak
opublikowano: 2023-03-10 14:30

Ceramika jest modna, bo ludzie mają dosyć masowej produkcji. Wolą oryginalne przedmioty wytwarzane w manufakturach. Takie, które są wyjątkowe – mówią Agata Klimkowska i Antonina Kiliś, założycielki Fenek Studio. Ich pracownia ceramiczna działa już osiem lat, a nakrapiane kubki stały się hitem.

Posłuchaj
Speaker icon
Zostań subskrybentem
i słuchaj tego oraz wielu innych artykułów w pb.pl
Subskrypcja
Pod opieką:
Pod opieką:
Fenek to lisek pustynny. Agata Klimkowska i Antonina Kiliś nazwały tak swoją manufakturę, bo chciały, żeby był ich dobrym duchem.
materiały prasowe

Są warszawiankami, które poznały się w Poznaniu. Mimo że Agata Klimkowska jest osiem lat starsza od Antoniny Kiliś, chodziły do jednej klasy na zajęcia w School of Form. Młodsza z dziewcząt była tuż po maturze, zaś Agata Klimkowska studiowała wcześniej ochronę środowiska, antropologię i animację kultury.

Podczas pleneru ceramicznego narzekały na brak ładnych doniczek na rynku. Postanowiły zapełnić tę lukę. Słowo się rzekło – jeszcze w pracowni ceramicznej School of Form stworzyły pierwszą małą serię i pokazały ją podczas Przetworów, warszawskich targów przyjaznego dizajnu. Sprzedały dużo swoich wyrobów i nasłuchały się komplementów. To zachęciło je do działania: założyły konto na Facebooku, potem na Instagramie i wrzucały tam zdjęcia swoich produktów.

Rzemiosło i sztuka:
Rzemiosło i sztuka:
Agata Klimkowska (na zdjęciach) i Antonina Kiliś mówią, że są rzemieślniczkami wykonującymi porcelanowe przedmioty.
materiały prasowe

– Łączył nas gust estetyczny, dobrze się uzupełniałyśmy. Tosia miała dużo większą swobodę pokazywania rzeczy, współpracy z ludźmi, a ja zacięcie rzemieślnicze. Fascynował mnie proces powstawania naszych przedmiotów – wspomina Agata Klimkowska.

Mówią o sobie, że są rzemieślniczkami wykonującymi porcelanowe przedmioty.

Pracownia z witrynką

Nowy początek:
Nowy początek:
Pracownia z witrynką na Tamce się punktem przełomowym w rozwoju studia. Agata Klimkowska i Antonina KIliś przeprowadziły się tam w 2017 r. Na zdjęciu (od lewej) z byłymi współpracownikami.
materiały prasowe

Fenek to lisek pustynny. Nazwały się tak, bo chciały, żeby był ich dobrym duchem. Od 2015 r., kiedy założyły firmę, były częstymi bywalczyniami targów. Teraz wygląda to trochę inaczej.

– Wolimy brać udział w kameralnych wydarzeniach, np. w Święcie Kwiatów czy Święcie Herbaty na Mysiej. A najbardziej sprzedawać u nas w pracowni – cieszę się, że można tu przyjść, zobaczyć, jak to wygląda, dotknąć kubka czy wazonika. Pogadać na spokojnie, a nie w targowym gwarze – mówi Antonina Kiliś.

Ich pierwsza pracownia znajdowała się przy Podskarbińskiej na warszawskiej Pradze. W dawnej fabryce amunicji mieściło się wtedy kilkanaście podobnych warsztatów. Poza wiarą, że ich przedsięwzięcie się powiedzie, nie miały niemal nic – nawet półki zrobiły ze znalezionych na miejscu starych desek. Bywało, że cały dzień spędzały na nogach – wytwarzanie ceramicznych przedmiotów to niełatwa, fizyczna praca z ciężkimi formami gipsowymi. Własnego pieca też nie miały – wypalać naczynia jeździły do znajomej w Grodzisku Mazowieckim.

– Nie wszystkie naczynia wytrzymały te podróże – śmieje się Antonina Kiliś.

Wyjątkowe naczynia:
Wyjątkowe naczynia:
Z pieca studia Fenek nie wyszły dwa identyczne przedmioty. Powtarzają się formy, ale nigdy wzory.
materiały prasowe

Trudne początki nauczyły je pokory i pozwoliły docenić warsztat z prawdziwego zdarzenia, który stworzyły. Mowa o pracowni z witrynką na Tamce, która stała się punktem przełomowym w rozwoju ich działalności. Przeprowadziły się tam w 2017 r.

– Dobrze znałyśmy ten lokal. Nasi znajomi prowadzili w nim kawiarnię Szczotki Pędzle. Chodziłam tam, kiedy byłam jeszcze w gimnazjum, a Agata piekła dla nich ciasta. Obie bardzo lubiłyśmy to miejsce, bo zachowały się oryginalne podłogi, stolarka, okna i witryna. Pomogło nam też to, że był to lokal z przeznaczeniem na artystów i rzemieślników – łatwiej nam było wygrać przetarg i dostałyśmy go na preferencyjnych warunkach – opowiada Antonina Kiliś.

– Odtąd klienci mogli przychodzić do pracowni i podglądać naszą pracę. Wszystkie rzeczy powstają przecież tu, na miejscu. To duża przyjemność i dla nich, i dla nas. Cieszy nas nawet, gdy widzimy przechodniów z ciekawością zerkających przez witrynę do środka. No i teraz nasze rzeczy można kupić też tutaj, nie tylko przez internet – mówi Agata Klimkowska.

Kubki w kropki

Nie tylko do ozdoby:
Nie tylko do ozdoby:
Bestsellerem są kubki. Chyba dlatego, że jak przyznają artystki, są najpraktyczniejsze.
materiały prasowe

Porcelanowe przedmioty z ich pracowni doczekały się własnego rysu – wyróżnia je spójny dizajn, a przez długi czas królowały na nich charakterystyczne kropki. Projektują razem, choć wpadają na nieco inne pomysły. Akceptują je jednak, dają sobie wolność. Co je inspiruje? Odpowiadają, że estetyka japońska, ale też polskie wzornictwo lat 60. Naczynia mają być przede wszystkim funkcjonalne.

– Podstawowe wzory zaprojektowałyśmy tak, by były proste i przede wszystkim nam się podobały. Skąd przychodzą pomysły? Trudno powiedzieć. Chyba po prostu myślę, że byłoby fajnie mieć jakiś przedmiot, i wykonuję go. Czasem myślę o konkretnej osobie, która mogłaby używać tych naczyń, i staram się zaprojektować je tak, by stały się czyimiś ulubionymi – wyjaśnia Antonina Kiliś.

Bestsellerem są kubki. Chyba dlatego, że jak przyznają artystki, są najpraktyczniejsze.

Zmniejszyć ślad węglowy:
Zmniejszyć ślad węglowy:
Fenek Studio tworzy z gliny i masy porcelanowej produkowanej w Polsce. Materiały stara się pozyskiwać lokalnie.
K WYSMYK

Pracownia od początku dawała im niezależność finansową. Taki miały kurs i robiły wszystko, by go utrzymać, bo – jak deklarują – nie chciały pracować w korporacji. Pomagało im to, że kiedy zaczynały, niewielu projektantów zajmowało się porcelaną, bo to trudny materiał, a z drugiej strony rękodzieło było modne, pożądane przez klientów, którzy mieli dość naczyń masowej produkcji.

Na początku było ciężko – harowały od świtu do nocy. Potem postanowiły zwolnić, bo przestraszyły się, że stracą zapał do pracy. W końcu to nie fabryka, hala produkcyjna, pomyślały.

– Chciałyśmy też mieć czas na myślenie o nowych rzeczach, zastanawianie się, czy idziemy w dobrym kierunku, a nie tylko produkować ile wlezie – mówi Agata Klimkowska.

Kierunek na przyszłość

Rozwój:
Rozwój:
Pracownię założyły Agata Klimkowska i Antonina Kiliś (od lewej), ale ekipa Fenka się rozrasta.
materiały prasowe

Zapału nigdy nie straciły, niebawem planują poszerzenie działalności. Chcą zaproponować ludziom warsztaty ze zdobnictwa porcelany tradycyjnymi technikami – malowanie kobaltem i innymi mineralnymi barwnikami. W ich życiu nastąpiły też inne zmiany. Dziś obie są mamami i przyznają, że to mocno wpłynęło na ich pracę.

– Kiedy startowałyśmy z Fenkiem, moją pasją było ogrodnictwo miejskie. Próbowałam z partnerem i z przyjaciółmi założyć ogród społeczny, ale potem urodziłam córkę i miałam już dużo mniej czasu. Teraz, kiedy Rysia jest większa, zajęłam się wikliniarstwem. Robię przedmioty z wikliny i kto wie, może kiedyś zacznę je sprzedawać – mówi Agata Klimkowska.

Droga do sukcesu:
Droga do sukcesu:
Pracownia od początku dawała im niezależność finansową. Taki miały kurs i robiły wszystko, by go utrzymać, bo – jak deklarują – nie chciały pracować w korporacji. Pomagało im to, że kiedy zaczynały, niewielu projektantów zajmowało się porcelaną, bo to trudny materiał, a z drugiej strony rękodzieło było modne, pożądane przez klientów, którzy mieli dość naczyń masowej produkcji.
materiały prasowe

Antonina Kiliś, której dziecko jest jeszcze bardzo małe, przeżywa większą rewolucję. Chwilowo wyjechała nawet z Warszawy i zaszyła się w Karkonoszach.

– Mam pięciomiesięczną córkę, więc zrobiłam sobie przerwę w ceramice, ale za to działam artystycznie na innych frontach, próbuję się rozwijać. Zaczęłam robić biżuterię, pracować w srebrze. Interesuje mnie też projektowanie ubrań, praca z tkaninami. Od ponad roku próbuję zaprojektować koc żakardowy z moimi ilustracjami, które wcześniej ukazywały się na ceramice. Poza tym na razie szkicuję, maluję, zapisuję swoje pomysły i czekam, aż będę gotowa wrócić do pracy na pełen etat. Kiedy już będzie to możliwe, mam nadzieję, że stanie się z hukiem! – deklaruje artystka.