„PB”: Polacy coraz chętniej przeglądają oferty zagranicznych platform e-handlowych — wynika z danych Gemiusa. Wy wiecie, kiedy przeglądanie przeradza się w decyzję zakupową i dochodzi do płatności. Czy rzeczywiście kupujemy więcej za granicą?
Marcin Glogowski, dyrektor generalny PayPal w Europie Środkowej i Wschodniej: My widzimy ten moment prawdy, gdy klient dokonuje zakupu. To jest truizm, że kupujemy więcej w internecie — to się dzieje na całym świecie. Polacy kupują więcej w internecie i kupują więcej za granicą. Jeszcze dwa-trzy lata temu poza Polską kupowało kilkanaście procent użytkowników, w ubiegłym roku było to już 38 proc. Praktycznie dwóch na pięciu Polaków robi sporadycznie lub często e- -zakupy za granicą.
Gdzie robimy te zakupy? W USA, w Europie czy przede wszystkim w Chinach?
Przede wszystkim to może nie, ale połowa z tych, którzy kupują za granicą, kupuje właśnie w Chinach. Inni kupują w Niemczech, w Wielkiej Brytanii, generalnie w Europie. Poza Europą i Chinami kupujemy przede wszystkim treści elektroniczne, czyli te usługi, które nie wymagają poniesienia wysokich kosztów transportu i długiego czekania na dostawę.
Czyli Amerykanom płacimy za Netfliksa i inne usługi streamingowe?
Również za gry, czyli za kontent elektroniczny, chociaż oczywiście nie tylko. Są produkty, za które jesteśmy w stanie zapłacić więcej i poczekać dłużej na dostawę.
Połowa kupujących za granicą kupuje w Chinach. Przede wszystkim na AliExpress czy też na innych serwisach?
AliExpress jest tak duży i tak dominujący, że gros sprzedaży z Chin przypada na niego. Trzeba też pamiętać o tym, że jest niewielu innych sprzedawców w Chinach, którzy przystosowują sprzedaż do polskiego klienta, czyli lokalizują strony. AliExpress opisuje towary w języku polskim, inni mają opisy w języku angielskim, co dla dużej części klientów może być barierą.
Dla wielu klientów, zwłaszcza starszych, barierą przy zagranicznych e-zakupach może być też bezpieczeństwo płatności.
Każdy klient, niezależnie od wieku, potrafi kalkulować. Myśli o tym, co zyskuje — czyli np. korzystną cenę czy rzadkie towary — i co ryzykuje. Ryzyko wiąże się choćby z tym, że zapłaci z góry i nie dostanie towaru lub towary zniszczony. Co wtedy?
Pewnie dlatego Polacy tak lubili płatności za pobraniem.
Lubili i nadal lubią, ale to się zmienia. Jeszcze kilka lat temu było to 40 proc., a teraz jest to poniżej 20 proc. W przypadku zakupów transgranicznych takiej możliwości najczęściej nie ma. Wtedy pozostają takie metody, jak karta kredytowa czy debetowa, co nie jest specjalnie lubiane przez Polaków, albo np. PayPal.
AliExpress akurat — nawiązując do tego, co mówiliśmy o jego „lokalizacji” — umożliwia kupowanie przy pomocy znanych u nas operatorów płatności, takich jak Przelewy24 czy PayU. To nie jest dla was konkurencja?
Trzeba rozróżnić metody płatności — jak przelew, karta kredytowa czy PayPal — od integratorów płatności, udostępniających różne metody. Polacy akurat tak się przyzwyczaili i taki wykształcili nawyk, że lubią płacić z banku. W e-sklepach zagranicznych możliwość taka jest jednak zazwyczaj albo bardzo ograniczona, albo w ogóle jej nie ma.
Wybiegnijmy jeszcze w przyszłość: w którym kierunku — pańskim zdaniem — rozwiną się płatności internetowe? Jak my, Polacy, będziemy płacić za kilka lat?
W Europie weszła dyrektywa PSD2, która już mocno zmieniła sposób, w jaki płacimy, a zmian będzie jeszcze więcej. Będą powstawały nowe metody płatności, a obecne będą się zmieniały. Jestem ciekaw tego, jak za 2-3 lata będzie wyglądał Polski i europejski krajobraz płatniczy. Oczywiście bankowe metody płatności będą w to wszystko wkomponowane, ale to, w jaki sposób wkomponują się w portfele elektroniczne, to już niewiadoma. Sam jestem tego ciekaw i mam nadzieję, że będziemy w tym uczestniczyć.
Rozmowa jest fragmentem odcinka podcastu „Puls Biznesu do słuchania” pt. „Alibaba i miliony Polaków”. Archiwalne odcinki podcastu na stronie pb.pl/dosluchania.