Schłodzenie rynku pracy ma charakter selektywny, chociaż obraz z lotu ptaka jest jednoznacznie negatywny - wedle GUS zatrudnienie spadło w październiku o 0,5 proc. r/r. Jednak dane publikowane przez firmę doradczą Grant Thornton (GT) pozwalają precyzyjniej ocenić sytuację na poziomie poszczególnych branż. Najbardziej w oczy rzuca się fakt, że w głębokiej recesji jest popyt na prace złożone, które wymagają wysokich kwalifikacji, podczas gdy popyt na prace proste jest wysoki, a w przypadku niektórych stanowisk przekracza poziom z 2022 r., gdy gospodarka rosła w tempie ponad 5 proc. r/r.
Weźmy programistów i kasjerów, czyli zawody, w których zarówno wymagane kompetencje, jak i sposób pracy diametralnie się różnią. Według danych GT liczba ofert pracy dla programistów jest w trendzie spadkowym. Średnioroczny spadek w miesiącach styczeń-październik 2024 r. w stosunku do analogicznego okresu 2023 r. to aż 29,8 proc. A warto zauważyć, że już w poprzednim roku popyt na pracowników IT malał. Jednocześnie popyt na kasjerów rośnie w tym roku w tempie 7,6 proc. Co ciekawe, liczba ofert pracy jest w ich przypadku większa niż w 2022 roku, gdy trwał boom na towary. Rośnie też popyt na inne prace, które nie wymagają wysokich zdolności kognitywnych - kierowców i magazynierów.
Jak interpretować te dane? Konsumpcja towarów odbija w stosunku do poprzedniego roku i jest ważnym czynnikiem tegorocznego ożywienia, co naturalnie podbija popyt na pracowników zatrudnionych w branżach związanych z ich sprzedażą (kasjerzy) oraz dystrybucją (kierowcy i magazynierzy). Natomiast słaby popyt na programistów to pochodna historycznie głębokiej dekoniunktury w branży IT. Po słabym 2023 roku przyszedł jeszcze gorszy 2024. W ubiegłym roku realny PKB w polskim IT rósł w tempie najwolniejszym od dekady (5,2 proc. r/r), natomiast średnia 5-letnia dynamika przychodów i zysków w ujęciu realnym (po korekcie o inflację) znalazła się poniżej długookresowego trendu. Natomiast w tym roku PKB sektora rośnie w tempie zaledwie 1,7 proc. r/r. Ostatni raz wzrost był tak niski podczas globalnego kryzysu finansowego w latach 2008-10. Sektory – takie jak IT – które przeżywały hossę w czasach kryzysu pandemicznego, wpadły teraz w sidła bessy.
Zatem to raczej zmiany cykliczne, a nie strukturalne (np. związane z postępem technologicznym) determinują zmniejszenie popytu na programistów. Firmy z branży technologicznej podczas pandemii dużo inwestowały, a wręcz przeinwestowały, bo nie wzięły pod uwagę, że gwałtowny i wszechobecny zryw cyfryzacyjny, który ogarnął świat wskutek restrykcji covidowych, nie będzie trwał wiecznie. Tymczasem boom minął, a to oznacza strome zejście z bardzo wysokiej górki pod względem dynamiki przychodów, poziomu rentowności i zatrudnienia. Pociechą może być, że ten negatywny trend także wkrótce powinien minąć. Gospodarka światowa jest w trakcie strukturalnej cyfryzacji, co długoterminowo podbija popyt na usługi informatyczne i pracowników IT. Natomiast narzędzia sztucznej inteligencji nie są jeszcze na tyle zaawansowane, aby mogły wyprzeć programistów. Na tym etapie są one dobrem komplementarnym - ułatwiają ludzką pracę, a nie ją zastępują. Zwłaszcza w Polsce, gdzie pula wykwalifikowanych programistów jest wciąż zbyt mała.
