ROŚNIE UJEMNE SALDO DLA POLSKI
Recesja gospodarcza w Słowacji może grozić zmniejszeniem jej importu
WIĘCEJ INICJATYWY: Uczestnictwo w słowackich imprezach targowo-wystawienniczych może zaowocować kontraktami na sprzedaż nie tylko produktów, ale i usług — mówi Marcin Sowa. Fot. Borys Skrzyński
W ubiegłym roku przewaga polskiego importu nad eksportem wyniosła blisko 252 mln USD. Wobec znacznego obniżenia tempa wzrostu gospodarczego tego kraju trudno o optymistyczne rokowania dla polskich eksporterów.
— Mamy pełną infrastrukturę prawno-traktatową dwustronnej wymiany handlowej. W ubiegłym roku podpisano dokument o wzajemnym uznawaniu certyfikatów i wyników badań towarów. W końcową fazę weszły także szczegółowe umowy, np. o transporcie kombinowanym. Od strony prawnej nie ma więc przeszkód dla wzrostu wzajemnej wymiany handlowej — zapewnia Marcin Sowa, referendarz w Departamencie Stosunków Gospodarczych z Zagranicą Ministerstwa Gospodarki.
Nie tylko statystyka
W latach 1993-98 nastąpił prawie trzykrotny wzrost obrotów pomiędzy naszymi krajami, w tym importu o 365 proc., a eksportu o 202 proc. Systematycznie rośnie też ujemne dla nas saldo. O ile w pierwszym roku słowackiej niepodległości zapłaciliśmy za produkty naszych południowych sąsiadów jeszcze o 5,3 mln USD mniej niż oni za nasze, o tyle już rok później różnica na naszą niekorzyść wyniosła 13,7 mln USD, a w ubiegłym roku osiągnęła poziom 251,9 mln USD.
— W rozliczeniach płatniczych ujemne saldo jest w pewnym stopniu równoważone wpływami z tytułu usług budowlano-montażowych, transportu kolejowego i morskiego, oraz uzyskiwanymi w handlu przygranicznym. Trudno jednak ocenić ich wielkość. W ubiegłym roku na kontrakty wyjechało około 600 pracowników z 10 polskich firm budowlanych. Wpływy z tego tytułu szacuje się na 3-4 mln USD, a z pozostałych nie ujmowanych w statystykach źródeł na kilkadziesiąt mln USD — podkreśla Marcin Sowa.
Cichy kryzys
Jeszcze w pierwszej połowie ubiegłego roku słowacką gospodarkę cechowały relatywnie dobre wskaźniki makroekonomiczne (wzrost PKB ponad 5 proc.). Pod koniec roku nastąpiło załamanie. Wówczas notowano wzrost PKB na poziomie 0,5 proc. Deficyt budżetowy planowany na 5 mld słowackich koron decyzją parlamentu podwyższono do 16,2 mld koron. Wzrosły ceny i stopa bezrobocia (najwyższa w krajach CEFTA). Ujemny bilans handlowy Słowacji osiągnął blisko 2 mld USD, a zadłużenie zagraniczne doszło do 12,2 mld USD.
— Duża część słowackich inwestycji, zwłaszcza tych infrastrukturalnych, była finansowana z kredytów. Tak m.in. powstawało kilkadziesiąt kilometrów rocznie słowackich autostrad. Zadłużenie wzrastało, a nie było rekompensowane napływem zagranicznych inwestycji. Te na koniec ubiegłego roku wynosiły 1,7 mld USD. Poziom rezerw walutowych spadł do 3 mld USD, co pokrywa wartość importu za niecałe 3 miesiące. Deficyt bieżący rachunku bilansu płatniczego wynosi 11 proc. PKB i jest jednym z najwyższych na świecie. To wróży cięcia budżetowe, dalszy wzrost inflacji, bezrobocia, możliwość dewaluacji korony, a więc także obniżenie chłonności rynku. Może to oznaczać ryzyko spadku zainteresowania importem, także z Polski — komentuje Marcin Sowa.
W tej sytuacji naszym eksportowym zapędom może nie pomóc nawet to, że w ubiegłym roku zniesiono w Słowacji podatek importowy.
Progi i bariery
Sektor rolny jest bardzo wrażliwy. Toteż bywa, że rządy obu krajów są zmuszone do okresowego wprowadzania środków ochronnych zgodnie z artykułem 14 CEFTA.
W związku z poważnym zagrożeniem interesów polskich producentów, z dniem 1 stycznia 1998 r. wycofane zostały preferencje na import koncentratu pomidorowego. W lutym ten sam los spotkał kukurydzę paszową. W dalszym ciągu sprawą otwartą jest wysokość kontyngentu na te produkty. W związku z nadpodażą cukru w naszym kraju zniesiono preferencyjną stawkę celną na import tego produktu ze Słowacji. Słowacy zagrozili cofnięciem preferencji na kapustę kiszoną i mrożonki z Polski. Wcześniej zresztą wprowadzili zakaz importu ziemniaków i jabłek, motywując to względami fitosanitarnymi. Zdaniem MRiGŻ nie było po temu podstaw. 7 kwietnia tego roku, tym razem Słowacy, zawiesili preferencje na import cukru z Polski.
— Jakkolwiek środki ochronne wprowadzone na surowce rolnicze (np. kukurydza) uwzględniają interesy polskich rolników, to efektem ubocznym jest zakup droższych pasz, a więc wzrost cen np. kurczaków. Podobnie jest ze spornymi ziemniakami. Gdyby, zamiast je eksportować, polski przemysł zaczął wytwarzać odpowiednio wysokiej jakości skrobię potrzebną do produkcji papieru, nie musielibyśmy drukować książek za granicą. To stanowi w imporcie tylko ze Słowacji niemałą pozycję — 10 mln USD — sygnalizuje Marcin Sowa.