Stolica Japonii już gościła letnie igrzyska w roku 1964, ostatnio ubiegała się o powtórkę i nareszcie dołącza do ekskluzywnego klubu: Aten, Paryża i Los Angeles. Samodzielnym przodownikiem jest Londyn, który rok temu przyjął olimpijczyków już po raz trzeci.

Wielkim przegranym głosowania (36:60) pozostaje Stambuł, ubiegający się już piąty raz. Tym razem naprawdę miał szanse, jako styk Europy z Azją oraz serce dynamicznie rozwijającej się gospodarki. Ale jego szanse pogrzebała nie tyle wojna domowa w Syrii, ile fatalny zwrot premiera Turcji. Recep Tayyip Erdoğan przez lata tonował islamizację kraju, ale ostatnio coś mu się odwidziało.
Opór społeczny na razie zdusił, ale otrzymał symboliczny cios od ruchu olimpijskiego. Euroland natomiast powinien się tylko cieszyć, że najszybciej odpadł Madryt. Stolica Hiszpanii składała aplikację w roku 2005, w całkowicie innej sytuacji gospodarczej. Igrzyska to ogromne koszty i traktowanie ich jako sposób na bezrobocie jest iluzją. Przecież finanse Grecji dobiły gigantyczne wydatki na organizację olimpiady w Atenach 2004.
Realia gospodarcze podpowiadały wycofanie się także… Tokio. W latach sześćdziesiątych Japonia znajdowała się w boomie i zadziwiała świat, dzisiaj natomiast szokuje stagnacją, drukiem pustego jena i podnoszeniem VAT. Paradoksalnie jednak właśnie Tokio ocenione zostało przez MKOl jako gospodarz najbardziej stabilny, gdzie igrzyskom grozi co najwyżej… trzęsienie ziemi. W roku 1964 znicz zapalał 19-latek, urodzony w Hiroszimie w dniu wybuchu bomby atomowej. Ciekawe, czy w roku 2020 taką misję otrzymają 9-latkowie, urodzeniu w dniu uderzenia tsunami w elektrownię jądrową w Fukushimie…?