Rusza handel tantiemami

opublikowano: 28-09-2020, 22:00

Gwiazdy sceny muzycznej bez pieniędzy, inwestorzy i COVID-19 — oto przepis na sukces, jaki ma polsko-luksemburski biznes, który wystartował z nowatorską giełdą. Jeden składnik to pewnik, o resztę musi się postarać.

Przeczytaj tekst i dowiedz się:

  • Jakie spółki stworzyły giełdę praw majątkowych między wydawcami a twórcami
  • Kiedy giełda ruszyła
  • Czyje katalogi są na niej notowane
  • Jak często inwestorzy na giełdzie mogą liczyć na dywidendy

 

Rynek inwestycji alternatywnych nie przestaje zaskakiwać. Wyrastają na nim coraz bardziej niekonwencjonalne projekty, czego przykładem jest giełda do handlowania prawem do tantiem twórców muzycznych. Pomysł wykiełkował nad Wisłą, ale ze względów regulacyjnych umościł się w Luksemburgu. Stoją za nim dwie spółki: Royalty Trade Zone i ANote Music, które na koncie mają trzy udane oferty publiczne i kolejną w drodze.

ARTYSTYCZNO-EKONOMICZNY DUET:
ARTYSTYCZNO-EKONOMICZNY DUET:
Piotr Wasaty i Bartłomiej Tworek, założyciele Royalty Trade Zone, pomogą gwiazdom sceny muzycznej zdobyć pieniądze, a Kowalskim — zainwestować. Gwarantem sukcesu polskiej spółki mają być kompetencje i doświadczenie właścicieli.
Fot. Marek Wiśniewski

— Obrót prawami majątkowymi między wydawcami i twórcami trwa od dawna za zamkniętymi drzwiami. Demokratyzujemy ten rynek i wpuszczamy na niego zarówno inwestorów instytucjonalnych, jak indywidualnych, jednocześnie niwelując wiele barier, np. finansowych czy administracyjnych — mówi Bartłomiej Tworek, prezes Royalty Trade Zone i członek zarządu ANote Music. Czym trudnią się te spółki?

Układ polsko…

Polskie Royalty Trade Zone przeczesuje nadwiślański rynek w poszukiwaniu twórców muzycznych chętnych do udziału w projekcie — przeprowadza due diligence działalności artystycznej, kupuje prawa majątkowe do utworów (na razie za pieniądze właścicieli i wąskiego grona zaufanych aniołów biznesu, ale już rozgląda się za dodatkowym kapitałem na rynku), następnie je kataloguje i wprowadza na giełdę.

— Twórcy to grupa zawodowa, której o wiele trudniej dostać finansowanie w banku niż etatowym pracownikom, dlatego nierzadko wnioskuje do ZAiKS [stowarzyszenia autorów — red.] o zaliczki z tantiem [wynagrodzenie autora z tytułu wykorzystania utworu — red.]. Są to jednak relatywnie niewielkie kwoty, którymi nie da się sfinansować kilkuletnich inwestycji. Zagospodarowaliśmy tę niszę — tłumaczy pomysł na biznes Piotr Wasaty, członek zarządu Royalty Trade Zone.

Bolączki polskich twórców muzycznych zna od podszewki. Przez dekadę zarządzał pionem finansowym oraz inwestycyjnym ZAiKS — najpierw jako doradca prezesa, a później dyrektor finansowy. Relacje ze środowiskiem artystycznym, jakie udało się mu wypracować, mogą być na wagę złota dla giełdy, której jest inicjatorem.

…luksemburski

Luksemburska spółka ANote Music to operator platformy opartej na technologii blockchain, lecz tylko w zakresie ewidencji inwestorów i aktywów. Platforma nie korzysta z kryptowaluty — walutą rozliczeniową jest euro. Giełda przeszła audyt luksemburskiego nadzorcy — Commission de Surveillance du Secteur Financier (CSSF) i dostała zielone światło na działalność. Zasady obrotu są analogiczne do klasycznych giełd, inny jest tylko towar. Na czele firmy stanął Włoch Marzio Schena, natomiast Polacy objęli na tyle duży pakiet udziałów, by móc blokować uchwały.

Biznes pączkuje

Giełda tantiem wystartowała w lipcu tego roku bez rozgłosu. Na rynku wtórnym obecnie notowane są trzy katalogi, w tym Irmy Records, włoskiego wydawcy, oraz dwóch polskich twórców: Piotra Koncy i Tomasza Luberta. Trwają prace nad ofertą publiczną kolejnego wydawcy z Półwyspu Apenińskiego — tym zajmuje się luksemburski podmiot.

— Z kampanią promocyjną czekaliśmy celowo do czasu, aż będziemy mieli na koncie pierwsze sukcesy. Irma Records z katalogiem liczącym około 3 tys. utworów pozyskała około 200 tys. EUR finansowania — mówi Piotr Wasaty.

Jak radzą sobie polscy twórcy? Katalog Piotra Koncy, zawodowo związanego m.in. z zespołem IRA, Patrycją Markowską i Dawidem Kwiatkowskim, liczy ponad 30 utworów. Inwestorzy kupili w nim udziały za około 42,2 tys. EUR. Tomasz Lubert natomiast, kojarzony z zespołem Virgin, Doda Video i Volver, pozyskał poprzez platformę 30,8 tys. EUR. Jego katalog składa się z ponad 400 utworów. Katalogi będą uzupełniane o nowe utwory powstające w trakcie notowań.

Oswajanie katalogu

Tantiemy to stabilne źródło dochodów, z którego można czerpać przez cały okres aktywności twórcy i jeszcze 70 lat po jego śmierci — przekonuje Piotr Wasaty. Przypadek grubej rysy na wizerunku artysty, który strąca go ze sceny, uważa za ultrarzadki. Podkreśla ponadto inny atut twórcy — jego współpracę z wieloma artystami oraz to, że Royalty Trade Zone wprowadza na giełdę wyłącznie gwiazdy o ugruntowanej pozycji rynkowej.

— Na rodzimym rynku mamy około 70 twórców muzycznych, których tantiemy rosną w stabilnym tempie, a stopa zwrotu z inwestycji może wynosić 5-9 proc. rocznie — mówi Piotr Wasaty.

Na tym zachęty się nie kończą. ANote Music deklaruje wypłacać zyski nie rzadziej niż dwa razy do roku. Polscy przedstawiciele giełdy twierdzą, że ryzyko wyjścia ze stratą z inwestycji jest na podobnym poziomie jak na klasycznym rynku, z tą różnicą, że większe jest prawdopodobieństwo niewypłacenia dywidendy przez spółkę niż przez twórcę.

— Rynkowa wycena katalogu bazuje na popularności dzieł muzycznych. Dodawanie do niego nowych utworów poszerza strumień przychodów z tantiem, na czym zyskają także inwestorzy — mówi Bartłomiej Tworek.

Co z płynnością

Giełda dociera do graczy przez media cyfrowe — na platformie zarejestrowało się już 2,4 tys. osób. Chce grzać się również w blasku notowanych sław, których na razie ma jak na lekarstwo. Jej przedstawiciele uważają jednak, że wszystkim powinno zależeć na promocji giełdy, bo potencjał biznesowy jest obiecujący. Roczna wartość przychodów z tantiem muzycznych w Europie przekracza 5 mld EUR, a konkurencja rozwija się daleko za oceanem — podobna giełda działa tylko w USA. Mowa o Royalty Exchange, gdzie handel dla Kowalskiego jest mocno utrudniony z powodu konserwatywnego regulatora i wysokiego progu wejścia w inwestycję, sięgającego kilkuset tysięcy dolarów.

Model biznesu

Polsko-luksemburski biznes stawia na dwa źródła przychodów: prowizję od emisji pierwotnej i transakcji kupna/sprzedaży na rynku wtórnym. Pierwsza sięga od 10 do 15 proc. w zależności od różnych czynników.Druga — 1,5 proc. wartości danej transakcji — jest równo podzielona między sprzedającego i kupującego udziały w katalogu. Polacy nie dzielą skóry na niedźwiedziu — liczą, że wodą na młyn biznesu będzie pandemia COVID-19, która dała się we znaki artystom z całego świata. Tymczasowe ograniczenia zmuszają gwiazdy do zaciskania pasa, dlatego dodatkowe źródło finansowania może okazać się nieocenione. Tym bardziej że banki także zaostrzyły politykę kredytową wobec sektorów najbardziej wrażliwych na koronakryzys.

OKIEM EKSPERTA

Ciekawy pomysł

BOGUSŁAW PLUTA, dyrektor Związku Producentów Audio-Video (ZPAV)

Pozyskanie finansowania na realizację projektów muzycznych czy audiowizualnych jest trudne ze względu na ryzyko niepowodzenia. Artysta nie jest w stanie przewidzieć, ile wydanych albumów odniesie sukces na rynku — np. jeden na pięć. Z tej perspektywy uważam pomysł uruchomienia giełdy tantiem za ciekawy i możliwy do realizacji od strony formalnej, gdyż każdy może swobodnie dysponować swoimi prawami majątkowymi. Dla inwestora problematyczne może być jednak oszacowanie przyszłych przychodów twórcy. Abstrahując od negatywnego wpływu COVID-19 na scenę muzyczną, algorytmy dzielenia pieniędzy z tantiem za wykorzystanie utworu są dość skomplikowane i zróżnicowane na poszczególnych rynkach. Dane historyczne nie wystarczą, aby dobrze oszacować potencjał inwestycyjny.

© ℗
Rozpowszechnianie niniejszego artykułu możliwe jest tylko i wyłącznie zgodnie z postanowieniami „Regulaminu korzystania z artykułów prasowych” i po wcześniejszym uiszczeniu należności, zgodnie z cennikiem.

Podpis: Karolina Wysota

Polecane