Rząd chce szybko łączyć PLO i PŻM
ZA NIE SWOJE DŁUGI: Polska Żegluga Morska, kierowana od ubiegłego roku przez Pawła Brzezickiego, jest w coraz lepszej kondycji finansowej. Wprowadzenie zarządu komisarycznego w przedsiębiorstwie i połączenie z PLO może doprowadzić do tego, że firma będzie spłacała nie tylko swoje długi, ale także zobowiązania gdyńskiego przedsiębiorstwa. fot. ARC
Do końca roku Ministerstwo Skarbu Państwa zadecyduje o połączeniu dwóch krajowych przewoźników morskich — gdyńskich Polskich Linii Oceanicznych i szczecińskiej Polskiej Żeglugi Morskiej. Inwestorem strategicznym dla obu przedsiębiorstw ma być Stocznia Gdynia, która już wchodzi kapitałowo do PLO.
Wstępem do połączenia morskich przewoźników była sierpniowa decyzja Ministerstwa Skarbu Państwa w sprawie podniesienia kapitału akcyjnego Polskich Linii Oceanicznych. Pierwsze skrzypce przy prywatyzacji przedsiębiorstwa ma grać Stocznia Gdynia, która zostanie inwestorem strategicznym. Pozostałe udziały obejmą TUiR Warta, Agencja Rozwoju Przemysłu i prawdopodobnie Kredyt Bank PBI. Firma może być dokapitalizowana nawet kwotą 136 mln zł, co pozwoli inwestorom objąć 80 proc. akcji przedsiębiorstwa (obecnie jego kapitał akcyjny wynosi 6,6 mln zł).
Rządowa cisza morska
Stocznia Gdynia po przejęciu PLO miałaby też wejść kapitałowo do Polskiej Żeglugi Morskiej. Takiej wersji wydarzeń nie potwierdza SG. W Ministerstwie Skarbu Państwa nie zaprzeczają jednak, że taka koncepcja była wielokrotnie brana pod uwagę.
— Obecnie nie ma żadnych oficjalnych dokumentów w tej sprawie — poinformowało biuro prasowe MSP.
Nieoficjalnie wiadomo, że stosownych postanowień należy spodziewać się do końca roku.
Przeciwni fuzji
Połączenie armatorów nie znajduje jednak uznania w Polskiej Żegludze Morskiej. Firma w ubiegłym roku rozpoczęła wprowadzanie programu restrukturyzacyjnego PŻM 2001, który już przynosi pierwsze efekty (zmniejszono m.in. koszty przewozów).
— Utworzenie holdingu spółek armatorskich jest chybionym pomysłem. Tym bardziej że w Polsce nie ma uregulowań prawnych sprzyjających takiemu rozwiązaniu — mówi Krzysztof Gogol, rzecznik prasowy PŻM.
Rzecznik wskazuje także na odmienny profil działalności przedsiębiorstw: PLO jest przewoźnikiem liniowym, operującym na stałych trasach, a PŻM jest operatorem trampowym przewożącym ładunki na zamówienie. Wiadomo ponadto, że w samym PŻM nie są przeciwni prywatyzacji przedsiębiorstwa, ale inwestora upatrują raczej w Stoczni Szczecińskiej, a nie w Stoczni Gdynia.
Upadek czy prywatyzacja
— Oczekujemy na przedstawienie przez PŻM wyników programu restrukturyzacyjnego. Potem podejmiemy decyzję w sprawie komercjalizacji przedsiębiorstwa — poinformowała Julita Wojda z biura prasowego MSP.
Wiadomo jednak, że o komercjalizacji, na razie przynajmniej, nie ma mowy. Żeby doszła do skutku, firma musi przynosić co najmniej przez trzy miesiące zysk netto. PŻM natomiast odnotowuje dotychczas jedynie zysk z działalności operacyjnej (zysk netto zapowiadany jest dopiero na koniec roku). Jedyną możliwością połączenia firm byłoby w tym przypadku wprowadzenie zarządu komisarycznego w PŻM, co ujednolici status prawny przedsiębiorstw (w PLO zarząd komisaryczny został ustanowiony kilka lat temu). Takie rozwiązanie jednak niesie za sobą zagrożenie w postaci groźby zaaresztowania statków armatora, zastawianych pod kredyty bankowe. Obecnie PŻM jest bowiem zadłużona. Jej przedstawiciele nie podają wielkości długu.
W ubiegłym roku przedsiębiorstwo przyniosło około 60 mln zł straty. W tym roku zapowiadane są pierwsze zyski.