Rząd nie wykorzystał reformy emerytalnej
UBEZPIECZENIA EMERYTALNE: Rozwój polskiej gospodarki w najbliższych latach będzie zależeć między innymi od powodzenia reformy emerytalnej. (Powyżej — prognozowane uczestnictwo w trzech filarach nowego systemu emerytalnego). fot. Grzegorz Kawecki
W obliczu wiszącego nad naszą gospodarką widma światowego kryzysu finansowego, troska rządu i parlamentu o publiczne finanse byłaby warta najgłębszego szacunku, gdyby nie kilka spraw ważnych, nie do końca wyjaśnionych przez polityków.
OD NOWEGO ROKU rusza w Polsce reforma ubezpieczeń emerytalnych. Przepisy dotyczące I, II i III filaru odrobinę odstają w naszym kraju od podobnych rozwiązań w innych państwach, w których — umiejętnie zastosowane — stabilizowały gospodarkę, skłaniały obywateli do oszczędzania oraz przysparzały środków na rozwój dziedzin najbardziej zyskownych w dłuższej perspektywie. Czyli na przykład budownictwa mieszkaniowego, które może być zasilane właśnie przez instytucje II i III filaru za pośrednictwem kredytów hipotecznych.
DZIĘKI systemowi kredytów hipotecznych zwiększa się głównie popyt na inwestycje prowadzone siłami lokalnych firm i na dobra, które wytwarzane są na miejscu, czyli na materiały i usługi budowlane, materiały wykończeniowe, armaturę, instalacje, wykładziny, meble itd.
U NAS jednak funduszom emerytalnym II filaru nie wolno inwestować w nieruchomości. Jest to tymczasem możliwe w państwach, w których reforma emerytalna miała służyć nie tylko uniknięciu budżetowej katastrofy, ale i docelowo rozkręceniu koniunktury.
JEST JESZCZE jedna różnica. W Polsce, zgodnie z ustawą o ubezpieczeniach społecznych, a przede wszystkim z ustawą o podatku dochodowym od osób fizycznych, oszczędzanie w funduszach emerytalnych III filaru nie będzie dla indywidualnych podatników w żaden sposób związane z ulgami podatkowymi. Podatnicy, osoby fizyczne, nie mają prawa dokonywać żadnych odliczeń za dodatkowe składki wnoszone dobrowolnie na własną emeryturę, np. w ramach funduszu emerytalnego związanego z polisą na życie.
TEORETYCZNIE wszystko jest w porządku. Czym bowiem różni się prywatna składka na III filar systemu emerytalnego od, choćby, lokaty bankowej? Wychodząc z takiego założenia i podpierając się przykładami krajów, w których przyjęto podobny model fiskalny, ani nasz rząd, ani posłowie nie zdobyli się na posunięcia, które w prosty sposób mogłyby nakłonić ludzi do wzmożonego oszczędzania, a przy tym dałyby gospodarce ogromny impuls do dalszego wzrostu.
MOŻNA, oczywiście, zastanowić się nad tym, czy miliard albo dwa miliardy złotych rocznie mniej z podatków bezpośrednich od ludności, korzystającej z odpisów za oszczędzanie w funduszach emerytalnych, możliwe jest do zrównoważenia w drodze ewentualnych dodatkowych cięć budżetowych. I czy w takiej sytuacji państwu opłaciłoby się czekać na zwielokrotniony powrót — w postaci podatków od przyszłych świadczeń — pieniędzy, których dziś by w budżecie zabrakło.
W BOGATYCH Stanach Zjednoczonych i w bogacącej się dopiero Argentynie uznano, że warto poczekać. Szybszy rozwój gospodarczy, napędzany przez środki z systemu emerytalnego, był tego wart.
DLATEGO, niezależnie od dalszych losów I, II i III filaru nowego systemu emerytalnego, w niebogatej Polsce warto chyba pamiętać, że o gospodarczym rozwoju naszego kraju w najbliższych dekadach, a zatem o poziomie życia przyszłych emerytów, zadecyduje, prawdopodobnie, nie gospodarcza koniunktura w pierwszych dekadach przyszłego wieku, kiedy to zaczną oni odbierać swoje świadczenia.
ZADECYDUJE o tym najbliższe kilkadziesiąt miesięcy, podczas których fundusze emerytalne wybiorą strategiczne cele dla swoich inwestycji, a podatnicy wyrobią sobie pogląd na to, czy warto dodatkowo oszczędzać na przyszłe emerytury. Oraz — ile właściwie na nie odkładać.