Rząd PiS poprawił sytuację Agory

Kamil KosińskiKamil Kosiński
opublikowano: 2017-08-03 22:00
zaktualizowano: 2017-08-03 20:31

Kurs wydawcy „Gazety Wyborczej” jest znacznie wyżej niż w dniu wyborczego triumfu PiS. Władza wycofywała reklamy z dziennika, ale uruchomiła ważniejszy dla spółki program wsparcia

Miało być źle, a jest całkiem dobrze. Tak można ocenić sytuację Agory po niemal dwóch latach rządów partii Jarosława Kaczyńskiego. Kurs spółki jest 42 proc. wyżej niż w dniu wyborów parlamentarnych z 2015 r., w wyniku których Prawo i Sprawiedliwość (PiS) objęło samodzielne rządy. Licząc z wypłaconą w 2016 r. dywidendą, jest to 48 proc. To ponad dwa razy więcej, niż wzrósł w tym czasie WIG, i trzy razy więcej niż sWIG80, w skład którego wchodzi Agora. Oba uwzględniają wypłaty dywidend. Publikowane 11 sierpnia wyniki spółki za drugi kwartał 2017 r. budzą nadzieje na kontynuację dobrej passy. 25 lipca 2017 r. Paweł Szpigiel, analityk mBanku, wycenił jedną akcję spółki na 18,80 zł. W stosunku do obecnej ceny rynkowej daje to 18-procentowy potencjał wzrostu. Sobiesław Pająk z DM Banku Ochrony Środowiska wycenia natomiast jeden papier na 14,70 zł, czyli poniżej obecnego kursu.

ARC

— Trzeba rozróżnić wycenę fundamentalną od możliwego odchylenia aktualnego kursu od tej wyceny. Akcji Agory nie uważam za fundamentalnie niedowartościowane, ale zalecam przeważanie ich w portfelu w perspektywie krótkoterminowej. Wyniki za drugi kwartał i uchwalony skup akcji własnych powinny pozytywnie wpływać na kurs spółki w okresie około trzech miesięcy. W tym czasie Agora powinna zachowywać się lepiej od rynku, mimo że jej akcje nie są fundamentalnie niedowartościowane — tłumaczy Sobiesław Pająk.

Bardziej wstrzemięźliwy jest Dominik Niszcz z Raiffeisena, który wycenia Agorę ciut powyżej ceny rynkowej.

— Sytuacja jest dynamiczna, zobaczymy, jakie spółka zaprezentuje wyniki. Na razie przy takiej wycenie jestem neutralny. Mimo spodziewanej poprawy w kolejnych latach wynik netto jeszcze nie zachwyca. Wskaźnik cena do zysku to wysokie kilkadziesiąt — przypomina Dominik Niszcz.

Rodziny poszły do kin

By zrozumieć paradoks Agory, trzeba przyjrzeć się strukturze biznesu spółki. Choć utożsamiana jest z „Gazetą Wyborczą” i ewentualnie bazującym na jej treściach portalem, to prowadzi również inną działalność.Zajmuje się m.in. reklamą zewnętrzną (np. wiaty przystankowe w Warszawie i Krakowie), radiofonią (Tok FM, Rock Radio, Złote Przeboje czy Radio Pogoda) i biznesem internetowym (np. Gazeta.pl, Domiporta.pl, Goldenline.pl). Kluczowym aktywem jest zaś sieć kin Helios. „Gazeta Wyborcza” przyniosła spółce mniej pieniędzy niż kina już w 2015 r., a więc gdy PiS de facto nie rządziło (Beata Szydło otrzymała nominację na stanowisko premiera dopiero 16 listopada 2015 r.). Dziennik był wtedy drugim po kinach źródłem przychodów spółki. Wpływy ze sprzedaży wydań drukowanych i cyfrowych oraz reklam w gazecie były tylko o 15 proc. mniejsze od wpływów z biletów, przekąsek i reklam w kinach. Trend jednak się pogłębiał. W pierwszym kwartale 2017 r. były już o 60 proc. niższe. To po części efekt kurczenia się rynku prasy i przechodzenia czytelników do internetu, po części ograniczenia państwowych i quasi — państwowych reklam w dzienniku. Równocześnie jednak rząd uruchomił program 500+. To on nakręca wyniki Agory. Zwłaszcza że spółka prowadzi kina głównie w średnich, a nie największych miastach. A do tego ich liczba się zwiększa.

— Gdy w budżecie zostaje trochę gotówki, którą można wykorzystać na cokolwiek, to ludzie korzystają z rozrywki i rekreacji w większym stopniu. A kina są dosyć popularną formą spędzania wolnego czasu wśród rodzin z dziećmi. W drugim kwartale 2017 r. nie było specjalnie dobrego repertuaru, a sprzedaż biletów na całym rynku kinowym wzrosła o 33 proc. rok do roku. Spodziewam się więc, że w Agorze wzrosła o znacznie więcej, gdyż sama liczba ekranów wzrosła o 10 proc. — tłumaczy Paweł Szpigiel.

Analityk mBanku dodaje, że ceny biletów powoli rosną już od kilku kwartałów. Rośnie też sprzedaż przekąsek w przeliczeniu na jeden bilet.

— Liczymy na dalszą poprawę wyniku w kinach, które ostatnio zaskakują w naszym kraju, jeśli chodzi o liczbę sprzedawanych biletów — zaznacza Dominik Niszcz.

— Wzrost w segmencie kinowym to na pewno efekt 500+, ale od trzeciego kwartału 2017 r. program nie będzie już wpływał na dynamikę segmentu kinowego, bo zniknie efekt bazy. Wzrost może być trwały, jeśli pozytywnie będą oddziaływać dwa podstawowe mechanizmy napędowe rynku kinowego, czyli jakość repertuaru i rozbudowa sieci kin — dodaje Sobiesław Pająk.

Paweł Szpigiel uważa jednak, że Agora może jeszcze w pewien sposób korzystać z efektu niskiej bazy, co wynika z tego, że jej kina są stosunkowo młode. Od początku 2016 r. do końca pierwszego kwartału 2017 r. spółka otworzyła pięć nowych kin z 27 salami projekcyjnymi.

— Należy sobie zdać sprawę, że jeśli nie liczyć popularności wynikającej z samego otwarcia, kino potrzebuje dwóch-trzech lat, by osiągnąć pełną efektywność — mówi Paweł Szpigiel.

Amerykanie gorsi od PiS

Nie najlepiej może sobie natomiast radzić segment internetowy. W związku z rosnącą presją reklamodawców na docieranie do dobrze określonych grup użytkowników serwisy Agory mogą tracić część przychodów reklamowych na rzecz takich globalnych graczy, jak Google czy Facebook.

— Na pewno zagrożenie istnieje, ale Agora stara się je minimalizować i też częściowo z tych trendów korzystać, np. współpracując z Facebookiem — zastrzega Dominik Niszcz.

Specjalista oczekuje wzrostu w internecie, za szczególnie obiecujące uważa perspektywy Yieldbird, czyli spółki sprzedającej reklamy w imieniu mniejszych wydawców internetowych. Paweł Szpigiel zwraca uwagę, że jest to zwykły broker reklamowy, a więc nic innowacyjnego. — W 2016 r. EBIT segmentu internet wyniósł 23 mln zł. Wydaje się, że w 2017 r. będzie niższy, a plan zarządu zakładał, że w 2018 r. wyniesie 34 mln zł — wylicza Sobiesław Pająk. Analityk podkreśla, że nie można mówić o takim kryzysie, jaki dotknął prasy.

— Problemy prasy wzięły się ze spadku czytelnictwa. Czy można powiedzieć, że ludzie odchodzą od internetu? Nie — wyjaśnia Sobiesław Pająk.

— Internet to medium, które się rozwija. Natomiast chcę podkreślić, że Agora powinna podejmować bardziej zdecydowane decyzje w tym segmencie. Wystarczy spojrzeć na reklamy. Nie tak dawno dominował mejling i reklamy banerowe. Obecnie coraz mniej reklamodawców chce płacić za kampanie ogólne, liczą się tzw. leady i dotarcie do konkretnej grupy użytkowników. Tort reklamowy dzieli się inaczej i portale, które nie są zdolne do precyzyjnego określania swoich użytkowników, mają problem z wygenerowaniem wzrostu — dodaje Paweł Szpigiel.

Jego zdaniem, Agora powinna pójść śladem Wirtualnej Polski, inwestując w e-commerce.

— Przykłady serwisów Wirtualnej Polski, jak Domodi i Allani, wskazują na zainteresowanie internautów agregatorami treści i porównywarkami. Agora z szerokim spektrum mediów, zdolnościami do produkcji ciekawego contentu i doświadczeniem w biznesie online wydaje się idealnym kandydatem do rozwoju własnych portali e-commerce — sugeruje Paweł Szpigiel.