Eksperci ostrzegają, że system może się rozsypać. Akademicka dyskusja?
Rządowy projekt wypłat emerytur z OFE nadaje się do kosza — uważa grono profesorów. Nie ma czasu na akademickie dyskusje — odpowiada rząd.
Gdy rządowy projekt systemu wypłat emerytur z OFE trafił do konsultacji społecznych, zapadła cisza. Wydawało się, że burza, jaka przetoczyła się przez media, skłoniła rząd do przygotowania rozwiązania, które spełniałoby oczekiwania przyszłych emerytów. Takie też były opinie partnerów z Komisji Trójstronnej. Do czasu.
— Ustawa jest tak zła, że nie wystarczy poprawienie poszczególnych artykułów. Trzeba ją gruntownie przebudować, zaczynając od zmiany koncepcji. A najlepiej napisać od nowa — mówi dr hab. Wojciech Otto, prodziekan ds. badań naukowych Uniwersytetu Warszawskiego.
— System a la rząd może się rozsypać ze stu różnych, merytorycznych powodów — dodaje prof. Marek Góra ze Szkoły Głównej Handlowej.
W gronie krytyków jest również prof. Marian Wiśniewski i dr Agnieszka Chłoń-Domińczak.
Czas nas nagli
Co na to rząd?
— Spory akademickie trwają od ośmiu lat i mam wrażenie, że niektórzy chcieliby, aby trwały kolejne osiem. Nie ma czasu. Projekt nie jest gotowy, zastanawiamy się, co jeszcze można w nim poprawić — odpowiada Paweł Wypych, wiceprzewodniczący zespołu, który przygotował ustawę.
Krytycy za piętę achillesową projektu uważają zapisy dotyczące regulacji rynku i systemu finansowego przyszłych zakładów finansowych.
— Wymagania stawiane podmiotom, które chciałyby utworzyć zakład emerytalny, są nieracjonalne. Wygląda to tak, jakby rząd wolał jednego gracza, ale został przymuszony do systemu z wieloma, więc postawił wymagania, które spełnić mogą jedynie 3-4 zakłady ubezpieczeniowe — mówi Wojciech Otto.
Suchej nitki eksperci nie zostawili na idei, by obok prywatnych funkcjonował państwowy zakład emerytalny.
— W ustawie są zapisy, które sprawiają, że państwowy będzie uprzywilejowany, a to naruszy zasadę konkurencyjności — dowodzi Marek Góra.
— Jedynym argumentem za powołaniem państwowego zakładu jest obawa, że w 2009 r. nie znajdą się chętni do wejścia na rynek. Należałoby jednak zapisać, że to rozwiązanie przejściowe i za kilka lat zostanie on sprzedany — mówi Wojciech Otto.
— Budujemy system, który ma być korzystny dla emerytów, a nie zakładów wypłacających. Państwowy zakład zmusi prywatne do pobierania niskich opłat — odpowiada Paweł Wypych.
Profesorom nie podoba się też emerytura małżeńska.
— Najlepiej byłoby, żeby był jeden produkt: emerytura indywidualna. Jeśli ma być małżeńska, to nie powinien to być wolny wybór, ale konieczność dla każdego, który jest w związku — mówi Marian Wiśniewski.
Razem czy osobno
Sporną kwestią są również tzw. tablice dalszego trwania życia. Eksperci dowodzą, że można je stosować jedynie do wyliczania emerytury, a nie zobowiązań zakładu.
— To ogromne ryzyko dla zakładu, do którego trafiłoby więcej kobiet — mówi Wojciech Otto.