Rząd szuka miejsca na odpady jądrowe

Magdalena GraniszewskaMagdalena Graniszewska
opublikowano: 2023-11-14 20:00

Gminy nie pchają się do rozmów o przyjęciu nowego składowiska odpadów promieniotwórczych. Rząd ma jednak dla nich zachęty, głównie finansowe.

Przeczytaj artykuł i dowiedz się:

  • gdzie resort klimatu najchętniej widziałby nowe składowisko
  • jak gminy reagują na zaproszenie do rozmów
  • jaką opinię o składowisku ma burmistrz Różana
  • do kiedy nowe składowisko powinno powstać
Posłuchaj
Speaker icon
Zostań subskrybentem
i słuchaj tego oraz wielu innych artykułów w pb.pl
Subskrypcja

Polska nie ma jeszcze żadnej elektrowni jądrowej, ale ma odpady promieniotwórcze. To możliwe dlatego, że w Otwocku pod Warszawą pracuje reaktor jądrowy Maria, który pełni funkcje badawcze, a ponadto produkuje radioizotopy medyczne, wykorzystywane w leczeniu raka. Wokół sektora badawczego i medycznego funkcjonuje specjalistyczny przemysł, który też produkuje odpady promieniotwórcze.

Odpady z tych trzech obszarów trafiają do mazowieckiej miejscowości Różan, gdzie od 1961 r. funkcjonuje Krajowe Składowisko Odpadów Promieniotwórczych. Miejsce tam się już jednak kończy i trwają poszukiwania lokalizacji pod nowe składowisko. Prowadzi je Ministerstwo Klimatu i Środowiska, na razie bez sukcesów.

- W sierpniu ogłosiliśmy uruchomienie procesu poszukiwań. Zachęcamy gminy do zgłaszania się, zadawania pytań, do spotkań. Do spotkań jeszcze nie doszło. Cały proces zaplanowany były na trzy miesiące, ale na pewno go przedłużymy – mówi Paweł Pytlarczyk, dyrektor departamentu energii jądrowej w resorcie klimatu.

Jest jeszcze trochę czasu

Brak zainteresowania nie wydaje się zaskakiwać rządowych decydentów. Z ich badań wynika, że blisko 70 proc. ankietowanych nie chciałoby mieć składowiska odpadów promieniotwórczych na terenie gminy w której mieszkają. I nie jest to – jak podkreślają – dziwne. Decydenci mają jednak czas – składowisko powinno ruszyć w 2033 r., czyli tuż przed planowanym uruchomieniem pierwszej dużej elektrowni jądrowej w Polsce. Decydenci mają też zachęty finansowe.

- Płacimy gminie czterokrotność jej przychodów z tytułu podatku od nieruchomości i maksymalnie 10,5 mln zł rocznie – mówi Paweł Pytlarczyk.

Tyle dostaje w tej chwili Różan. Piotr Świderski, burmistrz Różana, podkreśla jednak, że ze względu na inflację przydałyby się renegocjacje. Uważa też, że gmina, który byłaby kandydatem do przyjęcia nowego składowiska, mogłaby formułować wobec rządu oczekiwania. Poza kwestiami finansowymi, jak podkreśla burmistrz Różana, są też kwestie związane z rozwojem rynku pracy i turystyki w gminie. Wpływ inwestycji odpadowej, jak podkreśla Piotr Swiderski, był tu pozytywny. A bezpieczeństwo? Na najwyższym poziomie i burmistrz nie ma tu absolutnie żadnych uwag.

Wizja północno-zachodnia

Do nowego składowiska Różan się jednak nie zgłasza, głównie z dwóch powodów. Po pierwsze, w gminnej społeczności jest grupka aktywnych przeciwników składowiska, a po drugie, temat jest historycznie mocno obciążony. W czasach komunizmu składowisko zostało mieszkańcom narzucone, jednocześnie temat objęty był głęboką tajemnicą. Dopiero od 10 lat składowisko organizuje np. dni otwarte.

Paweł Pytlarczyk podkreśla, że lokalizacja nowego składowiska musi przede wszystkim cieszyć się poparciem społecznym. A poza tym musi spełniać np. wymagania geologiczne. Wydaje się, że dziś idealnym miejscem byłby teren północno-zachodniej Polski. To terytorium, gdzie budowana będzie również pierwsza elektrownia jądrowa.