
Po tym, jak kolejne obostrzenia administracyjne - lockdown w okresie Wielkanocy, ograniczenia wesel i eventów, wreszcie zamknięcie cmentarzy tuż przed dniem Wszystkich Świętych - uderzały w kwiaciarnie, a kolejne tarcze antykryzysowe je omijały, branża wystosowała list otwarty do polityków z premierem Mateuszem Morawieckim na czele. Chciała takiej pomocy, jaką obiecano restauratorom czy hotelarzom.
- Odzew parlamentarzystów na nasz apel był różny. Przedstawiciele PiS potwierdzali wprawdzie tylko otrzymanie pisma, ale wielu posłów opozycji, zarówno Lewicy, jak i KO deklarowało, że wstawi się za nami – mówi Anna Zagórska, rzeczniczka Stowarzyszenia Florystów Polskich (SFP).
Obiecująco dla branży wyglądała również zorganizowana 20 listopada wideokonferencja wicepremiera Jarosława Gowina z przedstawicielami wielu różnych sektorów, które oczekują wsparcia państwa.
- Uczestniczyłam w tym spotkaniu i słyszałam zapewnienia, że pomoc będzie szeroka. Wicepremier nie wspomniał wprawdzie literalnie o kwiaciarniach ani o florystach ale jego deklaracje dawały nam nadzieję. Kilka dni później, gdy ogłoszono kolejną tarczę, okazało się, że jednak nasz sektor na wsparcie rządu nie może liczyć – mówi rzeczniczka SFP.
Floryści zastanawiają się, dlaczego właśnie ta branża została pominięta przez rząd. Jak już pisaliśmy w połowie listopada jednym z powodów może być numer PKD. PKD 47.76Z obejmuje nie tylko detaliczną sprzedaż kwiatów, ale także m.in. handel nasionami, nawozami, żywymi zwierzętami domowymi oraz karmą dla nich. W jednej grupie są zatem firmy, które w pandemii radzą sobie dobrze, ale i takie, które stoją na skraju bankructwa.
- Być może rząd nie dostrzega naszej branży także dlatego, że płacimy niski, 8-procentowy VAT i w efekcie dajemy relatywnie niewielkie przychody budżetowe – zastanawia się Anna Zagórska.
Organizacja nie podjęła jeszcze decyzji, jakie kolejne kroki będzie podejmować. Anna Zagórska zapowiada jednak, że z całą pewnością SFP nie zrezygnuje z dalszego zabiegania o pomoc dla florystów.