Jednak dla ministerialnej przyszłości Jarosława Gowina może się okazać... sądny. Nie od razu, ale do końca roku musi nastąpić rozstrzygnięcie ostrego wewnątrzkoalicyjnego sporu, który rozkręcił szef resortu sprawiedliwości. Notabene obniża to jego siłę przebicia w zupełnie innym, ważnym obszarze — deregulacji wielu zawodów.
Jak pamiętamy, rozporządzeniem z 5 października minister zdecydował o likwidacji 79 sądów rejonowych. Legislacyjnie jest ono przedziwne, ponieważ zawiera tylko suchy zapis „znosi się sądy rejonowe”. A przecież ustawowa delegacja ustala, że minister „tworzy i znosi sądy oraz ustala ich siedziby i obszary właściwości” — gdzie jest część o włączeniu obszarów sądów znoszonych do właściwości ich większych sąsiadów? W każdym razie dla lobby powiatowego, które pod polityczne skrzydła przyjęło PSL, degradacja pełnoprawnych sądów w 79 powiatach do rangi zaledwie zamiejscowych wydziałów jest po prostu niewyobrażalna.
Wicepremier Waldemar Pawlak stracił już nadzieję, że Donald Tusk wniesie temat uchylenia rozporządzenia ministra na posiedzenie rządu. Dlatego PSL buduje polityczne nadzieje na nieodrzuceniu przez Sejm w pierwszym czytaniu obywatelskiego projektu ustawy, ustalającej szczegółową mapę sądów. Miałaby wejść w życie 1 stycznia 2013 r., znosząc dotychczasową podstawę rozporządzenia ministra Gowina. Dla koalicji to pierwszy tak ostry konflikt wewnętrzny, w którym ścierają się już nie medialne deklaracje, lecz konkretne akty prawne — jeden ogłoszony w Dzienniku Ustaw, drugi dopiero na ścieżce sejmowej. Jedno jest pewne — 1 stycznia 2013 r. obowiązywać może tylko jeden…