Byłem wrogiem budżetu obywatelskiego i lubię się tym chwalić — tak rozmowę o budżecie partycypacyjnym zaczyna Jacek Karnowski, prezydent Sopotu. I zaraz dodaje: — Ale to bardzo fajna rzecz. Sopot jest pierwszym miastem w Polsce, w którym część wydatków rozdysponowywana jest w formie budżetu obywatelskiego.
Mieszkańcy zgłaszają projekty, a potem w powszechnym głosowaniu wybierają najlepsze. Z takiego rozwiązania korzysta coraz więcej polskich samorządów.Z tegorocznego raportu Fundacji im. Stefana Batorego „Budżet o obywatelski w Polsce” wynika, że w 62 miastach podzielono w ten sposób 150 mln zł (nie licząc Warszawy).
— Ogromną zaletą tej formy konsultacji społecznych jest niesamowita aktywizacja społeczeństwa. W tworzenie projektów przedkładanych pod głosowanie biorą udział lokalne społeczności, szkoły, parafie. Ludzie uczą się sztuki przekonywania i lobbowania. Każde działanie aktywujące ludzi jest fajne — mówi prezydent Sopotu, w którego słowniku słowo „fajne” zajmuje poczesne miejsce.
Milcząca demonstracja
Panel, którego gościem był Jacek Karnowski, nosił tytuł "Budżet obywatelski — iluzja czy szansa na udział mieszkańców w zarządzaniu miastem?" i był jednym z kilku spotkań tegorocznego EFNI otwartych dla mieszkańców Sopotu i Trójmiasta. Z zaproszenia skorzystało dwóch panów, tworzących kameralną akcję protestacyjną, witającą innych uczestników transparentem "Stop kreatywnej księgowości Jacka Karnowskiego, prezydenta Sopotu". Demonstracja miała charakter milczącego protestu, gdyż jej uczestnicy nie wzięli udziału w rozmowie i nie wyartykułowali werbalnie bolączek. Z prawa głosu skorzystali inni sopocianie. — Niesamowita aktywizacja społeczeństwa obywatelskiego
to ogromna zaleta budżetu, ale czy prowadzi do optymalizacji wydatkowania pieniędzy? Mam wątpliwości. Została utracona inna forma dysponowania pieniędzmi poprzez poszerzenie kompetencji rady dzielnic, co może nie jest problemem Sopotu, ale dużych miast tak — zauważył jeden z mieszkańców.
Jacek Karnowski odpowiedział, że budżet obywatelski to najdalej posunięta forma konsultacji społecznych. — Siła 5 tys. głosów oddanych w powszechnym głosowaniu jest większa niż debata z udziałem 140 osób w ramach konsultacji budżetu — mówi Jacek Karnowski. W tegorocznym głosowaniu wzięło udział 15 proc. uprawnionych mieszkańców Sopotu, czyli 4,8 tys. osób. Głosowali nad 271 projektami. Wygrało 16.
Jednostka kontra ogół
Jacek Karnowski zwraca wagę, że kreatywność mieszkańców w ramach budżetu partycypacyjnego musi mieć ograniczenia. Przypomniał, że opozycja — zgłaszając przed laty pomysł utworzenia takiego budżetu — chciała, żeby władze miasta nie mogły zawetować inicjatyw społecznych. — Interes małej grupy mieszkańców nie może być ważniejszy niż dobro ogółu. Przykład? Jest wiele drzew, które przeszkadzają niektórym mieszkańcom. Jeśli przegłosują wycinkę, a otrzymujemy takie podania, czy mamy się na to zgodzić? — pyta Jacek Karnowski.
Odpowiada, że dobro ogółu jest ważniejsze. Roczna wartość budżetu partycypacyjnego Sopotu wynosi 4 mln zł, czyli nieco ponad 1 proc. całej kasy miasta. Do tej pory na projekty zgłoszone przez mieszkańców zostało wydanych 10 mln zł. Z raportu Fundacji im. Stefana Batorego wynika, że największe budżety obywatelskie miały Łódź (20 mln zł) oraz Białystok i Poznań (po 10 mln zł). Największy udział w wydatkach miasta mają jednak partycypacyjne projekty mniejszych miast — Kęt (3,96 proc.), Kraśnika (2,51 proc.) i Świdnicy (2,25 proc.).