Samorządy chcą wspierać przewoźników lotniczych

Małgorzata Grzegorczyk
opublikowano: 2011-12-13 00:00

Dziś lokalne władze stosują wybiegi, żeby wspierać linie. Proszą o przejrzyste prawo, a to już ponoć mamy

O tym, że linie lotnicze, zwłaszcza tanie, żądają od samorządowców pieniędzy za uruchomienie połączeń, wiadomo nie od dziś. Jak to się robi w Polsce? Np. Podkarpacie wyda do 2014 r. 23,9 mln zł na promocję województwa w latających poza granicami Polski samolotach, gazetce pokładowej i na stronie internetowej linii Ryanair. Pod koniec listopada konsorcjum Ryanaira i Toruńskiej Agencji Rozwoju Regionalnego wygrało konkurs na promocję Kujaw — trzyletni kontrakt opiewa na 13,8 mln zł. Ale samorządowcom to nie w smak.

— Chcielibyśmy, by marszałek województwa miał możliwość bezpośredniego finansowania połączeń lotniczych z portów regionalnych. To on powinien organizować przewozy lotnicze, tak jak to jest np. z przewozami kolejowymi. Do tego potrzebne są zmiany w prawie. We wrześniu konwent marszałków województw skierował w tej sprawie do premiera Donalda Tuska list — mówi Władysław Korcz z Urzędu Marszałkowskiego Województwa Lubuskiego.

To Lubuskie wzięło na siebie trud wprowadzenia pomysłu w życie. Województwa chcą się zabezpieczyć, na wypadek gdyby rząd nie zajął się sprawą: zbierają deklaracje pokrycia kosztów przygotowania projektu zmian legislacyjnych. Na razie takie deklaracje złożyły w Zielonej Górze dwa województwa.

Pańskie oko

Część osób z branży chwali pomysł marszałków.

— To by bardzo pomogło portom, szczególnie małym, które starają się zdobyć nowych przewoźników czy połączenia, jak Rzeszów, Szczecin, Zielona Góra czy Świdnik. Od nas też Ryanair żądał kiedyś pieniędzy, ale w końcu — ze względu na dobre położenie Katowic — zaczął latać z naszego portu — mówi Cezary Orzech, rzecznik portu Katowice-Pyrzowice.

— Usamorządowienie infrastruktury i usług transportowych jest krokiem we właściwym kierunku. Dobrze widać to na przykładzie przekazania samorządom organizacji i finansowania ruchu regionalnego. Kiedy kolej była scentralizowana, o zakupie wagonów dla linii lokalnych można było tylko pomarzyć. Dziś samorządy inwestują w lekki tabor. Od kilku lat wydatki państwa na dotowanie usług międzywojewódzkich nie rosną, a w przypadku usamorządowionych połączeń lokalnych tak — wymienia Jakub Majewski, były prezes Kolei Mazowieckich z Pracowni Polityki Transportowej Akademii im. A. Gieysztora. W podobnym duchu wypowiada się Marek Wójcik ze Związku Powiatów Polskich.

— To dobry pomysł. Lokalne władze, grupy samorządów, powinny mieć większy wpływ na funkcjonowanie regionalnych lotnisk. Proces powinien jednak być poprzedzony określeniem spójnej strategii, by na położonych blisko siebie lotniskach nie dublować połączeń — mówi Marek Wójcik.

Cudze chwalicie…

Niektórzy torpedują pomysł samorządowców. — Województw na to nie stać. Samorządy poprzejmowały spółki kolejowe, a teraz nie mają pieniędzy na przegląd wagonów. Jeśli województwo mazowieckie nie sprzeda Kolei Mazowieckich, to grozi mu zarząd komisaryczny. Podobnie województwa nie poradzą sobie z przewoźnikami lotniczymi — uważa Krzysztof Tchórzewski, wiceprzewodniczący Sejmowej Komisji Infrastruktury.

Warto przypomnieć, że władzom Mazowsza brakuje pieniędzy na inwestycje w koleje choćby dlatego, że muszą płacić „janosikowe” na biedne regiony.

— To prawda, że sytuacja budżetowa jest mizerna, ale każdy samorząd odpowiada przed swoimi wyborcami i jeśli jego zarząd uważa, że dofinansowanie przewoźników jest potrzebne, powinien mieć szansę to robić. Zmiany w prawie nie są potrzebne, już mamy odpowiednie narzędzia, tyle że nikt z nich nie korzysta — zauważa Sebastian Gościniarek, partner w firmie doradczej BBSG.

Ma na myśli m.in. PSO, Public Service Obligation, czyli obowiązek dofinansowania połączeń z regionów oddalonych od centrów transportu w obrębie danego kraju. — Niechęć do stosowania PSO w Polsce wynika stąd, że są tu pewne wymagania: trzeba zdecydować, co chcemy robić, dlaczego, w jaki sposób, ogłosić procedurę konkurencyjną, wybrać linię. Na dodatek nasze województwa mają ambicje połączeń zagranicznych — mówi Sebastian Gościniarek.