Kontakt drogą elektroniczną z gminą w sprawie inwestycji to dla przedsiębiorcy loteria. Z badania „Gmina na 5” przeprowadzonego przez Studenckie Koło Naukowe Przedsiębiorczości i Analiz Regionalnych Szkoły Głównej Handlowej w Warszawie wynika, że tylko 59 proc. gmin odpowiada na przesłane tak pytania potencjalnych inwestorów. Dotyczy to korespondencji po polsku. Bo na list po angielsku odpowiada ledwie 9 proc. samorządów.

Za mało odpowiedzi
Mejle po polsku studenci wysyłali w październiku, a po angielsku w listopadzie 2014 r. do 656 gmin. Wyniki są nieco gorsze niż rok wcześniej, gdy odpowiedzi na polskie zapytania udzieliło 62 proc. gmin, a na angielskie 10 proc. W 2012 r. natomiast niecałe 49 proc. samorządów odpowiedziało na korespondencję w języku polskim, a 3 proc. w języku angielskim (wtedy 35 proc. próby też stanowiły gminy z Mazowsza). Dorota Wolicka, wiceprezes Związku Przedsiębiorców i Pracodawców, która kieruje także biurem interwencji, mówi, że nie trafiają do niego skargi na samorządy. Nie oznacza to jednak, że współpraca z gminami układa się dobrze.
— Polscy przedsiębiorcy są przyzwyczajeni, że aby załatwić coś w urzędzie, trzeba to wychodzić, wystać i jeszcze wypełnić wiele dokumentów. Ci, którzy nie uzyskują żadnej odpowiedzi, po prostu rezygnują. Granica tolerancji wobec działań — bądź ich braku — urzędników niestety się przesunęła. To, co nie powinno mieć miejsca, przyjmujemy prawie za normalne.
To bardzo źle. Trudno zrozumieć brak odpowiedzi gminy na zapytanie potencjalnego inwestora. Gdyby coś takiego zrobił pracownik prywatnej firmy, nie tylko straciłby pracę, ale mogłoby się to zakończyć dla niego sprawą w sądzie. Chodzi przecież często o stratę inwestycji wartej miliony, a niekiedy miliardy złotych. Ta patologiczna sytuacja powinna się zmienić, bo o ile polskie firmy są do niej przyzwyczajone, o tyle w oczach zagranicznych inwestorów wypadamy fatalnie i wiele przez to tracimy — komentuje Dorota Wolicka.
Problem z danymi
W badaniu studentów do oceny gmin wliczano jakość odpowiedzi na oba mejle i ocenę strony internetowej. Większość odpowiedzi wysłano w ciągu dziewięciu dni. Różnie było z jakością. W przypadku polskiej korespondencji 66 proc. gmin odpowiadało na pytanie o tereny inwestycyjne, 49 proc. przekazało listę firm z podobnej branży, 37 proc. poinformowało o sytuacji z wykwalifikowaną kadrą. Tylko 28 proc. wymieniło koszty przyłączenia działki do drogi, a zaledwie 12 proc. zachęciło do osobistego spotkania.
Trudno zrozumieć, dlaczego tylko nieco ponad połowa urzędnikówpodała w mejlu pełne dane kontaktowe (imię, nazwisko, nr telefonu, e-mail). Zagraniczni inwestorzy, jeśli dostawali odpowiedź, to jakościowo lepszą niż polscy. O preferencyjnych rozwiązaniach poinformowało 65 proc. odpowiadających gmin, procedury zakładania firmy opisało 62 proc. z nich, a 60 proc. podało informację o powierzchni biurowej. Co trzeci urzędnik zachęcał inwestora do osobistego spotkania, ale tylko 35 proc. podało pełne dane kontaktowe. Winni są urzędnicy czy procedury?
— Z moich obserwacji wynika, że największym problemem podczas obsługi klienta w urzędzie są braki procedur, które umożliwiłyby pracownikom administracji prawidłową reakcję na potrzeby klientów, i zła organizacja pracy. Wiemy też, że naszym absolwentom udało się wdrożyć w swoich miejscach pracy rozwiązania wypracowane na studiach. Dobre, sprawdzone w praktyce procedury działają nawet wtedy, kiedy zabraknie pracownika, który dotychczas sam wykonywał jakieś zadanie. Ktoś inny przejmuje automatycznie jego obowiązki i wypełnia opisane zadania zgodnie z przyjętą regułą — twierdzi Nikolay Kirov, kierownik studiów podyplomowych „Zarządzanie w administracji publicznej” Akademii Leona Koźmińskiego.
Gminy nie czekają
Chociaż w 2014 r. w czołówce punktacji badania znalazło się wiele nowych gmin, to równie sporo wypada gorzej niż wcześniej. Na przykład Płock w 2013 r. zdobył 28,5 pkt., zajmując 6. miejsce, a w 2014 r. wylądował daleko poza czołówką, zdobywając 12 pkt. Urząd Miasta Płock przyznaje, że nie ma nic na swoje usprawiedliwienie, ale zaznacza, że pracownik, który zajmował się tymi sprawami, już nie pracuje. Lublin z 2. miejsca w 2013 r. (35 pkt.) spadł w 2014 r. daleko i uzyskał jedynie 14 pkt.
— Pozycja naszego miasta w rankingu przygotowanym na podstawie badania SGH jest dla nas sporym zaskoczeniem. W rankingach badających satysfakcję z obsługi inwestorów Lublin uzyskuje wysokie pozycje. W lutym 2015 r. po raz drugi został wyróżniony w zestawieniu „Europejskie miasta i regiony przyszłości 2015/2016”. Znaleźliśmy się także wśród 15 miast rankingu TOP 15 Strategii Miast Polskich — wylicza Beata Krzyżanowska, rzecznik prasowy prezydenta Lublina.
Zaznacza jednak, że wyniki badania SGH „Gmina na 5” są wystarczającym powodem, by dokładnie przeanalizować procedurę obsługi inwestorów, a prezydent Krzysztof Żuk nakazał zweryfikować efekty pracy komórek odpowiedzialnych za obsługę przedsiębiorców. Są też pozytywne przykłady.
Toruń, który w 2013 r. zdobył 16,5 pkt., teraz zajął 2. miejsce z 40 punktami. Adam Zakrzewski, dyrektor biura obsługi inwestora i przedsiębiorcy, podkreśla, że toruński urząd stale poprawia obsługę potencjalnych inwestorów, ale w ostatnim roku nie wprowadził żadnych specjalnych procedur. Zwiększył jednak zespół z 3 do 5 osób.