Klasa polityczna pomna istniejącego u nas 5-procentowego progu w wyborach do Sejmu, takiego samego jak u zachodnich sąsiadów do Bundestagu, niby rozumie konieczność konsolidacji, ale czasami dokonuje jej drogą okrężną — przez podział. Wybierane są różne metody walki o dusze elektoratu, przy czym oryginalnością wyróżniają się nowe byty polityczne.
Na przykład pod egidą Janusza Palikota trwa sumowanie partyjnych szyldów. Często takich, o jakich mało kto słyszał poza ich nosicielami. Wciąż daleka od rozwinięcia skrzydeł inicjatywa Europa Plus zgrupowała już takie potęgi, jak Ruch Społeczny Europa Plus (nie mylić z nazwą całości), Dom Wszystkich Polska, Stronnictwo Demokratyczne, Racja Polskiej Lewicy oraz sam Ruch Palikota. Być może wkrótce dojdą jeszcze: Polska Partia Pracy, Partia Demokratyczna, Unia Lewicy i Kongres Kobiet. Potężny efekt synergii mamy zobaczyć na zjednoczeniowym kongresie 5-6 października.
Zupełnie inną drogą kroczy marzący o zagospodarowaniu innego elektoratu Jarosław Gowin. O ile Europa Plus wyraźnie pozycjonuje się jako opakowanie jednorazowego użytku — na wybory do Parlamentu Europejskiego w maju 2014 r., o tyle samodzielny poseł niezrzeszony ogłosił rozpoczęcie prac nad perspektywicznym programem… rządzenia Polską w latach 2015-19. Z rozmysłem nie zaprosił do współpracy obecnej klasy politycznej, lecz stworzył lożę programowych konsultantów, nie nazywając ich bynajmniej gabinetem cieni. Były konstytucyjny minister Wojciech Maksymowicz konsultuje swoją dziedzinę, czyli służbę zdrowia. Ożywiło się kilkoro byłych wiceministrów — Sylwia Sysko-Romańczuk zajmuje się edukacją, Stanisław Gomułka finansami publicznymi, a Stanisław Karpiński nauką. Poza tym m.in. Krystyna Iglicka-Okólska konsultuje politykę demograficzną, a Konstanty Radziwiłł — rodzinną. Jarosław Gowin pytany, czy praca nad programem rządzenia Polską to krok do powołania nowej partii, odpowiada, że to na razie luźna struktura, a każdy z ekspertów jest osobą niezależną. Nie jest planowane w ciągu najbliższych miesięcy utworzenie nowej partii politycznej. Jej fundamentem musi być program, który powinien znaleźć nośnik w postaci ruchu społecznego, a dopiero później na jego bazie ewentualnie powstałaby partia. W każdym razie ambitnym celem Jarosława Gowina jest uzyskanie 20 proc. głosów w wyborach parlamentarnych w 2015 r.
Jeśli nie wydarzy się nic nadzwyczajnego, pozostały do nich jeszcze dwa lata. Wybory przyszłoroczne, najpierw do Parlamentu Europejskiego, a potem samorządowe, nie mają przełożenia na sprawowanie centralnej władzy ogólnokrajowej, ale ostro zweryfikują sondaże. Na razie gdy zsumuje się wszystkie prognozy, ale ogłaszane przez same partie od lewa do prawa, to łączna liczba mandatów konieczna do zaspokojenia wszystkich potrzeb sięga już… 200 proc. obecnego Sejmu. Wyjścia są zatem dwa — albo izba zostanie przebudowana na blisko 1000 miejsc, albo większość kanap przykryje w 2015 r. kurz zapomnienia.