Senat rozbiorą sejmowi giganci

Jacek ZalewskiJacek Zalewski
opublikowano: 2011-10-04 00:00

Gry wyborcze

Pięć dni przed wyborami walczącą o nasze dusze klasę polityczną ogarnia amok spowodowany rozchwianiem sondaży. Przy czym powszechna uwaga koncentruje się na Sejmie, a jedynie w dalekim tle wspomina się o Senacie. Przyczyna jest oczywista — z powyborczego powoływania nowej Rady Ministrów druga izba parlamentu jest całkowicie wyłączona, co wyznacza jej realne miejsce w hierarchii władzy.

Polityczna historia III RP potwierdza następującą prawidłowość: partia zdobywająca złoty medal w wyścigu do Sejmu, czasem z niewielką przewagą nad medalistą srebrnym, Senat zagarnia całkowicie! Taka jest po prostu logika ordynacji większościowej, niezależnie od tego, czy okręgi są wielo- czy jednomandatowe. Zapewne powtórzy się to także 9 października. Gdyby tym razem jednak stało się inaczej, czyli jeden wielki rywal górowałby w Sejmie i sklecił rząd, a drugi złapał większość w Senacie — o, to byłaby szokująca rządzących zmiana w procesie stanowienia prawa.

Pewnikiem pozostaje natomiast rozebranie Senatu przez dominujące partie sejmowe. Senatorów z innych komitetów będzie można policzyć dosłownie na palcach jednej ręki. Wynika to z samej techniki głosowania. Bardzo wielu wyborców wkłada żółtą kartkę senacką do białej broszurki sejmowej i wrzuca do urny taką parę. Pracując wielokrotnie w obwodowej komisji wyborczej, rozkładałem tysiące takich kompletów na dwie kolorowe kupki do dalszego liczenia. I moje dwudziestoletnie obserwacje polityczno-socjologiczne potwierdzają, że jeśli głosujący stawia krzyżyk przy jakiejś liście do Sejmu, to w 99 proc. popiera kandydatów tej samej partii do Senatu. To zasada święta, ponadczasowa i potwierdzi się także wobec senackich okręgów jednomandatowych.