Rynek wykonawstwa sieci przesyłowych,na który zamierza wejść Trakcja, ma dużą wartość, ale wymaga też kompetencji. To rynek tworzony przez Polskie Sieci Elektroenergetyczne (PSE), czyli narodowego operatora, dla którego jednym z flagowych projektów jest most stałoprądowy północ-południe, który pozwoli na przesył energii z morskich farm wiatrowych i elektrowni jądrowej na południe, gdzie zlokalizowany jest przemysł.
PSE stabilizuje wykonawców
PSE przeprowadza właśnie aktualizację planu rozwoju systemu przesyłowego na lata 2025-34. Projekt zakłada budowę 4850 km nowych linii 400 kV i 28 stacji, a 110 stacji zostanie zmodernizowanych.
- Nie ma stacji najwyższych napięć, która nie przejdzie modernizacji lub rozbudowy – mówi Maciej Wapiński, rzecznik prasowy PSE.
Koszty inwestycji są szacowane na ok. 64 mld zł. W projekcie można przeczytać, że samo przyłączenie i wyprowadzenie mocy z elektrowni jądrowych może kosztować ok. 4,3 mld zł, natomiast przyłączenie morskich farm wiatrowych może kosztować ok. 1,3 mld zł.
Przy tak dużym programie, rozpisanym na zaledwie dziewięć lat, kluczowa staje się stabilność firm wykonawczych. Tymczasem ten rynek, jak podkreśla Maciej Wapiński, jest wąski. Dlatego PSE uruchomiły programy wspierające takie firmy, m.in. formułę dostaw inwestorskich, w ramach której to PSE zamawia kosztowne towary, a wykonawca je tylko montuje. Istnieje też system umów ramowych dla podmiotów, które nie pracowały wcześniej przy sieciach najwyższych napięć. Mogą realizować mniejsze zlecenia i z czasem zacząć przygotowania do startu w kluczowych przetargach.
Uwaga na koszty
PSE skupia się na sieciach najwyższych napięć, natomiast sieci niższych napięć są w rękach operatorów systemu dystrybucyjnego (OSD), czyli m.in. spółkach PGE, Tauronu, Enei czy Energi. Tu wyzwań inwestycyjnych jest jeszcze więcej. W opracowanej w 2022 r. Karcie Efektywnej Transformacji Sieci Dystrybucyjnych Polskiej Energetyki oszacowano, że w scenariuszu koniecznym inwestycje w latach 2023-30 sięgną w tym segmencie ok. 130 mld zł.
Wojciech Tabiś, dyrektor Polskiego Towarzystwa Przesyłu i Rozdziału Energii Elektrycznej, ocenia, że wartość rynku zamówień OSD będzie rosła. Głównym motorem będzie konieczność przyłączania do sieci kolejnych odnawialnych źródeł energii oraz związana z tym modernizacja sieci w rejonach. Ryzykiem dla wykonawców starających się o zlecenia będą jednak nadal rosnące koszty pracy i materiałów. Z tego powodu, jak podkreśla Wojciech Tabiś, zapisana w dokumentach kwota 130 mld zł może się okazać niewystarczająca.
NIK surowo ocenia sieci
Sieci energetyczne to jeden z kluczowych elementów, od których zależeć będzie polska transformacja energetyczna. Tymczasem z opublikowanego w marcu raportu Najwyższej Izby Kontroli wynika, że ponad połowa naszych linii elektroenergetycznych ma ponad 30 lat, co utrudnia przyłączanie odnawialnych źródeł energii. Ponadto jakość przesyłanej energii, mierzona np. przerwami w dostawach, jest coraz niższa, a modernizacja sieci kuleje.