RPA
Gospodarka cappuccino
Choć w latach boomu gospodarczego tempo wzrostu sięgało 5 proc., to jednak ostatnio spowolniło do zaledwie 3 proc. W długim terminie MFW szacuje potencjał wzrostu południowoafrykańskiej gospodarki na zaledwie 2 proc. To najsłabszy wynik spośród wszystkich głównych gospodarek wschodzących. To za mało, aby rozwiązać nękający kraj problem bezrobocia. Na prowincji pracę ma zaledwie co czwarty młody czarnoskóry. Przepaść między bogatymi białymi i biedną czarną większością odzwierciedla jeden z najwyższych na świecie współczynników nierówności dochodów. „Czarnoskórzy określają swój kraj mianem »gospodarki cappuccino«. Czarną masę przykrywa biała śmietanka, a tylko na samym wierzchu jest kilka drobinek czarnej czekolady” — pisze Ruchir Sharma. Nie może więc dziwić, że wiele spółek notowanych w Johannesburgu stara się uniezależnić od kondycji krajowej gospodarki. 60 największych przedsiębiorstw wypracowuje za granicą aż 56 proc. zysków. To również jeden z najwyższych wyników na świecie. „Trudno o bardziej dobitne wotum nieufności wobec własnego kraju” — przestrzega Ruchir Sharma.
Węgry
Mało kto pracuje
Nasi bratankowie padli ofiarą zagorzałej walki ideologicznej na tamtejszej scenie politycznej. Głęboko liberalna lewica i nacjonalistyczna prawica walczyły o głosy wyborców, prześcigając się w pompowaniu wydatków publicznych. Efekt? Dług publiczny w ubiegłym przekroczył trzy czwarte PKB. To wśród rynków wschodzących rzadki wyczyn. W większości przypadków politycy rządzący w tej części świata stawali się w ostatniej dekadzie coraz bardziej odpowiedzialni. „Podatki rosły, a coraz bardziej atrakcyjne stawały się zasiłki. Coraz mniej opłacało się więc pracować. Dziś siła robocza Węgier liczy zaledwie 3,8 mln osób, choć w mających tyle samo mieszkańców Czechach pracuje 4,9 mln ludzi” – zauważa Ruchir Sharma. Mimo to Węgrzy, z premierem Viktorem Orbanem na czele, przyczyny marnej kondycji swojej gospodarki widzą głównie na zewnętrz. W ostatnich latach powód do narzekań dała im silna deprecjacja forinta. Jej efekt to wzrost rat masowo zaciąganych we wcześniejszych latach kredytów we frankach i euro.
Brazylia
Najdroższe drinki świata
Mieszkańcy największej gospodarki Ameryki Południowej lubią żartować, że Bóg jest Brazylijczykiem. Jak jednak przestrzega Ruchir Sharma, nawet pozaziemska interwencja może nie wystarczyć, żeby inwestycje spod kanarkowej bandery przynosiły wysokie zyski. Wszystko dlatego, że Brazylia zainwestowała w budowę państwa dobrobytu, i to mimo wciąż znacznego dystansu, jaki ją dzieli od krajów zamożnych. Napływ zagranicznego kapitału wywindował zaś ceny krajowych aktywów poza granice rozsądku, a brazylijskiego reala uczynił jedną z najbardziej przewartościowanych walut. — Restauracje w São Paulo są droższe niż w Paryżu, a stawki hoteli w Rio przekraczają te na Riwierze Francuskiej. Za fryzjera trzeba zapłacić więcej niż w Londynie, bilet do kina kosztuje więcej niż w Madrycie, a rower znacznie taniej wynajmie się chociażby w Amsterdamie — wylicza Ruchir Sharma. Efekt? W maju globalne fundusze akcyjne wycofały z brazylijskiego rynku ponad 1 mld USD. — Atrakcyjność kraju obniżają niski poziom inwestycji w infrastrukturę, słabnąca akcja kredytowa w bankach, wysokie podatki i rosnące koszty pracy — tłumaczy Mark Livingston.
Chiny
Zmiana priorytetów
W ostatniej dekadzie chiński wzrost gospodarczy napędzały inwestycje. Ich udział w PKB wzrósł z 35 proc. do 50 proc. To poziom, jakiego w przeszłości nie zanotowała żadna z ważnych gospodarek. Wkrótce to zacznie się jednak zmieniać. „Chiny stoją przed wyborem: albo utrzymać dwucyfrowe tempo wzrostu, płacąc robotnikom, by budowali koleje donikąd, albo zmienić priorytety. Chiński rząd wydaje się skłaniać ku tej drugiej możliwości, a to oznacza wolniejszy wzrost” — ocenia Ruchir Sharma. To jednak nie rozwiąże wszystkich bolączek gospodarki Państwa Środka. Wszystko dlatego, że wyczerpuje się płynący ze wsi do wielkich miast strumień siły roboczej. Ostatnio do pracy w fabrykach ściąga już „tylko” 5 mln osób rocznie, a na dodatek na emeryturę wybiera się pokolenie powojennego wyżu demograficznego. „Zasoby wolnej siły roboczej w Chinach się wyczerpują. Kiedy strumień zbędnych na wsi pracowników wyschnie do końca, już teraz rosnące płace fabrycznych robotników skoczą jeszcze bardziej” — przewiduje Ruchir Sharma.
Indie
Bez reform ani rusz
Wielu inwestorów wierzy, że niegdysiejsza perła w koronie brytyjskiej podąża drogą wyznaczoną przez Chiny, którym udało się przebojem wedrzeć do grupy krajów o średnich dochodach na mieszkańca. Taki scenariusz oznaczałby, że Indie czeka jeszcze wiele lat wzrostu w tempie 8-9 proc. Rzeczywistość może jednak nie spełnić wybujałych oczekiwań. Już teraz prognozy wzrostu spadły poniżej 7 proc. Zamiast inwestować w przyszłość władze, kraju postanowiły skonsumować owoce dotychczasowego szybkiego rozwoju. — Perspektywy Indii podkopuje brak reform strukturalnych. Inflacja jest najwyższa wśród krajów BRIC, a deficyt handlowy osiągnął rekordowy poziom 9,9 proc. PKB. Tego obrazu dopełniają wszechobecna korupcją, mała przejrzystość krajowych spółek i złe traktowanie inwestorów — wylicza w rozmowie z „Pulsem Biznesu” Mark Livingston, dyrektor odpowiedzialny za wschodzące rynki akcji w towarzystwie Fidelity.
Rosja
Niepohamowana konsumpcja
Mianem „kraj kontrastów” można pewnie nazwać większość rynków wschodzących. W kontekście wschodniego sąsiada Polski to określenie nabiera jednak nowego wymiaru. Rosja jest np. jednym z głównych eksporterów pszenicy na świecie, jednak producenci drobiu i mięsa nie potrafią sprostać zadaniu zaspokojenia konsumpcji tych towarów. „Na rynkach wschodzących jest wiele przykładów zbytku i przesady. Nigdzie indziej jednak nie poznałem biznesmena, który co niedzielę lata na grzyby… swoim helikopterem” — wspomina Ruchir Sharma. Rosyjska elita oddaje się niemal niepohamowanej konsumpcji. Przykładem są huczne imprezy, które wyprawia się co weekend. Jak pokazuje historia, tego typu atmosfera jest typowa dla schyłku okresu świetności krajów. Prosperity może się szybko skończyć, jeżeli nadal będą spadać ceny ropy i gazu, od których uzależniona jest gospodarka. — Drastyczny spadek cen ropy mógłby doprowadzić do poważnego kryzysu w gospodarce, a nawet załamania w strukturach politycznych. Aby Rosja mogła domknąć tegoroczny budżet, ropa musiałaby kosztować około 115 USD za baryłkę. Credit Suisse uważa nawet, że cena odmiany Brent może spaść przed końcem roku nawet poniżej 50 USD — przypomina Mark Livingston.
Ukraina
Z aspiracjami na awans
Choć nad Dnieprem notowanych jest ponad pięćset giełdowych spółek, to jednak większość z nich weszła na parkiet , bo… taki wymóg znalazł się w ukraińskim prawie. Wiele z nich upubliczniło jedynie niewielkie pakiety, co sprawia, że inwestorzy mogą mieć na nie jedynie ograniczony wpływ. Efekt? „Te ukraińskie spółki, które chcą być traktowane serio, idą na giełdę warszawską lub londyńską” — zauważa Ruchir Sharma. Nie może więc dziwić, że inwestorzy z Kijowa mocno odczuli kryzys finansowy. Jak oblicza specjalista, PKB spadł od szczytu o 20 proc., a wartość giełdowych przedsiębiorstw zniżkowała o 90 proc. Mimo wysokich aspiracji Ukraina nie zapracowała jeszcze na miano rynku wschodzącego w klasyfikacji globalnych inwestorów. Wciąż należy do skupiającej nieraz bardzo egzotyczne kraje grupy rynków granicznych. To kraje otwarte dla zagranicznych inwestorów. Jednak standardy inwestowania pozostają tam daleko w tyle za zachodnimi. Przykłady? — Zdarza się, że inwestorzy muszą poruszać się w towarzystwie ochroniarzy, do danych finansowych można mieć co najwyżej ograniczone zaufanie, a handlowanie na podstawie informacji poufnych jest oficjalnie tolerowane — wylicza Ruchir Sharma.
[Na podstawie książki Ruchira Sharmy „Breakout Nations”]