Silesia walczy z państwowymi górniczymi molochami

Magdalena GraniszewskaMagdalena Graniszewska
opublikowano: 2015-10-25 22:00

W Polsce trudno mówić o rynku węgla. To najwyżej obszar, na którym państwo ustala reguły ze związkami — mówi szef prywatnej kopalni

Mniejsze wydobycie, mniejsze zatrudnienie, mniejszy zysk operacyjny. Biznes PG Silesia, czyli małej kopalni w Czechowicach-Dziedzicach, należącej do czeskiego koncernu energetycznego EPH, idzie gorzej od prognoz.

Michal Herman
ARC

— Proszę państwa, mam do sprzedania węgiel i nawet nie wymagam przedpłaty. Zapłacicie 30 dni po dostawie — zachęca z sarkazmem Michal Herman, szef kopalni PG Silesia. Ironizuje, ale problem ze sprzedażą jest widoczny. Sprzedawanie węgla energetycznego jest w Polsce trudne od czasów, gdy państwowa Kompania Węglowa (KW), rynkowy gigant, wyprzedaje zapasy bez oglądania się na cenę. A robi to od stycznia, czyli od początku rządów prezesa Krzysztofa Sędzikowskiego. Wymyślił, że ratunkiem dla bankruta będzie pozbycie się 6 mln ton węgla ze zwałów, bo da to firmie gotówkę na bieżącą działalność.

Ceny w kraju spadły o połowę, udział KW w rynku wzrósł, a konkurencja, prywatna i państwowa (PG Silesia, Bogdanka, Katowicki Holding Węglowy), podniosła larum. Urząd antymonopolowy nie dopatrzył się jednak niedozwolonych praktyk. Drugim źródłem gotówki są dla KW przedpłaty. Firmy energetyczne, przede wszystkim państwowe, korzystają z dyskonta i przedpłacają KW dostawy węgla. PGE przekazała już w ten sposób ponad 600 mln zł. Do tego dochodzi zniżka cen węgla na rynkach światowych, na którą polscy gracze wpływu nie mają, a która uderza we wszystkich.

— Sprzedawanie węgla jest trudne — przyznaje Michal Herman. Nie podaje jednak, czy kopalnia utraciła któregoś z państwowych klientów. To możliwe, skoro rząd, jak może, zachęca państwową energetykę do ratowania firm węglowych. W efekcie PG Silesia wydobędzie w tym roku tylko 1,7 mln ton węgla, zamiast prognozowanych 1,9 mln ton. W przyszłym roku też będzie to tylko 1,7 mln ton. Kopalnia musiała zredukować zatrudnienie o 100 osób, do 1700. — Mamy przy tym zysk na poziomie EBITDA. To kilkadziesiąt milionów złotych — podkreśla Michal Herman, dodając, że o zysk netto „trudno”.

Przeciwko polityce sprzedażowej KW protestowały związki PG Silesia, ramię w ramię ze związkami lubelskiej kopalni Bogdanka. Bogdanka, do niedawna prywatna, przechodzi jednak właśnie w ręce państwowej Enei (wezwanie na akcje zakończy się w tym tygodniu). Gdyby nie to, sytuacja Bogdanki byłaby trudna, bo Enea wypowiedziała jej wcześniej potężny kontrakt na dostawy węgla. — W Polsce trudno mówić o prawdziwym rynku węgla, to najwyżej obszar węgla, na którym państwo ustala reguły gry ze związkami zawodowymi — mówi Michał Herman.

PG Silesia zamierza nadal robić swoje, czyli wydobywać jak najefektywniej. Nie ma jednak co liczyć na inwestycje. Dotychczas PG Silesia włożyła w kopalnię 1 mld zł i nie ma w planach dużych projektów. Rozgląda się natomiast EPH — analizował m.in. możliwość zakupu położonej 15 km dalej nierentownej kopalni Brzeszcze, ale ostatecznie nie przystąpił do przetargu. Brzeszcze przejmuje kontrolowany przez państwo energetyczny Tauron.

— To transakcja niedobra dla całego sektora. Jaki jest sens inwestowania w kopalnię nierentowną, której wartość można szacować na minus 500-700 mln zł? — pyta Michal Herman. W podobnym tonie o inwestycji w Brzeszcze mówił w trakcie niedawnego forum Nowego Przemysłu m.in. Janusz Steinhoff, były minister gospodarki w rządzie Jerzego Buzka.