We wtorek rynek wyceniał już euro na mniej niż 4,14 zł. Tym samym nasza waluta była najmocniejsza wobec europejskiego pieniądza co najmniej od początku 2018 r. Aprecjacja trwa nieprzerwanie od listopadowych wyborów prezydenckich w Stanach Zjednoczonych, ale w ostatnich dniach znów nabrała tempa. Na tyle ostrego, że na umacniającego się złotego zaczęli się głośno skarżyć eksporterzy.
Geopolityka i mocne fundamenty
Ekonomiści, z którymi rozmawialiśmy, wskazują kilka powodów umocnienia naszej waluty. Po pierwsze, Polska może pochwalić się solidnym wzrostem gospodarczym, wyróżniającym się na europejskim tle. W ubiegłym roku PKB wzrósł o 2,9 proc., w tym tempo ma przyspieszyć do 3,5 proc., a jednym z fundamentów mają być inwestycje. Te zaś mają być napędzane napływem pieniędzy z Unii Europejskiej – czy to z Krajowego Planu Odbudowy, czy z funduszy spójności – co jest drugim, bezpośrednim powodem umocnienia złotego wobec euro.
– Jeśli do tego dodamy wysokie stopy procentowe w kraju, to mamy silny magnes, który będzie przyciągał inwestorów zagranicznych i wzmacniał złotego. Tym bardziej, że duża część Rady Polityki Pieniężnej, w tym prezes NBP Adam Glapiński, zapowiadają utrzymywanie wysokich stóp procentowych przez cały rok, co dla mnie jest niezrozumiałe – mówi Marcin Mrowiec, główny ekonomista firmy doradczej Grant Thornton.
Czwarty powód to gra rynku pod rychłe zakończenie wojny w Ukrainie. Monika Kurtek, główna ekonomistka Banku Pocztowego zwraca uwagę, że nie tylko złoty zyskuje, rośnie też wartość innych walut regionu.
- Zakończenie wojny z perspektywy rynku oznacza więcej spokoju i inwestycje w odbudowę Ukrainy, co przekłada się na lepsze perspektywy inwestycyjne dla całego regionu Europy Środkowowschodniej – mówi Monika Kurtek.
Eksporterzy już płaczą
Jednak skutki umocnienia złotego wcale nie muszą być dobre dla gospodarki. Ekonomistka zwraca uwagę, że złoty jest coraz bliżej poziomu opłacalności eksportu, co już wywołuje reakcje wśród przedsiębiorców. Według badań prowadzonych przez Narodowy Bank Polski pod koniec 2024 r. eksport stawał się nieopłacalny przy kursie 4,01 zł za euro i 3,74 zł za dolara.
Marcin Mrowiec obawia się, że w ciągu najbliższego miesiąca-dwóch możemy testować te poziomy. Ekonomista podkreśla, że problemy ze złotym są wyjątkowo dotkliwe w obecnej sytuacji rynkowej.
– Umocnienie kursu przychodzi w momencie, kiedy popyt za granicą jest słaby. Widzimy, co się działo z eksportem w tamtym roku. Do tego nasi przedsiębiorcy mierzą się jeszcze z rosnącymi kosztami pracy, co będzie się pogłębiać z powodów demograficznych. W wyniku nałożenia się na to zbyt mocnego złotego powstanie mikstura, która może bardzo osłabić firmy eksportowe – mówi Mrowiec.
Według danych zbieranych przez NBP, już w IV kwartale 2024 r. odsetek eksporterów, którzy deklarowali brak opłacalności sprzedaży eksportowej wzrósł do 14 proc. z 12,8 proc. kwartał wcześniej. Autorzy raportu NBP oceniali wówczas, że wynikało to właśnie z obniżonego popytu zagranicznego, a kurs walutowy nie był jeszcze głównym powodem.
Konsumenci się cieszą
Monika Kurtek jest jednak zdania, że mocny złoty, mimo jego negatywnego wpływu na eksport, nie jest jeszcze czynnikiem, który mógłby zahamować wzrost PKB. Jej zdaniem inwestycje i tak ruszą, a tańszy import może wesprzeć konsumpcję
- Prognoza, jaką być może warto zrewidować, to szacunki inflacji. Takie umocnienie złotego może spowodować, że wzrost cen będzie przyspieszał wolniej, niż do tej pory sądziliśmy – uważa Monika Kurtek.
Marcin Mrowiec zgadza się, że w przypadku cen niektórych towarów z importu efekt mocnego złotego może być wyraźny. Jak mówi, najszybsze przełożenie możemy mieć na stacjach benzynowych. Jednak główny ekonomista Grant Thornton zwraca uwagę, że wzrost inflacji ma w Polsce charakter strukturalny i nie da się tego zmienić jedynie przez umocnienie złotego.
– Nasz problem inflacyjny wynika, po pierwsze, ze wzrostu cen energii i – po drugie – z rosnących kosztów pracy, które nie są kompensowane wzrostem wydajności. W tym drugim przypadku powodem są czynniki demograficzne, na które kurs walutowy nie ma żadnego wpływ – mówi ekonomista.
Współpraca Agnieszka Zielińska i Łukasz Rawa
W porównaniu do kursu sprzed dwóch lat złoty umocnił się względem euro o prawie 15 proc. Jeśli dołożymy do tego wzrost kosztów – zwłaszcza kosztów zatrudnienia – wynikający z regulacji płacy minimalnej, to zbliżamy się do granicy znaczącego pogorszenia konkurencyjności polskich producentów. Dodatkowo istnieje ryzyko łatwego wypierania rodzimych produktów przez import. Po doświadczeniach związanych z pandemią COVID-19 i wzrostach kosztów wskutek inflacji, możemy być świadkami kolejnej fali zmienności rynkowej, której wiele firm – zwłaszcza mniejszych – może nie przetrwać. Istnieje też ryzyko dalszego przenoszenia zakładów produkcyjnych koncernów do innych, tańszych krajów. Takie rozchwianie to bardzo negatywny czynnik dla przedsiębiorców i dla całej krajowej gospodarki.
W rozwoju polskiej branży mięsnej eksport odgrywa coraz większą rolę. Naturalnie więc umacniający się złoty to zjawisko niekorzystne. Musimy pamiętać, że marże w branży mięsnej są niskie, więc duże wahania kursu euro, które nastąpiłyby w krótkim okresie mogą je obniżyć lub nawet doprowadzić do krótkookresowych strat. Z naszych informacji wynika, że najwięksi gracze rynkowi stosują mechanizmy zabezpieczające przed ryzykiem walutowym. Średnio dotyczy to okresu jednego kwartału, choć wszystko zależy od indywidualnej polityki danej firmy, nie można więc traktować tego, jako cechy charakterystycznej dla wszystkich przedsiębiorstw.
Umacnianie się polskiego złotego niewątpliwie wpływa na naszą branżę. Wzrost kosztów, obniżona konkurencyjność oraz spadek wartości eksportu to wyzwania, którym musimy stawić czoła. Firmy w sektorze stolarki otworowej powinny dostosować swoje strategie, aby przetrwać w tych trudnych warunkach rynkowych, a także rozważyć poszukiwanie nowych rynków oraz innowacyjnych rozwiązań. Jednak kluczowe może okazać się wsparcie rządowe. Jako branża możemy wnioskować przede wszystkim o wprowadzenie programów wsparcia dla eksporterów, np. przez rozważenie ulg podatkowych oraz dotacji, które mogłyby pomóc w zrekompensowaniu obniżonej rentowności transakcji handlowych. Poza tym możemy zabiegać o wsparcie działań promocyjnych, które umożliwią zwiększenie widoczności polskich okien i drzwi na rynkach międzynarodowych, a także o dostosowanie regulacji do potrzeb branży. Chodzi o rewizję przepisów dotyczących eksportu, aby uprościć procedury i zmniejszyć biurokrację, co ułatwi polskim producentom działalność na zagranicznych rynkach