Siły zbrojne faworyzują obcych

Mariusz Zielke
opublikowano: 2004-11-22 00:00

Armia od roku próbuje bez skutku zamówić dużą partię komputerów. Może lepiej by poszło bez odrzucania polskich dostawców?

Departament Zaopatrywania Sił Zbrojnych bezprawnie preferuje zachodnich dostawców w dużych zamówieniach komputerowych — oskarża Ministerstwo Obrony Narodowej (MON) kilku potencjalnych oferentów. Według nich, wojsko bez uzasadnienia wprowadza do specyfikacji zamówień warunki nie związane z parametrami sprzętu, eliminujące krajowych dostawców. Chodzi głównie o wymóg, by komputery i monitory pochodziły od jednego producenta.

— To pozwala odrzucać oferty takich firm, jak Optimus czy NTT, choć proponują one podobne, a nawet takie same monitory, jak zachodni dostawcy — mówi osoba zbliżona do przetargu.

Takie same

Oficjalnie polskie firmy nie chcą wszczynać awantury, gdyż boją się o następne zamówienia publiczne. Dotarliśmy jednak do pisma jednego z nich do MON. Przypomina on, że już wcześniej podobny zapis pozwolił na odrzucenie ofert polskich producentów. Uzasadnienie: nie produkują monitorów.

„Równocześnie nie odrzucono z tego powodu ofert firm zagranicznych, które też nie posiadają własnych fabryk monitorów, lecz podobnie jak NTT, oznaczają swoim logo produkty innych firm. Wiedza na ten temat jest powszechna w środowisku informatycznym” — napisał Witold Markiewicz, oburzony wiceprezes NTT w piśmie do komandora porucznika Krzysztofa Polakowskiego, przewodniczącego komisji przetargowej.

Krzysztof Polakowski odmówił komentarza, odsyłając nas do szefa — podpułkownika Jerzego Pikuły. Ten nie odbierał jednak telefonu.

Tymczasem nawet niektórzy przedstawiciele zachodnich producentów uważają, że wymóg (choć dla nich korzystny) jest bez sensu.

— To prawda, że my też zamawiamy sprzęt w innych fabrykach, ale na nasze potrzeby jest tam uruchamiana specjalna linia produkcyjna, co pozwala na zapewnienie jakości. Jednak rzeczywiście żądanie komputera i monitora od jednego producenta można sobie podarować — mówi przedstawiciel jednego z zachodnich producentów.

To nie jedyny zarzut wobec MON. W większości dużych przetargów na komputery w wojsku z powodu złego przygotowania roi się od protestów, postępowania są przeciągane i unieważniane. W 2003 r. do kosza trafiły dwa przetargi wartości kilku milionów złotych. Teraz to samo spotkało zamówienia z czerwca 2004 r. (na ponad 3 mln zł), ale po protestach w Urzędzie Zamówień Publicznych postępowanie wznowiono.

Generowanie kosztów

— Rzeczywiście w wojsku przydałoby się uporządkowanie przetargów — mówi przedstawiciel zachodniego dostawcy komputerów.

— To problem nie tylko MON, ale całych zamówień publicznych. Większość przetargów trwa bardzo długo, jest przesuwana albo unieważniana. Udział w nich generuje firmom koszty — komentuje Tomasz Lewandowski, wiceprezes Optimusa.