Skarb Państwa nie może oddać PGNiG

Anna Bytniewska
opublikowano: 2001-08-16 00:00

Skarb Państwa nie może oddać PGNiG

Prywatyzacja PGNiG i przyszłe wejście Polski do UE podają w wątpliwość sens i bezpieczeństwo zawierania obecnie kontraktu norweskiego z klauzulą „bierz lub płać” — twierdzi Aleksander Gudzowaty, dyrektor generalny Bartimpexu. Jego zdaniem, sprzedane spółki dystrybucyjne wydzielone z PGNiG mogą zignorować kosztowne zobowiązania handlowe firmy matki. A to oznacza, że gazowy moloch będzie mógł być przejęty za długi.

Kontrakt norweski na dostawy od 2006 roku 5 mld m sześc. gazu do Polski wzbudza coraz więcej kontrowersji. Pojawił się kolejny argument, który każe ponownie przyjrzeć się „norweskiej rurze”, a także przyszłości Polskiego Górnictwa Naftowego i Gazownictwa.

„Nie” dla sprzedaży

Aleksander Gudzowaty konsekwentnie poddaje krytyce rozmowy, jakie polski rząd prowadzi obecnie z Norwegami w obliczu przygotowywanej prywatyzacji gazowego potentata i perspektywy wejścia Polski do Unii Europejskiej.

— Jestem przeciwnikiem prywatyzacji Polskiego Górnictwa Naftowego i Gazownictwa. Takie przedsiębiorstwo powinno pozostać w rękach państwa pod sprawnym zarządem. Jednakże w świetle zamiaru podziału PGNiG i sprzedaży spółek dystrybucyjnych należy unikać kolejnych wieloletnich zobowiązań międzynarodowych, jeżeli zawierają klauzulę „bierz lub płać”. Takie obwarowanie ma zawierać umowa gazowa z Norwegami. Niesie to ze sobą wiele zagrożeń — podkreśla Aleksander Gudzowaty.

Jego zdaniem, najpoważniejsze z nich to realna groźba, że inwestorzy, którzy nabędą spółki dystrybucyjne, nie będą respektowali długoterminowych, kosztownych kontraktów, jakie zawarł PGNiG.

— Umowa z Norwegami powinna odpowiadać polskiemu zapotrzebowaniu na gaz i stanowić element bilansu gazu w Polsce. Tak nie jest. Może się więc okazać, że gazu w Polsce jest za dużo, a na ten droższy nie będzie nabywców — twierdzi Aleksander Gudzowaty.

Trudna próba

Nie chodzi tu tylko o przyszły kontrakt z Norwegami, ale także o podpisane już długoterminowe umowy z Rosją, Niemcami i Danią (Baltic Pipe). One również mogą nie obronić się, jeżeli w Polsce obowiązywać zacznie unijna reguła TPA (dostępu stron trzecich do gazociągów).

— Zasada, którą zawiera dyrektywa gazowa UE, otwiera możliwość kupowania gazu od wielu różnych dostawców na korzystniejszych warunkach niż te, jakie zawierają kontrakty typu „bierz lub płać”. Właściciele wyodrębnionych z PGNiG spółek dystrybucyjnych przy zakupie gazu będą się kierowali prawami wolnorynkowymi. Oznacza to, że PGNiG — spółka matka pozostanie bez udziału w rynku z olbrzymimi zobowiązaniami. Taka sytuacja umożliwi przejęcie PGNiG za długi i kary z powodu niemożliwych do wypełnienia wieloletnich kontraktów — ostrzega Aleksander Gudzowaty.

Jego zdaniem, skorzystać na tym mogą i Gazprom, i Statoil.

Czas pokaże

PGNiG — spółka matka zgodnie ze strategią prywatyzacji sektora gazowego ma odpowiadać za przesył i magazynowanie gazu i realizację kontraktów długoterminowych na dostawy gazu. O jej ewentualnej prywatyzacji ma zadecydować Rada Ministrów, nie wcześniej jednak niż za pięć lat.

— Dziwi mnie niespójność między zamierzeniami rządu związanymi z kontraktem norweskim a obowiązkami, jakie nakłada na Polskę przyszłe członkostwo w UE. Tym bardziej że Unia żąda rewizji swoich już podpisanych kontraktów długookresowych, ponieważ ograniczają one konkurencję — reasumuje Aleksander Gudzowaty.