Skończyła się epopeja upadłego Fagora

Małgorzata GrzegorczykMałgorzata Grzegorczyk
opublikowano: 2014-12-16 00:00

Rada wierzycieli przyjęła ofertę BSH. Mimo kontrpropozycji sędzia komisarz błyskawicznie ją zaakceptował

Gorąco wokół wrocławskiego zakładu FagorMastercooka, i to nie dlatego, że znajduje się tu m.in. linia do produkcji kuchni. Wczoraj Teresa Kalisz, syndyk upadłej spółki, odrzuciła ofertę BSH — jedyną, która wpłynęła w ogłoszonym przetargu. Sędzia komisarz uchylił jej decyzję i rada wierzycieli zapoznała się z ofertą. Przyjęła ją jednogłośnie.

PRZYDATNE I NIEPRZYDATNE:
PRZYDATNE I NIEPRZYDATNE:
Fabryka FagorMastercooka we Wrocławiu żyje m.in. dzięki zleceniu na produkcję pralek marki Brandt. To ciekawa linia dla BSH, podobnie jak fabryka kuchni. Natomiast mniej interesujące mogą być dla niemieckiego koncernu fabryki zmywarek i lodówek, które produkuje w Łodzi.
[FOT. ŁUKASZ GIZA/AGENCJA GAZETA]

Dwie propozycje

BSH proponował 85 mln zł bez gwarancji utrzymania zatrudnienia. Po odrzuceniu oferty przez syndyka podbił stawkę do 90 mln zł. Firma chce zwolnić pracowników, zainwestować 120 mln zł i zatrudnić 350-500 osób. Jednak również wczoraj do sędziego wpłynęło pismo od Mastercooka, spółki założonej przez byłych pracowników fabryki, którzy mają wsparcie chińskiego banku. Zaoferowali 170 mln zł, o ile będą zlecenia. Firma nie wzięła udziału w przetargu — nie wpłaciła 15 mln zł wadium. Choć sędzia komisarz miał czas na decyzję do dziś, podjął ją jednak już wczoraj popierając ofertę BSH.

Chcą Niemca

Na wybór BSH liczyli wrocławianie. — To dobra wiadomość dla miasta. Firma trafia w posiadanie dużego producenta, który zapewnia rozwój, a nie powolnąagonię, jak mogłoby się stać w innych przypadkach — zaznacza Rafał Dutkiewicz, prezydent Wrocławia. Zapewnia zwalnianym pracownikom opiekę urzędu pracy. Przedstawiciele pracowników też wierzą w BSH.

— To mocny branżowy inwestor i mniejsze zło dla załogi niż wydmuszki, które kręciły się wokół fabryki. Przyszłość w ręku innych potencjalnych inwestorów lub syndyka oznaczałaby zwolnienia bez odpraw — mówi Leszek Bąk, szef zakładowej Solidarności i członek rady nadzorczej FagorMastercooka.

Przypomina, że w marcu syndyk mogła sprzedać fabrykę dwukrotnie drożej, a druga oferta BSH opiewała na 27,5 mln EUR i dawała gwarancję utrzymania 700 etatów. Syndyk twierdzi co innego.

— To pierwsza oferta BSH. Odrzuciłam ją, bo jest niekorzystna dla masy upadłości ze względu na cenę i aspekty społeczne, czyli zwolnienie całej załogi. Należało poczekać na lepsze oferty. Teraz muszę zakończyć kontrakt, który został podpisany do marca i zwalniać pracowników. Niestety, na odprawy nie starczy — mówi Teresa Kalisz.

Według przedstawicieli urzędu miasta, wybór BSH oznacza odprawy dla pracowników, pozostali wierzyciele są dopiero następni w kolejności. Zadłużenie zakładu przekracza 300 mln zł.

— Krew mnie zalała, gdy przeczytałem w „PB”, że konkurenci BSH obiecali utrzymanie zatrudnienia, pod warunkiem że będą mieć zlecenia. Zadzwoniłem do prezydenta Rafała Dutkiewicza i zadeklarowałem merytoryczne wsparcie CECED Polska — mówi Wojciech Konecki, dyrektor generalny Związku Pracodawców AGD. Jest przekonany, że oferta BSH jest najlepsza.

— Znam tę firmę od 15 lat. Jestem pewien, że zatrudnią ludzi. Nie robią nic na pokaz, nie wyrzucą nawet miliona złotych, a co dopiero kilkadziesiąt. To firma, która się bez przerwy rozwija, bardzo mocno postawiła na R&D i centra usług, dzięki czemu Polska nie jest tylko krajem produkcji — podkreśla Wojciech Konecki.

Co mają

BSH zainwestował w Polsce 500 mln EUR. Ma w Łodzi fabryki: zmywarek, pralek i suszarek do ubrań, w których zatrudnia 2 tys. osób. Kupił też fabrykę Zelmera. W Polsce ulokował osiem centrów usług wspólnych, w których pracuje 500 osób: księgowe, zakupowe, IT, e-commerce, HR, audyt wewnętrzny, R&D dotyczące suszarek i handlu zagranicznego. Ma trzy centra logistyczne, w lutym otworzy kolejne. Wrocławski zakład FagorMastercooka produkował kuchnie, pralki ładowane od góry, lodówki i zmywarki. Pod rządami syndyka produkował na zlecenie firmy Cevital, która zamówiła kuchenki, okapy kuchenne i pralki za 86 mln zł. Pracuje tu 800 osób, przed bankructwem było 1300.

Wszyscy przejmują

Na polskim rynku AGD dochodziło ostatnio do przetasowań. Najpierw BSH kupił Zelmera, producenta małego AGD z fabryką w Rzeszowie. W tym roku Electrolux kupił od GE dział zajmujący się produkcją AGD, natomiast Whirlpool — większościowy pakiet Indesitu. Electrolux zainwestował w Polsce 400 mln zł, ma na Śląsku i Dolnym Śląsku fabryki suszarek, zmywarek, pralek i kuchenek oraz globalne centrum finansowo-księgowe w Krakowie, buduje też centrum logistyczne. Przejęcie GE ma znaczenie głównie dla rynku w USA. Więcej zmienia druga transakcja. Obie firmy: Indesit i Whirlpool, produkują w Polsce lodówki, zmywarki i kuchenki. Indesit ma strefy produkcyjne w Łodzi (kuchenki, lodówki, okapy kuchenne i komponenty plastikowe) oraz Radomsku (pralki i zmywarki). Od 1999 r. spółka zainwestowała 300 mln EUR (1,2 mld zł).

W 2013 r. produkcja wyniosła 4 mln sztuk sprzętu, najwięcej ze wszystkich firm AGD działających w Polsce i więcej, niż Indesit wyprodukował we Włoszech. Indesit ma też centrum księgowo-rozliczeniowe obsługujące wiele krajów europejskich, które zatrudnia 80 osób, i działy B+R (80 inżynierów). Łącznie w Polsce zatrudnia 4 tys. pracowników. Whirlpool ma we Wrocławiu fabryki: piekarników i płyt, lodówek i zmywarek. W 2002 r. przejął Polar i zainwestował w odnowienie linii produkcyjnych lodówek, wprowadził nowe modele i uruchomił produkcję zmywarek. Produkcja wzrosła pięciokrotnie. W ubiegłym roku spółka wyprodukowała 2,5 mln produktów, co daje jej czwarte miejsce wśród producentów w Polsce. Zatrudnia 2,2 tys. osób.