Szef MFW, największy zwolennik pomocy krajom strefy euro, pretendent do fotela prezydenta Francji, który to fotel bez problemów w przyszłorocznych wyborach by zdobył, wynajmuje na koszt MFW apartament (3000 USD za noc), w którym (tuż przed wylotem na szczyt ministrów finansów strefy euro i na spotkanie z kanclerz Merkel) usiłuje zgwałcić pokojówkę, zostaje ściągnięty z samolotu, zaaresztowany i bez możliwości uiszczenia kaucji zostaje umieszczony w więzieniu o fatalnej sławie. Potem sąd godzi się jednak na kaucję, ale dymisja już została złożona, a możliwość startu w wyborach przekreślona.
Według mnie (i jak myślę, według wielu osób), są dwie możliwości: albo ten człowiek oszalał albo trzeba szukać tych, komu takie wydarzenie jest na rękę. Prawdopodobieństwo jest według mnie dla obu przypadków równe. W tym kontekście warto wspomnieć o niepublikowanym jeszcze wywiadzie, którego DSK udzielił 28 kwietnia 2011 francuskiemu dziennikowi „Liberation". Mówił o tym, że jest świadom tego, że jego „słabość" do kobiet może zostać wykorzystana. Powiedział podobno (tak twierdzi gazeta), że jego przeciwnicy mogą mu "podstawić" "kobietę, którą miał (rzekomo) zgwałcić na parkingu i której obiecano by pół miliona albo milion za wymyślenie takiej historii". Czy człowiek świadom takiej możliwości jest w stanie popełnić przestępstwo, jakim jest próba gwałtu? Nie mnie o tym wyrokować. Tu trzeba psychologa (psychiatry?), ale mnie się to w głowie nie mieści.
Najważniejsze jest teraz pytanie: kto zostanie następnych szefem MFW i czy będzie tak bardzo chętny do pomocy krajom strefy euro? I to, a nie prezydentura Francji (DSK był głównym pretendentem) jest najważniejsze. Amerykanin John Lipsky, zastępca DSK, jest bardzo niechętny kontynuacji pomocy dla Grecji i innych krajów PIGS. DSK był zaprzyjaźniony z premierem Grecji i wszyscy wiedzieli, że był architektem pomocy dla zagrożonych krajów strefy euro. Jako Francuz miał zdecydowanie większy interes w ratowaniu euro niż będzie miał Amerykanin, czy na przykład Chińczyk.
Większy też niż miałby Polak. Szczególnie ten Polak, o którym się mówiło. Marek Belka były zapewne bardzo dobrym szefem MFW, ale zdecydowanie odmówił wpychania go na te rozpalony obecnie do czerwoności fotel. Rozpalony oczywiście z powodu kryzysu, a nie skandalu. Ma rację, bo bardzo łatwo byłoby, w przypadku fiaska w ratowaniu światowego porządku, zarobić na bardzo złe opinie. Mam wrażenie, że chciał tego stanowiska Leszek Balcerowicz. Były media, które na ten temat nawet spekulowały. Jak rozumiem było też wstępne poparcie rządu, który z chęcią widziałby pana Balcerowicza na tym stanowisku i to nie tylko dlatego, że to dobrze mieć Polaka na tak ważnym stołku.
Na szczęcie jednak premier Donald Tusk szybko się z forsowania tej kandydatury wycofał. Była bez szans z dwóch powodów. Po pierwsze MFW potrzebuje szefa ze strefy euro. Afera DSK byłaby jeszcze bardziej podejrzana, gdyby wybrano kogoś spoza Eurolandu. Poza tym bardzo wątpię, żeby kraje europejskie i nawet USA zgodziły się na obsadzenie tego stanowiska ekonomistą o poglądach z nieco innej epoki. Dlatego też zapewne szefem zostanie Christine Lagarde, obecna minister finansów we francuskim rządzie. Jest bardzo poważana, ale czy będzie miała tak silną osobowość, jaką miał DSK? Czy będzie skutecznie torpedowała nieżyczliwe podejście Johna Lipsky'ego (przy założeniu, że on nadal pozostanie zastępcą)? Tego nie wiemy.
A sytuacja na froncie zadłużenia krajów PIIGS jest teraz bardzo trudna. Podczas szczytu ministrów finansów strefy euro, KE i MFW, w którym miał uczestniczyć DSK (16 maja), pomoc dla Portugalii (78 mld euro) została zaakceptowana, ale decyzja na temat Grecji nie została podjęta. Wstępnie mówiono, że twardej restrukturyzacji (redukcji długów Grecji) nie będzie, ale możliwe jest przedłużenie okresu spłaty pożyczek. Do podjęcia jakiejś decyzji potrzebna jest jednak dodatkowa ocena gospodarki greckiej i przedstawienie przez grecki rząd kolejnych propozycji poprawy sytuacji finansowej - szczególnie chodzi o przyśpieszenie prywatyzacji. Takie odkładanie w czasie decyzji doprowadzić może do przyśpieszenia restrukturyzacji greckiego długu (koszt dla francuskich i niemieckich banków około 50-60 mld euro), czyli tego, czego Komisja Europejska podobno nie chce.
Potem pojawiły się następne wypowiedzi. Lorenzo Bini Smaghi z Rady ECB zdecydowanie sprzeciwił się „miękkiej" restrukturyzacji długów Grecji. Skontrował w ten sposób to, co mówił Jean-Claude Juncker, szef eurogrupy. Jak widać zdania polityków są tak mocno podzielone, że trudno będzie osiągnąć porozumienie. Szkodziła też wypowiedź Jean-Claude Trichet, prezesa ECB (cytowana przez Financial Times Deutschland). Stwierdził on, że ECB nie będzie akceptowało długu greckiego jako zastawu pod pożyczki, jeśli zostanie wydłużony okres jego zapadalności.
Przecena surowców, spadki kursu EUR/USD, afera DSK, fatalne dane makro napływające z USA (PKB w drugim kwartale wzrośnie zdecydowanie mniej niż dotąd prognozowano), zbliżające się zakończenia QE2 (skupu obligacji przez Fed) i prawdopodobna restrukturyzacji długu Grecji - wszystko to rynki akcji przyjmowały bardzo spokojnie. Fatalne dane makro skłoniły graczy do twierdzenia, że Fed nadal będzie drukował pieniądze, co wzbudziło wręcz entuzjazm. Pewnie będzie drukował, ale za kilka miesięcy. Uważam, że w czerwcu skup obligacji (za nowe pieniądze) się skończy, bo inaczej Fed straciłby twarz (jeśli tym się ktoś tam przejmuje).
Oczekiwania byków są całkowicie irracjonalne. Zresztą wiele rzeczy jest obecnie irracjonalnych. Choćby kompletnie nierealne wyceny portali społecznościowych (ostatnio pokazał to bardzo wyraźnie giełdowy debiut LinedIn). Graczy niczego nie nauczyło pęknięcie bańki „dotcomów" w końcu XX wieku. Fundamentów w nie ma obecnie na rynkach nawet za grosz. Są jednak tanie pieniądze. Rynki finansowe coraz bardziej upodabniają się do olbrzymich kasyn. Jeśli ktoś uważa, że to nie sprowadzi w ciągu najbliższych lat na świat kolejnego kryzysu to bardzo się myli.
Zapraszam na zaprzyjaźniony ze mną portal: http://studioopinii.pl/
