Słabe firmy drogowe nie doczekają boomu
Lokalizacja decyduje o atrakcyjności przedsiębiorstwa
DOSTOSOWAĆ DO RYNKU: Startowałem kiedyś w konkursie na dyrektora w państwowym przedsiębiorstwie robót drogowo-mostowych. Powiedziałem, że dostosuję firmę do warunków rynkowych, zredukuję zatrudnienie i sprzedam część majątku. Oczywiście odpadłem w przedbiegach. Założyłem więc własną firmę. Obecnie zatrudniam 48 osób — mówi Henryk Boczek, właściciel firmy Drogi Mosty. fot. Borys Skrzyński
Państwowe przedsiębiorstwa robót drogowo-mostowych są w trakcie prywatyzacji. Część wystawionych na sprzedaż firm cieszy się dużym zainteresowaniem. Są też i takie, na które nie ma chętnych. Jeśli nie uda się ich sprywatyzować, zostaną postawione w stan likwidacji.
O atrakcyjności przedsiębiorstwa robót drogowo-mostowych decyduje przede wszystkim jego lokalizacja.
— Jeśli firma znajduje się na terenie, na którym trzeba wykonywać dużo napraw, to ma szansę na zdobycie zleceń. W takiej sytuacji znajdują się teraz np. firmy z Kłodzka, gdzie wykonuje się dużo napraw po powodzi — twierdzi Zbigniew Rowiński, dyrektor Wałbrzyskiego Przedsiębiorstwa Budowy Dróg i Mostów.
Opinię taką podzielają też inni przedsiębiorcy.
— Każde przedsiębiorstwo ma własną wytwórnię masy bitumicznej. Opłacalność prowadzonej budowy lub naprawy zależy od jej oddalenia od wytwórni. Zlecenia wykonywane w odległości większej niż 40 km są niemożliwe do zrealizowania — uważa Henryk Boczek, właściciel prywatnej firmy Drogi Mosty.
Stuletnie zaniedbania
Polskie drogi wymagają gruntownych napraw. Głównymi zleceniodawcami dla firm zajmujących się remontami są gminy.
— Przy obecnym tempie napraw wyremontowane drogi doczekają się kolejnej naprawy dopiero za 100 lat — twierdzi Henryk Boczek.
Przedstawiciele firm przeprowadzających naprawy drogowe twierdzą, że gminy chcą, aby prace wykonane były jak najtaniej. Do przetargów zgłasza się po kilka firm. To powoduje, że obniżają one ceny i podejmują się wykonywania prac na granicy opłacalności. Taka sytuacja doprowadzi do upadku wielu firm.
— Przedsiębiorstwa drogowe mają duże moce produkcyjne. Są w stanie wyprodukować 70-80 tys. ton masy bitumicznej, w ciągu roku. Obecne zapotrzebowanie nie przekracza 20 do 30 procent tej ilości. Trzeba pamiętać, że potencjał tych firm nie będzie już wykorzystywany w takim stopniu jak kiedyś. Powinny myśleć o modernizacji i podejmować się też prac, których kiedyś nie wykonywały — dodaje Henryk Boczek.
Nie ma chętnych
Obecna prywatyzacja państwowych przedsiębiorstw robót drogowo-mostowych jest szansą przede wszystkim dla firm, które nie borykają się z kłopotami finansowymi i położone są na atrakcyjnym terenie.
— Mamy problem, ponieważ jest za dużo chętnych do kupna. Trudno się zdecydować, kogo wybrać. Nasze przedsiębiorstwo nie ma kłopotów. Zamiast zwalniać pracowników, zwiększamy zatrudnienie. Gdy będziemy firmą prywatną, będziemy mieli jeszcze większe możliwości rozwoju — zapewnia Henryk Ptasznik, zarządca komisaryczny Przedsiębiorstwa Budowy i Utrzymania Dróg i Mostów w Zawierciu.
W zupełnie innej sytuacji znajduje się natomiast Wałbrzyskie Przedsiębiorstwo Budowy Dróg i Mostów.
— Naszą firmę niełatwo sprywatyzować. W tym roku będzie to już trzecie podejście. Działamy w obrębie Wałbrzycha. Zleceń niewiele, a i konkurencja jest duża. Ciężko w tej chwili powiedzieć, co stanie się z naszą firmą — mówi Zbigniew Rowiński.
Uważa on, że jeśli nie znajdzie się firma chętna do kupna przedsiębiorstwa, to będzie trzeba pozbywać się majątku.
— Ograniczymy zatrudnienie i postaramy się znaleźć sobie miejsce na rynku. Nie można też wykluczyć, że firmy znajdujące się w podobnej do naszej sytuacji trzeba będzie postawić w stan likwidacji — przewiduje Zbigniew Rowiński.
Problem, z jakim boryka się wałbrzyskie przedsiębiorstwo, dotknie prawdopodobnie dużą część prywatyzowanych firm. Większość z nich znajduje się bowiem na terenach, na których nadal wykonuje się niewiele prac remontowych. Mniejsze firmy nie będą w stanie przejąć państwowych, a większe nie są na razie tym zainteresowane.
Brakuje kupców
— Rozmawiałem z przedstawicielami większych przedsiębiorstw na temat sprzedaży naszej firmy i muszę powiedzieć, że zainteresowanie jest znikome — twierdzi Zbigniew Rowiński.
Część państwowych przedsiębiorstw trzeba będzie postawić w stan likwidacji. Dopiero wtedy pojawią się duże przedsiębiorstwa.
— Trzeba pamiętać, że wiele firm dysponuje starym sprzętem. Nie jesteśmy w stanie przyjmować zleceń oddalonych od bazy, ponieważ mamy stacjonarną wytwórnię mas bitumicznych. Zamiast przedsiębiorstw, które zostaną zlikwidowane, pojawią się potentaci, dysponujący mobilnymi wytwórniami mas bitumicznych. Nadchodzi koniunktura w budownictwie drogowym, ale jest ona nierównomiernie rozłożona — podsumowuje Zbigniew Rowiński.