Sokołów stracił nie tylko pieniądze
DUŻE PUDŁO: Choć zakup Tormięsu przyniósł nam stratę, nie zamierzamy się poddawać. Sytuacja na rynku zmusza nas do poszukiwania innej firmy, którą moglibyśmy kupić. Tym razem z zyskiem — twierdzi Jan Augustynowicz, prezes Sokołowa. fot. Marcin Wegner
Na polskim rynku wędliniarskim w ostatnich latach dochodzi do wielu przejęć i fuzji. Potentaci branży starają się zdobyć coraz większe udziały w rynku. W tym celu kupują mniejsze zakłady. Jednak nie wszystkie inwestycje zdają się być trafione.
JEDNYM z największych niewypałów ostatnich miesięcy okazała sie transakcja przeprowadzona przez Sokołów. W jej wyniku spółka straciła 1 mln zł, ale przynajmniej pozbyła się bardzo kosztownego balastu.
WRAZ z Narodowym Funduszem Inwestycyjnym Foksal, Sokołów zdecydował się w zeszłym roku na nabycie pakietu akcji Toruńskich Zakładów Mięsnych Tormięs. Zarówno Foksal jak i Sokołów nabyły wtedy po 46,6 proc. akcji Tormięsu, za co zapłacono po 3,9 mln zł. Z zakupem nowego zakładu sokołowska spółka wiązała spore nadzieje, gdyż miało to wzmocnić jej rynkową pozycję. Obecnie, jak szacuje Sokołów, jego udział w rynku sięga 8 proc.
NIE jest to wielkość znacząca, ale należy wziąć pod uwagę, że krajowy rynek jest mało skoncentrowany i działa na nim bardzo dużo firm. Choć należymy do potentatów, nie zamierzamy spocząć na laurach. Z tego też względu staramy się stopniowo umacniać zdobytą pozycję. Temu celowi podporządkowane było nabycie udziałów w Tormięsie, co umożliwiłoby nam uzyskanie 11 proc. udziału w rynku — mówi Jan Augustynowicz, prezes zarządu Sokołowa.
INWESTYCJA w Tormięs stała się — jak się szybko okazało — bardzo kosztowną pułapką.
PRZEDSTAWIONE przez toruńskie zakłady wyniki finansowe wskazywały, że Tormięs generuje niewielkie zyski, które po pierwszym półroczu tego roku miały wynieść około 1 mln zł. Po dokładnym zbadaniu bilansu wyszło jednak na jaw, że Tormięs zakamuflował straty, które w roku 1997 osiągnęły wartość 4,7 mln zł. Skłoniło to nowych właścicieli do podjęcia decyzji o zaprzestaniu produkcji i zamknięciu zakładu. Sprawa została też skierowana do prokuratury.
ZROBIŁA się z tego ogromna afera, w której uczestniczyło wielu polityków. To nie miało już nic wspólnego z wolnym rynkiem. Nie dość, że utopiliśmy w tym przedsięwzięciu pieniądze, to jeszcze ucierpiała na tym nasza reputacja — tłumaczy prezes Sokołowa.
PODOBNEGO zdania są analitycy, którzy zgadzają się z opinią, że zamieszanie wokół zamknięcia Tormięsu bardzo niekorzystnie wpłynęło na image Sokołowa. Podkreślają jednak, że sam Sokołów jest przy tym najmniej winien, gdyż stał się ofiarą najpierw oszustwa, a potem pomówień. Silna pozycja związków zawodowych działających w Tormięsie oraz zaangażowanie kilku znaczących polityków nie pozwoliło sokołowskiej spółce wyjść z tej afery z podniesioną głową.
KONSEKWENCJĄ zaistniałego konfliktu była ostatnia sprzedaż Tormięsu. Nabył go bliżej nieznany nabywca, który — jak wynika z przecieków — jest przedstawicielem branży mięsnej. Zarówno Sokołów, jak i NFI Foksal uchylają się przed wskazaniem kupca. Istnieje jednak duże prawdopodobieństwo, że nabywcą jest spółka pracownicza Tormięs Polski, z którą już od dłuższego czasu prowadzono pertraktacje.
SOKOŁÓW sprzedał swój pakiet akcji Tormięsu za cenę 2,92 mln zł, czyli o milion taniej niż je nabył. Jednak już wcześniej spółka utworzyła rezerwę na ten cel wysokości 1,97 mln zł. Ta rezerwa będzie powoli rozwiązywana i księgowana po stronie zysków (do kwoty 970 tys. zł) .
PROGNOZY wyników finansowych zakładają osiągnięcie w tym roku przez Sokołów sprzedaży na poziomie 320 mln zł i zysku netto równego 10,8 mln zł. Po ośmiu miesiącach zrealizowano 65 proc. zakładanej sprzedaży i 45 proc. zysku. Jednak, jak twierdzi prezes Sokołowa, ostatnie miesiące roku są dla spółki od lat najlepsze i z tego względu zarząd podtrzymuje przewidywane wyniki.