Odczyty z Niemiec i całej strefy były sumarycznie minimalnie gorsze od oczekiwań, choć nadal znajdują się na wysokich poziomach. Pozytywnie zaskoczyła Francja, której przemysłowy PMI znalazł się powyżej granicy 50 pkt. drugi raz w tym roku.
Wpływ krachu giełdowego w Chinach i pogarszających się danych z Państwa Środka nie był zatem negatywny dla gospodarki europejskiej, natomiast zupełnie inaczej wygląda sytuacja na giełdach, gdzie cały czas obserwujemy fatalne nastroje, mimo delikatnego odbicia na sesji w środę. Indeks DAX znajduje się wyraźnie poniżej 20 proc. od tegorocznych szczytów. Gdyby spojrzeć tylko na fundamenty gospodarki europejskiej, to wydaje się, że indeksy zachodnioeuropejskie powinny być notowane dużo wyżej. Niemal wszystkie wskaźniki makro dla strefy euro wskazują na ożywienie, które w dodatku jest coraz bardziejrównomierne. Problem tkwi najprawdopodobniej w obawie o dalsze spowolnienie w Chinach, które będzie poważnym ciosem w zyski europejskich spółek — na rynkach rozwiniętych trudno zwiększać przychody, co innego w krajach rozwijających się.
Euro w środę stabilizowało się po trzech dniach spadków. Na rynku walutowym wszystko wróciło do normy po czwartkowej wyprzedaży dolara. Amerykańska waluta zyskiwała po dość jastrzębich komentarzach ze strony Fedu, który utrzymuje, iż podwyższy stopy procentowe w tym roku. Złoty tradycyjnie zachowuje się zgodnie z kierunkami głównych walut i w ostatnich dniach tracił względem dolara już ponad 10 groszy, natomiast lekko zyskiwał względem euro. W czwartek kluczowe publikacje to niemiecki indeks IFO, który poznamy o godz. 10, oraz dane o zamówieniach na dobra trwałego użytku w USA (14.30). Dobre dane mogą wywołać kolejną falę umocnienia dolara po jednodniowej korekcie. © Ⓟ