Spadek stopy bezrobocia ma charakter sezonowy

Marek Matusiak
opublikowano: 1999-06-18 00:00

Spadek stopy bezrobocia ma charakter sezonowy

Gdy przed miesiącem omawialiśmy ten problem, zwracaliśmy uwagę na fakt, iż w końcu pierwszego kwartału 1999 r. stopa bezrobocia po raz pierwszy od dwóch lat przekroczyła poziom 12 proc. Ale chociaż w kwietniu stopa ta obniżyła się o 0,3 punktu procentowego, to jednak nadal kwestia ludzi szukających pracy jest jednym z najpoważniejszych polskich problemów. Bez pracy pozostaje bowiem ponad 2120 tys. osób w wieku produkcyjnym, z czego w dodatku 77 proc. straciło już prawo do pobierania zasiłku dla bezrobotnych. Zwraca przy tym uwagę fakt, iż nadal ubywa miejsc pracy — przeciętne zatrudnienie w sektorze przedsiębiorstw w okresie czterech pierwszych miesięcy było o 0,3 proc. niższe niż przed rokiem.

PEWNA POPRAWA w porównaniu z marcem nie odbiega od obserwowanej w latach poprzednich. Spadek bezrobocia wiąże się między innymi z większym zakresem prac interwencyjnych i robót publicznych. W końcu kwietnia objęły one 86,6 tys. osób, a więc o 14 proc. więcej w porównaniu z marcem. Było to jednak prawie o 30 proc. mniej niż w analogicznym okresie ubiegłego roku. W dodatku w zdecydowanej większości są to jednak sezonowe miejsca pracy.

ZAPEWNIENIE wszystkim chętnym miejsc pracy nie jest oczywiście możliwe — było tak jeszcze przed dziesięciu laty, ale w poprzednim ustroju gospodarczym odbywało się to kosztem ogółu zatrudnionych, bo de facto ukryte bezrobocie — rozbudowywane ponad miarę zatrudnianie tak naprawdę niepotrzebnych pracowników — znane było od dziesiątków lat. W najbardziej zaawansowanych gospodarczo i cywilizacyjnie krajach świata oficjalna stopa bezrobocia sięga 4-6 proc. (istnieją przesłanki, by bez popełnienia błędu zwiększyć te szacunki o 1-2 punkty procentowe); byłoby jednak wskazane, by liczbę bezrobotnych w stosunku do osób zawodowo czynnych obniżyć u nas do poziomu 9-9,5 proc. Nie jest to nierealne. Z przedstawionego wykresu wynika, że latem ubiegłego roku stopa bezrobocia utrzymywała się na wspomnianym poziomie. Warto przy tym przypomnieć, iż bezrobocie stale malało od połowy 1997 roku do sierpnia 1998 roku — dopiero potem statystyki zaczęły odnotowywać jego wzrost, początkowo lekki, potem bardzo dynamiczny.

GWAŁTOWNY PRZYROST liczby rejestrujących się bezrobotnych w pierwszym kwartale bieżącego roku nie był zaskoczeniem, podobnie jak nie zaskakuje obecny spadek stopy bezrobocia. W zdecydowanej mierze był on konsekwencją wprowadzanych reform społecznych — przede wszystkim ubezpieczeń społecznych i służby zdrowia. Wiele osób, do tej pory pracujących w szarej strefie gospodarki, a być może nadal w niej pracujących, zgłosiło się do urzędów pracy, by nie stracić wynikających z reform przywilejów.

NIE ZNACZY TO jednak, iż mamy do czynienia z apogeum rejestracji i w związku z tym należałoby teraz oczekiwać na — powolne, bo powolne, ale jednak — ograniczanie skali bezrobocia. Niestety. Nawet jeśli weźmie się pod uwagę fakt — musi go jeszcze potwierdzić GUS — że przemysłowi i budownictwu znów w maju udało się nadrobić straty wynikające z wcześniejszego schładzania gospodarki, czego efektem było ograniczenie liczby miejsc pracy, to i tak nawet połowiczne rozwiązanie tego problemu nie będzie ani szybkie, ani łatwe.

WARTO PAMIĘTAĆ, że z jednej strony ożywienie gospodarcze nie ma bezpośredniego przełożenia na szybką aktywizację rynku pracy, to znaczy tworzenie nowych miejsc dla bezrobotnych, bo jest to proces długotrwały, trwający co najmniej kilka miesięcy. Z drugiej zaś — mimo lekkiej poprawy koniunktury nadal kilkaset zakładów pracy deklaruje zwolnienie w najbliższym okresie dodatkowo kilkudziesięciu tysięcy pracowników ze względu na wdrażanie programów restrukturyzacyjnych.

W TEJ SYTUACJI, nawet biorąc pod uwagę postępujące ożywienie gospodarcze, założenie w ustawie budżetowej, iż w końcu roku stopa bezrobocia wyniesie 9,4 proc. już dziś należałoby włożyć między bajki. Być może nie będzie tak wysoka jak prognozuje to Rządowe Centrum Studiów Strategicznych (11,5 proc.), ale przekroczy poziom oczekiwań sprzed kilku miesięcy.