Marek Sienkiewicz nie ma wątpliwości, że czas, kiedy do Polski inwestorów przyciągało, jej położenie geograficzne i niskie koszty pracy, już miną.
„Puls Biznesu”: Na ile istotna jest specjalizacja stref i przyciąganie inwestorów z konkretnej branży? Czy zwiększa to atrakcyjność strefy, czy zmniejsza? Inwestorzy z innych branż mogą bowiem unikać wyspecjalizowanych obszarów.
Marek Sienkiewicz: Polska jest dziś na innym etapie rozwoju niż 17 lat temu, kiedy powstawały pierwsze strefy. Kiedyś naszym głównym atutem przyciągającym inwestorów było centralne położenie kraju w Europie, jego produkcyjny charakter oraz niskie koszty pracy. Dziś sporo krajów oferuje niższe koszty produkcji niż Polska, dlatego musimy skusić inwestorów czymś innym. Aby zwiększyć naszą konkurencyjność, powinniśmy dążyć do specjalizacji, powiem więcej — jesteśmy na nią skazani, bo kto jest dobry we wszystkim, w zasadzie nie jest dobry w niczym. Władze każdego regionu powinny się więc zastanowić, w czym tkwi jego siła i przewaga nad innymi i jakie branże może przyciągnąć. To samo dotyczy Specjalnych Stref Ekonomicznych. Sama ulga podatkowa w oderwaniu od innych cech regionu, w którym działa zarząd strefy, może nie być wystarczająca, żeby przyciągnąć nowych inwestorów. Tutaj bardzo istotna jest szeroka współpraca samorządu, zarządu strefy i instytucji edukacyjnych w celu ustalenia, co już jest i czego brakuje, a także optymalnych kierunków rozwoju.
Najpopularniejsze specjalizacje w Polsce to lotnictwo w strefie mieleckiej i motoryzacja w strefie katowickiej. Czy mógłby pan wymienić inne?
Dolina Lotnicza jest przykładem obszaru, w którym dobrze widać współpracę między firmami a jednostkami naukowymi. Ponadto z przyjętą specjalizacją współgra liczna grupa firm lokalnych, które blisko współpracują z zagranicznymi inwestorami. W strefie katowickiej trudno jeszcze mówić o klastrze motoryzacyjnym, ale widać już jego zalążek. Ciągle mało jest jednostek laboratoryjnych i ośrodków badawczych, które umożliwiłyby nawiązanie współpracy między przedsiębiorcami, a instytucjami naukowymi w szerszym zakresie. A to właśnie wymiana doświadczeń, wiedzy i opinii stanowi najmocniejszy fundament klastra. Zaawansowaną inicjatywę klastrową obserwujemy w Krakowie, gdzie skupiają się firmy z sektora IT — z tego znaczna liczba na obszarze Specjalnej Strefy Ekonomicznej w Krakowskim Parku Technologicznym. Trzeba jednak zaznaczyć, że miasta uniwersyteckie mają łatwiejszą drogę do tworzeniu klastrów, gdyż często to profesorowie z uczelni, takich jak: Akademia Górniczo- Hutnicza czy Politechnika, zakładają firmy i zaczynają rozwijać się w konkretnej specjalizacji. Ponadto branża IT z racji młodego wieku i ciągle dynamicznego rozwoju, jest też w o wiele większym stopniu otwarta na wymianę i dzielenie się wiedzą.
Strefa katowicka poczyniła już pewne kroki w kierunki stworzenia największego klastra motoryzacyjnego w Europie Środkowej. W tym celu założono platformę Silesia- -Automotive i wybudowano Technopark w Gliwicach. Czy zwiększy to szansę na sukces?
To dobry kierunek działań, gdyż nawet jeśli nie uda się stworzyć klastra, powstaną elementy, które zwiększą atrakcyjność regionu i strefy, która w nim działa. Należy jednak pamiętać, że tworzenie klastra może trwać latami i nie powinno odbywać się „na siłę”. Warto przyjrzeć się, co w strefie wymaga poprawy. Na Śląsku, jak i w całym kraju, jest to na pewno porozumienie na linii przedsiębiorcy — środowisko naukowe. Duży postęp w szkoleniu nowych pracowników widzimy na przykładzie Doliny Lotniczej, gdzie uczelnie i szkoły zawodowe, przy aktywnym wsparciu przedstawicieli tej Doliny, kontaktują się z przedsiębiorcami, aby zweryfikować, jakich specjalistów potrzebują. To pozwala dostosować program nauczania do wymagań rynku pracy. Niestety ze współpracą przy badaniach naukowych jest już zdecydowanie gorzej. Inwestycje w sektorze motoryzacyjnym opierają się głównie na kapitale zagranicznym. Polska nie ma swojej marki samochodów osobowych i to sprawia, że działamy przede wszystkim jako podwykonawca, producent. Bardzo trudno ściągnąć do Polski centra badawczo-rozwojowe. Większość takich ośrodków działa przy centralach zagranicznych firm, np. w Niemczech. Konsekwencją jest też mniejsza dostępność wyspecjalizowanych inżynierów w Polsce. Zdarzały się sytuacje, że udało się ściągnąć do Polski duży oddział badawczo-rozwojowy z branży motoryzacyjnej, ale trudnością było znalezienie 300-400 inżynierów do pracy w tym ośrodku. Trzeba więc stwarzać możliwość dokształcenia kadry, która będzie mogła konkurować z tą na Zachodzie. Ponadto przekonać inwestorów do zakładania oddziałów badawczo-rozwojowych w Polsce może nowoczesna baza laboratoryjna, oferująca konkurencyjne ceny badań i analiz. Im szersza platforma współpracy i większa liczba ludzi pracujących przy nowoczesnych technologiach, tym większa szansa, że i w Polsce powstaną i będą wdrażane najbardziej innowacyjne produkty.
Specjalizacja strefy może spowodować, że przedsiębiorcy zaczną działać we własnym kręgu. Czy to nie spowoduje zamknięcia drogi do rozwoju lokalnym firmom działającym wokół strefy?
Specjalizacja Strefy się nie uda, jeśli nie będzie ustalona w porozumieniu ze wszystkimi przedsiębiorcami działającymi w regionie, w tym przede wszystkim poza strefą. W strefie z reguły znajdują się najwięksi inwestorzy, ale muszą współpracować z mniejszymi spółkami, mogącymi im zaoferować konkurencyjne produkty. Trzeba więc dobrać specjalizację, która będzie współgrać z biznesem lokalnym, bowiem działanie w oderwaniu od niego może spowodować niepowodzenie inwestycji. Oczywiście, jeżeli w strefie będzie chciał zainwestować przedsiębiorca z innej branży, to nie ma przeciwwskazań.
Jak specjalizacja strefy wpływa na życie okolicznych mieszkańców? W strefie katowickiej powstała sieć przychodni zdrowia Ultra-Med Strefa, specjalizujących się w medycynie pracy i medycynie rodzinnej. Czy bez specjalizacji takie przedsięwzięcia miałyby szanse na realizację?
Wydaje mi się, że powstanie przychodni w strefie katowickiej nie było wynikiem specjalizacji tego obszaru, a raczej dobrego otoczenia biznesowego i zapotrzebowania firm, ich pracowników i rodzin na usługi medyczne. Na takiej samej zasadzie powstają sklepy. Takie samo zapotrzebowanie na te usługi mają pracownicy z sektora motoryzacyjnego, szklarskiego i budowlanego.