Sierpień jest miesiącem ważnym symbolicznie, bo to i rocznica Powstania Warszawskiego, i upamiętnienie Bitwy Warszawskiej, i wspomnienie podkopujących w Polsce ustrój stoczniowych strajków — ale wszystko to nie przekłada się na podejmowane w tym okresie bieżące decyzje.

Z konkretów wiadomo już na pewno, że niedawna afera podsłuchowa nie zachwieje trwałością obecnego układu rządowego. Czeka nas zatem rok trwania władzy, do wyborów parlamentarnych we wrześniu 2015 r., notabene w czerwcu poprzedzonych prezydenckimi. Premier Donald Tusk enty raz potwierdził, że nie bierze pod uwagę wybrania go na przewodniczącego Rady Europejskiej, co niewątpliwie uspokoiło PO. Także koalicyjne PSL życzy sobie trwania, w sobotę prezes Janusz Piechociński stchórzył przed wykonaniem własnego zobowiązania do poddania się w tajnym głosowaniu próbie wotum zaufania. Doszedł do wniosku, że lepiej nie kusić licha…
Z życzeniowej rocznej stabilności oczywiście nic nie wynika na dalszą przyszłość. Układ rządzący jest przecież wynikiem wyborów z 2011 r., czyli niemal z… prehistorii — sondaże z każdym tygodniem dezaktualizują nawet rozkład głosów z niedawnych eurowyborów. Rzeczywistym sprawdzianem o wielkim znaczeniu będą 16 listopada 2014 r. wybory samorządowe, a konkretnie — partyjne starcie na poziomie sejmików wojewódzkich. Z jego wyników wyjdzie czarno na białym, czy ostatni rok rządów PO-PSL to będzie już tylko jałowe administrowanie, czy można jeszcze liczyć na jakąś kreatywność.