Podczas akcji gaśniczo-ratunkowych Państwowa Straż Pożarna używa specjalistycznego sprzętu do wykrywania niebezpiecznych gazów i par. Są to urządzenia RAID-M100 produkowane przez niemiecką firmę Bruker. Straż posiada kilka sztuk przenośnej wersji tego przyrządu. Jest on też zamontowany na 16 samochodach rozpoznania chemicznego. Szacowany koszt zakupu urządzeń to kilkadziesiąt milionów złotych.
Z ustaleń „PB” wynika jednak, że poważne wątpliwości co do prawidłowości działania RAID-M100 ma jednak Wojskowy Instytut Chemii i Radiometrii. To państwowa jednostka certyfikująca, która jako jedyna w Polsce ma prawo do prowadzenia badań z udziałem gazów bojowych. Badania urządzenia RAID-M100 (instytut w celu testów kupił jeden egzemplarz) dały wynik negatywny.
— Uzyskane w czasie badań parametry przyrządu nie mają nic wspólnego z zadeklarowanymi przez producenta. W marcu zgłosiliśmy reklamację do firmy Egeria, przedstawiciela firmy Bruker w Polsce. Firma uznała reklamację, lecz do dziś nie naprawiła przyrządu ani nie zwróciła pieniędzy. Sprawa zapewne znajdzie swój finał w sądzie — twierdzi Roman Jóźwik, dyrektor wojskowego instytutu. Andrzej Woźniak, prezes Egerii, stara się wyjaśnić sprawę.
— Chcieliśmy przeprowadzić kolejne testy w laboratorium instytutu z udziałem przedstawicieli producenta, ale uzgodnienia się przeciągały. Zaproponowaliśmy przekazanie nam wyników badań oraz przyrząduw celu weryfikacji zastrzeżeń i instytut się zgodził. Jesteśmy w trakcie realizacji uzgodnień — mówi Andrzej Woźniak.
Stanowiskiem instytutu jest jednak zaskoczony — RAID-M100 przeszedł pozytywnie badania w wielu certyfikowanych laboratoriach w Europie i na całym świecie.
— Urządzenie jest dobrą, sprawdzoną konstrukcją. Jak w każdym produkcie technicznym, mogą się pojawić problemy, ale to sytuacje odosobnione.
O ich niezawodności świadczy także fakt, że korzystają z niego niektóre armie NATO-owskie, np. Hiszpanie czy Niemcy — mówi prezes Egerii. Państwowa Straż Pożarna w piśmie do „PB” twierdzi, że zakupiła urządzenia RAID-M100 w ramach przetargu. Przyznaje jednak, że nic nie wie o wątpliwościach co do funkcjonowania urządzenia wysuwanych przez wojskowy instytut.