Środowisko już nie tak straszne
Rezygnacja Polski z części okresów przejściowych w dziedzinie ochrony środowiska będzie wymagała przyspieszenia inwestycji ze strony krajowych przedsiębiorstw. Pieniędzy na modernizację będzie musiał poszukać PKN Orlen.
Wiceminister środowiska Janusz Radziejowski powiedział w Brukseli, że polskie postępy w ochronie środowiska są większe niż przewidywano i niektóre okresy przejściowe będą niepotrzebne.
Polska przedstawi Brukseli 25 marca nowe stanowisko, w którym skróci lub całkowicie wycofa się z 5-7 okresów przejściowych.
Dwa z nich, dotyczące lotnych substancji organicznych oraz jakości benzyn i olejów napędowych, dotyczą bezpośrednio przedsiębiorstw zajmujących się dystrybucją i produkcją paliw, właścicieli cystern, wielkich zbiorników paliwowych, terminali i stacji benzynowych.
Orlen bez ulg
— Szybkie inwestycje w celu dostosowania się do unijnych reguł to głównie sprawa firm, które chcą utrzymać się na rynku — podkreślił wiceminister Radziejowski.
Dla PKN Orlen rezygnacja z okresów przejściowych oznacza inwestycje w modernizację przestarzałej bazy z lat sześćdziesiątych i siedemdziesiątych, odziedziczonej po CPN. Zdaniem ministra, PKN Orlen nie może w tej kwestii liczyć na unijne granty.
Zrezygnujemy też prawdopodobnie z okresów dotyczących zintegrowanego systemu zapobiegania zanieczyszczeniom, substancji zubożających warstwę ozonową i warunków użytkowania urządzeń dla tzw. medycyny nuklearnej (np. rentgeny i tomografy).
Lepiej niż w UE
Najprawdopodobniej Polska wycofa się także z prośby o pozwolenie na późniejsze dostosowanie dotyczące azotanów, bo po analizach okazało się, że zanieczyszczenia są mniejsze niż w UE.
Konieczne natomiast będzie porozumienie w sprawie ceł na import odpadów. W Polsce pojawiają się dopiero pierwsze inwestycje w przedsiębiorstwa zajmujące się zbiórką i przetwarzaniem surowców wtórnych i bez ceł grozi napływ do naszego kraju tanich, wstępnie przerobionych odpadów. Polski rząd chce zgody na utrzymanie ceł przez 8 lat.
W marcu przedstawimy też Brukseli plany określające lokalizacje i terminy nowych inwestycji. Za dostosowanie zapłacą przedsiębiorstwa, a także gminy, powiaty i regiony, bo w budżecie centralnym nie ma funduszy na ten cel.