Inflacja w Iraku przybrała na sile, bo nieustająca przemoc zdusiła gospodarkę i Centralny Bank Iraku ostrzegł, że kraj pogrąża się w "stagflacji", groźnej kombinacji zastoju gospodarczego i rosnących cen.
Wskaźnik cen konsumpcyjnych, będący dobrą miarą inflacji, był pod koniec lipca o prawie 70 procent wyższy niż przed rokiem - podał bank w oświadczeniu, do którego w czwartek wieczorem dotarł Reuter.
W czerwcu wskaźnik ten był o 52,5 proc. wyższy niż rok wcześniej. Przyspieszenie inflacji wskazuje, że w ostatnim czasie aktywność gospodarki irackiej wyraźnie osłabła. Jest to bez wątpienia następstwo wzrostu przemocy na tle wyznaniowym, która nęka Irak od lutego i nakłada się na trwające od trzech lat działania rebeliantów antyrządowych.
Ożywienie gospodarki jest jednym z najpilniejszych zadań kierowanego przez szyitów rządu premiera Nuriego al-Malikiego. W opinii władz irackich bieda i ogromne bezrobocie przysparzają rekrutów rebeliantom i bandom zwykłych przestępców. Jednak od maja, kiedy Maliki objął władzę, osiągnięto na tym polu niewiele. Bank Centralny ocenia, że stopa bezrobocia wynosi obecnie 50 procent.
Zwykli Irakijczycy cierpią zwłaszcza wskutek wzrostu czarnorynkowych cen benzyny i gazu do gotowania, artykułów trudno dziś dostępnych w państwowych stacjach paliw, gdzie ceny są znacznie niższe. Benzyny i gazu brakuje, bo rebelianci niszczą rurociągi i napadają na konwoje samochodów-cystern, a nieuczciwi pracownicy sektora naftowego kradną paliwo.