Mimo że w kraju wciąż utrzymuje się wysoka liczba zakażeń koronawirusem, to przedsiębiorcy i klienci zaczynają walczyć z kryzysem.

„Wyraźnie odradza się popyt na konsumpcyjne dobra trwałe w gospodarce” — napisał w jednym z postów Ignacy Morawski, szef platformy analitycznej SpotData.
Chodzi zwłaszcza o sprzęt gospodarstwa domowego, meble czy samochody.
„W Polsce w maju sprzedaż mebli i sprzętu RTV/AGD była realnie aż o 14 proc. wyższa niż w analogicznym okresie ubiegłego roku” — podkreśla Ignacy Morawski.
W motoryzacji natomiast w pierwszej dekadzie czerwca nastąpił 5-procentowy spadek r/r, ale jest to wskaźnik znacznie lepszy niż oczekiwany.
„Z comiesięcznej ankiety GUS wynika, że w branżach motoryzacyjnej i meblarskiej wyraźnie rośnie prognozowana wartość zamówień. W innych krajach też widać podobne sygnały” — twierdzi szef SpotDaty.
Kupują „nierdzewkę”
Skoro klienci ruszyli do salonów samochodowych oraz sklepów sprzedających meble, pralki i zmywarki, to powinna poprawić się także sytuacja w przemyśle. Zwiastuny ożywienia dotarły do dostawców stali nierdzewnej.
— Rynek motoryzacyjny w kwietniu i maju przeżył załamanie, radykalnie więc obniżył się popyt na stal nierdzewną. Czerwiec rzeczywiście przyniósł ożywienie. Choć jest ono jeszcze ograniczone, to jej dostawcy czują poprawę koniunktury. Powinna się utrzymać w kolejnych miesiącach, na co wskazuje poziom zamówień na lipiec i sierpień, ale motoryzacja jeszcze długo nie wróci do kondycji sprzed pandemii — twierdzi Andrzej Michalski-Stępkowski, prezes Stowarzyszenia Stal Nierdzewna.
Nieco inaczej jest w segmencie AGD.
— Dołek w dostawach stali nierdzewnej dla sektora nie był tak głęboki jak w motoryzacji, a po poluzowaniu obostrzeń związanych z rozprzestrzenianiem się koronawirusa klienci częściej zaczęli kupować pralki, lodówki, zmywarki i inne sprzęty AGD. To zaś przyczyniłosię do wzrostu zapotrzebowania na stal nierdzewną. Perspektywy dla sektora oceniamy bardziej optymistycznie niż w przypadku motoryzacji — mówi Andrzej Michalski- Stępkowski.
„Czarna” w poczekalni
W przypadku stali węglowej, zwanej także „czarną”, której w motoryzacji zużywa się więcej niż nierdzewnej, wyraźnego ożywienia jeszcze nie widać. Ceny i popyt są na niskim poziomie.
— Po zwiększonej dostępności złomu stalowego rośnie produkcja różnych podzespołów. Zainteresowanie powoli notują także kuźnie. Zakładamy, że producenci stali z opóźnieniem odczują zwiększenie popytu — mówi Przemysław Sztuczkowski, prezes Cognoru.
W najbliższych tygodniach spodziewa się wzrostu zapotrzebowania na wyroby stalowe, ale obawia się, że na rosnącym popycie w znacznym stopniu skorzystają importerzy. Od wczoraj (1 lipca) zaczęły bowiem obowiązywać nowe unijne kontyngenty, z których będą mogli skorzystać. W wielu asortymentach Komisja Europejska wyznaczaładotychczas rocznie limity, co skutkowało napływem stali, zwłaszcza do państw granicznych Unii Europejskiej. Obecnie podzieliła je kwartalnie, dzięki czemu dostawy z importu zostaną rozłożone w czasie. Ożywienie w motoryzacji czy AGD nie oznacza jednak końca kryzysu na rynku stali węglowej.
— Dostawy stali były kontynuowane na place budowy mieszkań, domów, obiektów handlowych i przemysłowych. W ostatnich miesiącach spadała jednak liczba pozwoleń na budowę. Jeśli w najbliższych miesiącach budowy nie ruszą, zapotrzebowanie na stal budowlaną może się obniżyć — uważa Przemysław Sztuczkowski.
Wysoki popyt na wyroby z tego segmentu kreują wykonawcy publicznego budownictwa infrastrukturalnego, którzy realizują kontrakty bez większych zakłóceń. W obszarze budownictwa prywatnego natomiast jest zastój. Przemysław Sztuczkowski ma jednak nadzieję, że także on szybko się skończy.